Obudziłam się za pięć piąta rano i myślałam. Tak właśnie, znowu myślałam. Chociaż nie powinnam, jeśli nie miałam zamiaru złapać doła.
Ale ostatnio w ogóle za dużo myślałam i poddawałam wszystko powtórnym przepatrzeniom. Jak naprzykład sprawa z inicjacją.
Chcę partnera, to jest pewne. Blake to mój prawdziwy partner duszy, jednak nie mogę się z nim związać. Planowane było, abym przeszła inicjację z Danem. A ja nie chcę tego. Teraz jestem już pewna, że nie. Shane doradził mi, abym na razie sobie darowała i wplątała się w delikatniejszy związek.
Kusząca propozycja. Tylko z kim mogłabym spróbować?
Może z Shane'em?
- Nie - powiedziałam sama do siebie. - Nie powinnam, nie z nim.
Tylko dlaczego nie? Sam podsunął ten pomysł ze związkiem.
- Ale czy on chce być tego cześcią? Jeśli zaproponował tak, o?
Nawet jeśli tak właśnie jest, nie zaszkodzi zapytać, prawda?
- No raczej nie - odpowiedziałam sama na swoje pytanie. - Tylko jak ja go zapytam?
Niby jestem odważna, jednak ja dopiero co go poznałam, co nie? Naprawdę fajnie mi się z nim rozmawia, a nie chciałabym zniszczyć naszej świeżej znajomości takim dość niezręcznym pytaniem.
Westchnęłam i przekręciłam się na bok. Przywołałam obraz Shane'a. Brązowe oczy i włosy, przypominające fryzurę Blake'a, tylko że jeszcze krótsze.
Blake. Ściął włosy od naszego pierwszego spotkania, jednak zdążyły mu już trochę odrosnąć. I dobrze, takie mu pasowały. Gdy miał je rozczochrane wyglądały niesamowicie.
A te jego oczy. Tak niezwykle zielone. Wspaniałe. I te usta, tak przyjemne. Szczególnie, gdy całował.
Wyobraziłam sobie, że leży obok mnie.
Wierna kopia Blake'a z moich myśli uśmiechnęła się seksownie.
Mój, bezpieczny, pomyślałam. Takie moje marzenie.
Twój. Jestem twój. Bezpieczny z tobą.
Chciałabym, Blake. Chciałabym.
Zacisnęłam oczy, a gdy je otworzyłam, Blake'a nie było.
Ale słowa wypowiedziane kłębiły się w mojej głowie. Tak prawdziwe, jakby naprawdę on to powiedział.
Postanowiłam jeszcze chwilę pospać.
Jestem twój. Uwierz mi, jestem twój.
Dlaczego uciekasz?
Gdzie jesteś?
Ashley?.
.
Blake- Nie wierzę - powiedziałem do siebie. - Czy ja ją naprawdę zobaczyłem? Czy po prostu już wariuję?
Ashley?, pomyślałem tak jak wcześniej.
Po raz kolejny odpowiedziała mi cisza.
Wstałem z łóżka, założyłem adidasy i wyszedłem z pokoju, kierując się do skrzydła żeńskiego.
Po odejściu Ashley na imprezie więcej jej nie widziałem. W ogóle. Żadna z moich skarbnic informacyjnych na jej temat też nie. I to mnie niezwykle niepokoiło.
Doszedłem na miejsce i zapukałem do drzwi.
Ricki, przyjaciółka Ashley, otworzyła mi po jakimś czasie. Zmarszczyła na mój widok brwi.
- Blake?
- Tak. Cześć. Mogę na chwilę wejść? - spytałem.
- Cześć. No wejdź... - Odsunęła się od drzwi, dzięki czemu mogłem przez nie przejść.
- Dzięki. - Stanąłem obok okna i skrzyżowałem ramiona na klatce piersiowej. Wyjrzałem przez okno. Ricki trafił się pokój z niesamowitym widokiem na Ocean Atlantycki. Można pozazdrościć. - Mam do ciebie sprawę.
- Domyśliłam się - mruknęła. - Przecież zaprosić mnie na kawę nie przyszedłeś.
Zaśmiałem się.
- No nie. Chodzi o Ashley. Na pewno wiesz, gdzie jest?
Pokiwała głową.
- Wiem, ale ci nie powiem. W każdym razie nie ma jej w akademii.
Zmarszczyłem brwi.
- Dlaczego wyjechała?
- Możesz się domyślić. - Ona również skrzyżowała ręce. - Pomiędzy wami coś jest, prawda? I nie pytam o partnerstwo, bo o tym już wiem - dodała, gdy otworzyłem usta. - Zależy ci na niej?
Pokiwałem żarliwie głową.
- Chcesz z nią być?
Znowu pokiwałem głową.
- To się postaraj, aby z nią być. I uważaj. Może być ciężko.
- Ale dlaczego?
- Ashley miała pewien wypadek. On właśnie zniszczył jej poglądy na temat niektórych spraw.
Znowu ten wypadek.
- Co się stało?
- To ona sama musi ci o tym powiedzieć. Ja obiecałam, że nikomu o tym nie powiem.
Jęknąłem sfrustrowany.
- No znowu to samo! Ale ja nie wiem, jak ją do tego zmusić. Ona nawet nie chce ze mną rozmawiać.
Przechyliła głowę na bok.
- A skąd wiesz, że nie chce?
- Bo widzę, jak się zachowuje?
- Tak? To w takim razie jesteś pewien, że jesteś jej partnerem duszy?
- Jestem jej partnerem duszy!
- Nie jestem tego taka pewna, skoro dajesz się zmylić takim powierzchownym zachowaniem.
Prychnąłem.
- Staram się nie przesadzić.
- Starasz się nie przesadzić - zadrwiła z moich słów. - Właśnie widać, podczas imprezy szczególnie było to jasne. Staraj się jeszcze bardziej, a możesz się pożegnać z przyszłością spędzoną z nią. - Popatrzyła na zegar na ścianie. - Słuchaj, muszę iść. Czy ty też mógłbyś już wyjść? Nie, żebym cię wyganiała, ale muszę się jeszcze wyszykować.
Jeszcze raz spróbowałem coś z niej wyciągnąć. Gdy to nic nie dało pożegnałem się, życzyłem udanego spotkania - z kimkolwiek ono było - i wyszedłem z pokoju Ricki.
Gdzie mogła pojechać Ashley?
Poczułem wibracje telefonu. Wyciągnąłem go z kieszeni i odczytałem wiadomość od Donny.
CZYTASZ
Miłość według czarownicy ✓
ParanormalAshley to czarownica o jasno ustalonych zasadach. Już od najmłodszych lat marzyła, aby mieć rodzinę, którą stworzyłaby ze swoim partnerem duszy. Jednak przez klątwę rezygnuje ze szczęścia sądząc, że lepiej będzie, jeśli Blake, jej partner, ucierpi p...