XIII. Ashley

1.3K 88 3
                                    

   Od początku imprezy byłam zabiegana, ledwie miałam czas się napić. Dobrze, że dziewczyny i reszta wiedzieli, co robić.
   Niektórzy uczniowie z wymiany okazali się nawet fajni. Poznałam jedną dziewczynę, Chandrę. Bardzo fajna osoba. Pomimo, że przyjechała jako gość zachowała się jak jedna z gospodarzy. Też ma fioła na punkcie sukienek i butów. Normalnie bratnia dusza!
   Blake’a widziałam ledwie dwa razy, może trzy. Nie, żebym liczyła.
     - Hej, Ash! - zawołała Avril. - Widziałaś gdzieś Mię?
     - Nie. - Przeniosłam wzrok na parkiet. - Sorry, tak. Tańczy z Johnem, znajomym waszego brata.
   Av sapnęła i spojrzała tam, gdzie ja.
   Mia podchwyciła wzrok siostry, która stała obok mnie i pomachała do niej.
     - Zdaje mi się, że ona go polubiła - powiedziałam przyjaciółce, uśmiechając się lekko.
     - Co prawda przyjaciół mój brat ma fajnych. - Wzruszyła ramionami.
   Trzeba to przyznać, przyjaciół ma super.
     A on sam nie jest gorszy… 
   Potrząsnęłam zirytowana głową.
     - Ashley! - Podbiegła do nas Chandra z trzema kubkami. - Bierzcie.
   Wzięłam, jak się okazało tequilę. Dlaczego zawsze tequila?
     - Mam dość. - Wychyliłam drinka za jednym zamachem.  - Niech to się już kończy. Chcę iść do łóżka. - Popatrzyłam na nie. - Ja chcę do łóżka!
   Chandra poklepała mnie pocieszająco po ramieniu.
     - Ja już nie daję rady, a co dopiero ty. i ty tak każdą imprezą się zajmujesz?
   Pokiwałam.
     - Owszem.
   Jęknęła.
     - Naprawdę ci współczuję, kochana. Nie rozumiem, jak ty dajesz radę. Ja już dawno bym się z tego wypisała.
     - Chciałabym - burknęłam. - No cóż, trzeba wracać do pracy.
     - Idę po Mię - poinformowała Avril i zniknęła, chwilę później zjawiając się obok siostry.
     - Ale przystojniak - wymamrotała Chandra, patrząc w tłum. - Szkoda, że zajęty.
     - Kto? - Podążyłam za nią wzrokiem i zamarłam.
   Dostrzegłam Blake’a.
   Który stał z jakąś dziewczyną.
     Suka, wysyczałam w myślach. Już się nie poprawiałam.
   Jakaś suka przylepiła się do Blake’a, a on jej na to pozwalał. Jeszcze niedawno zarywał do mnie, a teraz poszedł do innej?
   Co to, to nie.
   Nim się zorientowałam szłam w ich stronę. W środku dosłownie się gotowałam. Miałam ochotę uszkodzić tą dziewczynę poważnie za to, że go dotykała.
     On jest mój, myśl ta nie powinna się pojawić u mnie, jednak znowu nic nie zrobiłam z tym faktem, poza dalszym pokonywaniem odległości pomiędzy mną a tą cholerną dwójką.
   Chłopak spotkał się ze mną wzrokiem. W jego oczach zalśniła ulga i ekscytacja? W każdym razie miałam to gdzieś.
     - Cześć - powiedziałam do dziewczyny, przyklejając na twarz fałszywy uśmiech - jestem Ashley, córka dyrektora.
   Ruda odwzajemniła uśmiech.
     - Cześć, ja jestem…
     - Donna Pernicious - weszłam jej w słowo. - Jesteś z wymiany. Nie byłaś na oprowadzaniu, ponieważ źle się czułaś.
   Zdziwiła się.
     - Owszem. Skąd to wiesz?
   Nachyliłam się nieco w jej stronę.
     - Wiem o wszystkim, co ma jakikolwiek wpływ na mnie, na moją rodzinę i na moją własność.
     A ty najwyraźniej masz wpływ na Blake’a.
     - Wow. Ale naprawdę, to jest zadziwiające. Ja nie dałabym rady.- Wskazała na Blake’a. - No a wy…
     - Znamy się - wtrącił się chłopak po raz pierwszy. - Kto mógłby nie znać panny Ashley Black? - jego kąśliwy ton dobiegł do moich uszu.
     - A na przykład taki pan Blake Green - odgryzłam się tym samym tonem.
   Wymiana tych dwóch zdań nie miała na celu wywołania negatywnych emocji. To było takie bardziej… przyjacielskie.
   Tą kruchą, przyjacielską chwilę zniszczyła Donna, gdy złapała młodego czarownika za ramię.
     - No cóż, Ashley zapewne ma dużo pracy i nie ma czasu…
     - W sumie mam czas na jeden szybki taniec - ucięłam jej słabe wykręty.
   Wredna suka chciała mnie od niego odsunąć. Niewiarygodne, ile razy pod rząd można nazwać kogoś suką. Zazdrość działa strasznie na słownictwo.
     Zaraz, zazdrość? Nie, to na pewno nie zazdrość.
   Ruda suka skrzywiła się, ale Blake za to uśmiechnął się szeroko.
     - Z przyjemnością zatańczę z tobą.
   Odwzajemniłam jego uśmiech.
     - Cieszę się. - Popatrzyłam na rudą. - Niedługo ci go zwrócę. - Pociągnęłam go z dala od tej jędzy.
   Nie chciałam jej go oddawać. On po prostu był mój.
   Odeszliśmy w kąt sali, tam gdzie było mniej tańczących, a więc więcej miejsca. Zaplotłam ręce za jego karkiem i zaczęłam poruszać się w rytm muzyki, gdy on położył swoje ręce na moich biodrach.
     - A więc w końcu zwróciłaś na mnie swoją uwagę? - spytał.
   Zagryzłam wargi.
     - Nie mam dzisiaj praktycznie w ogóle czasu na zabawę i rozmawianie ze znajomymi.
     - Ale teraz tutaj jesteś i ze mną rozmawiasz. - Pewniej chwycił mnie za biodra i przyciągnął do siebie bliżej. - I tańczysz ze mną.
   Nasze ciała stykały się ze sobą na naprawdę dużej powierzchni, a mnie to nie przeszkadzało. Nigdy tak naprawdę nie przepadałam za tańcem, ale tym razem włożyłam w niego wszystkie swoje możliwości.
     - Musiałam w końcu się chwilkę rozerwać. Jeśli nie chcesz mi dać tej chwili, to mogę poszukać Leo.
   Jego palce zatopiły się głębiej w moim ciele tak nagle, że podskoczyłam, zaskoczona.
     - Nie ma mowy.
   O co mu chodzi?
     - A ty szukasz nowej przygody, że teraz siedzisz z tą dziewczyną z wycieczki? - Spytałam niby niewinnie i bez ukrytych motywów.
   Tak naprawdę chciałam wiedzieć, czy mam jakąś konkurencję.
     Konkurencję, dobre. Może i w głębi siebie się śmiałam, to nie było wcale śmieszne. Przecież niedawno powiedziałam Blake’owi, że nie mamy szans na związek, a teraz szukam sposobów, żeby pozbyć się z jego życia wszystkich dziewczyn, z którymi mógłby być? Tak nie powinno być.
   Mimo wszystko nie potrafiłam zrezygnować.
     - Może - odpowiedział równie niewinnie i zmarszczył brwi, gdy zadrapałam paznokciami jego kark. - Coś nie tak?
     - Skądże. - Zmusiłam się, aby rozprostować palce u dłoni. - Wszystko jest w porządku.
     - Na pewno?
    Co ty tak doszukujesz się dziury w całym, co?
     - Wszystko jest okej, Blake.
   Wyglądał, jakby chciał powiedzieć coś jeszcze na ten temat, jednak zdecydował się tylko zauważyć:
     - Piosenka się skończyła.
   Obydwoje przeżyliśmy szok, gdy nie dałam mu się odsunąć. To był odruch. Nie chciałam go puścić.
     - Możemy potańczyć jeszcze chwilę? Nie chcę jeszcze wracać do pracy - próbowałam wytłumaczyć swoje zachowanie tą błahą wymówką. Przy odrobinie szczęścicie nie załapie.
   Jego uśmiech mi powiedział, że jednak załapał, ale nic nie powiedział.
   Tańczyliśmy dość długo, aż faktycznie musiałam już iść.
   Nie mogłam się powstrzymać i musnęłam swoimi ustami jego policzek, gdy już miałam odejść.
   Zesztywniał na krótką chwilę, ale potem zadziałał tak szybko, że się nie zorientowałam.
   Jego dłoń wystrzeliła nagle i objęła mój kark, ciągnąc w jego stronę.
   Zamknęłam oczy, gdy nasze usta się spotkały. Gnana myślą, że może ta ruda suka - przepraszam za to, że znowu się powtarzam - może nas widzieć, więc pozbyłam się zahamowań i złapałam Blake’a za koszulę. Pociągnęłam go w swoją stronę i zwiększyłam intensywność pocałunku.
   Przygryzłam jego usta, chcąc zostawić na nim jakikolwiek ślad.
   Jęknął w moje usta i nie wiem, co byśmy jeszcze zrobili, gdyby nie chrząknięcie, przez które oderwaliśmy się od siebie.
   Popatrzyłam na Chandrę, po części zła, a po części wdzięczna.
     - Przepraszam, że przeszkadzam, jednak potrzebuję twojej pomocy, Ash.
   Chłopak widocznie nie był zadowolony przerwania naszego pocałunku, bo patrzył nieco krzywo na moją nową koleżankę.
     - Muszę iść. - Jeszcze raz krótko cmoknęłam go w usta i odeszłam, ciągnąc za sobą Chandrę.
     - Wow - odezwała się, gdy byłyśmy w stosownej odległości - nie wierzę. Najpierw ten taniec, a potem ten pocałunek! Coś się pomiędzy wami dzieje! - Zatarła ręce. - Ciekawe tylko, co?
     - Nic wielkiego - powiedziałam szybko. - To był po prostu taniec dla rozerwania się, no a ten pocałunek... My jesteśmy tylko przyjaciółmi. I tyle.
     - Mhm... - mruknęła nieprzekonana. - A więc co jest z nim i z Donną?
   Odwróciłam się w stronę, gdzie zostawiłyśmy Blake'a dostrzegłam Donnę podbiegającą do niego i przyklejającą się do jego ramienia.
   Nie wyglądał na tak szczęśliwego, jak kiedy był ze mną, ale też się nie odsunął ani jej nie odtrącił.
   Z mojego gardła wydarł się cichy dżwięk świadczący o nienawiści do dziewczyny.
     - Ashley? - Zaniepokojona Chandra dotknęła mojego ramienia. - Wszystko dobrze?
   Zmusiłam się, aby odwrócić od nich wzrok i potrząsnęłam głową.
     - Nie, nie jest dobrze. Ja nie mogę z nim być, muszę przejść inicjację z Danem, ale... ja nie mogłam się powstrzymać, gdy ich razem zobaczyłam.
   Dziewczyna objęła mnie ramieniem i odpriwadziła na bok.
     - To twój partner duszy, prawda?
   Pokiwałam głową.
     - Ale ja nie mogę z nim być. Trzymałam się od niego z daleka, naprawdę.
     - Kochana. To zazdrość. W jej przypływie robimy różne rzeczy - wyjaśniła. - Moja siostra tak ma, a jest już po inicjacji.
   Popatrzyłam na nią.
     - Naprawdę?
     - Tak.
   Westchnęłam ciężko.
     - Muszę zrobić sobie przerwę. Muszę wyjechać.
     - Rozumiem. A gdzie chcesz wyjechać?
   Zastanowiłam się.
     - Może... Kanada?
     - A kiedy chcesz wyjechać?
     - Od razu - odpowiedziałam bez zastanowienia.
   Uśmiechnęła się.
     - Idź się pakuj, a ja zawiadomię dziewczyny.
     - Tylko nie mów bliźniaczkom,  że to przez ich brata - poprosiłam.
     - Okej, a teraz już idź.
   No więc poszłam, więcej już nie patrząc na Blake'a i Donnę. Jeszcze zmieniłabym zdanie, a tego nie chciałam.

*****

   Hej.
   Przepraszam, że tyle mi to zajęło. Mam nadzieję, że jednak warto było czekać.

     Daniela
  

Miłość według czarownicy ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz