XVI. Ashley, Blake

1.4K 89 2
                                    

Obudziłam się za pięć piąta rano i myślałam. Tak właśnie, znowu myślałam. Chociaż nie powinnam, jeśli nie miałam zamiaru złapać doła.
Ale ostatnio w ogóle za dużo myślałam i poddawałam wszystko powtórnym przepatrzeniom. Jak naprzykład sprawa z inicjacją.
Chcę partnera, to jest pewne. Blake to mój prawdziwy partner duszy, jednak nie mogę się z nim związać. Planowane było, abym przeszła inicjację z Danem. A ja nie chcę tego. Teraz jestem już pewna, że nie. Shane doradził mi, abym na razie sobie darowała i wplątała się w delikatniejszy związek.
Kusząca propozycja. Tylko z kim mogłabym spróbować?
Może z Shane'em?
- Nie - powiedziałam sama do siebie. - Nie powinnam, nie z nim.
Tylko dlaczego nie? Sam podsunął ten pomysł ze związkiem.
- Ale czy on chce być tego cześcią? Jeśli zaproponował tak, o?
Nawet jeśli tak właśnie jest, nie zaszkodzi zapytać, prawda?
- No raczej nie - odpowiedziałam sama na swoje pytanie. - Tylko jak ja go zapytam?
Niby jestem odważna, jednak ja dopiero co go poznałam, co nie? Naprawdę fajnie mi się z nim rozmawia, a nie chciałabym zniszczyć naszej świeżej znajomości takim dość niezręcznym pytaniem.
Westchnęłam i przekręciłam się na bok. Przywołałam obraz Shane'a. Brązowe oczy i włosy, przypominające fryzurę Blake'a, tylko że jeszcze krótsze.
Blake. Ściął włosy od naszego pierwszego spotkania, jednak zdążyły mu już trochę odrosnąć. I dobrze, takie mu pasowały. Gdy miał je rozczochrane wyglądały niesamowicie.
A te jego oczy. Tak niezwykle zielone. Wspaniałe. I te usta, tak przyjemne. Szczególnie, gdy całował.
Wyobraziłam sobie, że leży obok mnie.
Wierna kopia Blake'a z moich myśli uśmiechnęła się seksownie.
Mój, bezpieczny, pomyślałam. Takie moje marzenie.
Twój. Jestem twój. Bezpieczny z tobą.
Chciałabym, Blake. Chciałabym.
Zacisnęłam oczy, a gdy je otworzyłam, Blake'a nie było.
Ale słowa wypowiedziane kłębiły się w mojej głowie. Tak prawdziwe, jakby naprawdę on to powiedział.
Postanowiłam jeszcze chwilę pospać.
Jestem twój. Uwierz mi, jestem twój.
Dlaczego uciekasz?
Gdzie jesteś?
Ashley?

.
.
Blake

- Nie wierzę - powiedziałem do siebie. - Czy ja ją naprawdę zobaczyłem? Czy po prostu już wariuję?
Ashley?, pomyślałem tak jak wcześniej.
Po raz kolejny odpowiedziała mi cisza.
Wstałem z łóżka, założyłem adidasy i wyszedłem z pokoju, kierując się do skrzydła żeńskiego.
Po odejściu Ashley na imprezie więcej jej nie widziałem. W ogóle. Żadna z moich skarbnic informacyjnych na jej temat też nie. I to mnie niezwykle niepokoiło.
Doszedłem na miejsce i zapukałem do drzwi.
Ricki, przyjaciółka Ashley, otworzyła mi po jakimś czasie. Zmarszczyła na mój widok brwi.
- Blake?
- Tak. Cześć. Mogę na chwilę wejść? - spytałem.
- Cześć. No wejdź... - Odsunęła się od drzwi, dzięki czemu mogłem przez nie przejść.
- Dzięki. - Stanąłem obok okna i skrzyżowałem ramiona na klatce piersiowej. Wyjrzałem przez okno. Ricki trafił się pokój z niesamowitym widokiem na Ocean Atlantycki. Można pozazdrościć. - Mam do ciebie sprawę.
- Domyśliłam się - mruknęła. - Przecież zaprosić mnie na kawę nie przyszedłeś.
Zaśmiałem się.
- No nie. Chodzi o Ashley. Na pewno wiesz, gdzie jest?
Pokiwała głową.
- Wiem, ale ci nie powiem. W każdym razie nie ma jej w akademii.
Zmarszczyłem brwi.
- Dlaczego wyjechała?
- Możesz się domyślić. - Ona również skrzyżowała ręce. - Pomiędzy wami coś jest, prawda? I nie pytam o partnerstwo, bo o tym już wiem - dodała, gdy otworzyłem usta. - Zależy ci na niej?
Pokiwałem żarliwie głową.
- Chcesz z nią być?
Znowu pokiwałem głową.
- To się postaraj, aby z nią być. I uważaj. Może być ciężko.
- Ale dlaczego?
- Ashley miała pewien wypadek. On właśnie zniszczył jej poglądy na temat niektórych spraw.
Znowu ten wypadek.
- Co się stało?
- To ona sama musi ci o tym powiedzieć. Ja obiecałam, że nikomu o tym nie powiem.
Jęknąłem sfrustrowany.
- No znowu to samo! Ale ja nie wiem, jak ją do tego zmusić. Ona nawet nie chce ze mną rozmawiać.
Przechyliła głowę na bok.
- A skąd wiesz, że nie chce?
- Bo widzę, jak się zachowuje?
- Tak? To w takim razie jesteś pewien, że jesteś jej partnerem duszy?
- Jestem jej partnerem duszy!
- Nie jestem tego taka pewna, skoro dajesz się zmylić takim powierzchownym zachowaniem.
Prychnąłem.
- Staram się nie przesadzić.
- Starasz się nie przesadzić - zadrwiła z moich słów. - Właśnie widać, podczas imprezy szczególnie było to jasne. Staraj się jeszcze bardziej, a możesz się pożegnać z przyszłością spędzoną z nią. - Popatrzyła na zegar na ścianie. - Słuchaj, muszę iść. Czy ty też mógłbyś już wyjść? Nie, żebym cię wyganiała, ale muszę się jeszcze wyszykować.
Jeszcze raz spróbowałem coś z niej wyciągnąć. Gdy to nic nie dało pożegnałem się, życzyłem udanego spotkania - z kimkolwiek ono było - i wyszedłem z pokoju Ricki.
Gdzie mogła pojechać Ashley?
Poczułem wibracje telefonu. Wyciągnąłem go z kieszeni i odczytałem wiadomość od Donny.

Miłość według czarownicy ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz