Pełnia szczęścia

14 0 0
                                    

Marika

Dante leży obok mnie na łóżku w głowie nadal mam nocne pocieranie.
Jego ręce dotykające każdego milimetra mnie usta kosztujące siebie nawzajem moje dłonie dotykające jego twardych mięśni.
Na tym się skończyło nie jestem gotowa na dalsze kroki na razie ale po tym co Dante mi powiedział czuje się lepiej z tym że nie poszliśmy dalej ciągle mam te słowa w głowie
Kocham cię i nie chce cię zmuszać do niczego poczekam mając ciebie obok mam wszystko.

Nie wierze że spotkałam kogoś tak wspaniałego jak on. Wtulam się w Dantego mocniej jego ramiona zaciskają się wokół mnie
- dzień dobry kochanie - mówi sennie całując moje czoło
- dzień dobry ja się spało - całuje jego szczękę
- wyśmienicie - odpowiada sięgając po telefon - o cholera spóźnię się - wstaje szybko i zaczyna się ubierać
- zrobię ci śniadanie nie można pracować na głodnego - wstaje i zaczynam się ubierać
- nie trzeba nie kłopocz się - daje mi całusa
- to nie kłopot kochanie zrobię ci chociaż kanapki na drogę - wychodzę z pokoju i idę do kuchni z lodówki wyjmuje szynkę ser i paprykę gdy Dante wychodzi z sypialni gotowe kanapki wkładam do papierowej torby i mu podaje
- smacznego - mówię Dante daje mi szybkiego buziaka
- dziękuję pa kochanie - woła wychodząc.

Po prysznicu i śniadaniu idę do stodoły na ranne dojenie
- o proszę szefowo ależ ty dziś kwitnąco wyglądasz - Karol kokietuje a Waldek śmieje się
- chłopaki do roboty krowy same się nie wydoją - upominam ich.
Po dojeniu i wypuszczeniu krów na pastwisko idę do szklarni.

Zakładam rękawiczki i zaczynam wyrywać chwasty kiedy połowa szklarni za mną dzwoni telefon to Dante odbieram wychodząc ze szklarni.

- hej co tam -
- mam pytanie czy była by możliwość żebym przywiózł ważnego gościa na ranczo - pyta w jego głosie słyszę niepewność
- oczywiście za ile będziecie -

- za kwadrans kocham cię - odpowiada wesoło
- ja ciebie też - rozłączyłam się i wróciłam do pracy.
Po kwadransie tak jak obiecał Dante z jakimś wysokim szczupłym mężczyzną był na ranczu
- dzień dobry Zdzisław Soda właściciel restauracji "Dobre Smaki" -
- Marika Lipiec właścicielka rancza "Lipcowa Laguna" - przedstawiam się
pan Soda całuje moją dłoń
- taka piękność w takim miejscu nie wiarygodne -
- tak sam się zdziwiłem ale zacznijmy zwiedzanie dobrze - Dante jest widocznie poirytowany
- od czego chce pan zacząć zwiedzanie rancza stodoła stajnia pola szklarnie pan wybiera - pytam
- niech więc pani prowadzi do stajni -

Dante

Pan Soda zaczyna mnie drażnić ten stary cap podrywa moją dzieeee właśnie to do mnie dotarło mam dziewczynę i jest nią Marika.
Wchodzimy do stajni Soda zachwyca się końmi podchodzę do Nerona i głaszcze jego głowie
- Cześć kolego - witam go
- piękne konie a widziała pani kiedyś alpaki - pyta cały czas łakomie na nią patrząc
- tak hodowaliśmy kilka ale zrezygnowaliśmy krowy i kozy to lepszy biznes myślę jeszcze nad jakimiś modyfikacjami rancza nowe zwierzęta albo rośliny jeszcze nie wiem - odpowiada z uśmiechem
- dobrze to teraz gdzie idziemy może stodoła jest blisko - proponuje.

Po trzydziestu minutach koniec tej wycieczki
- bardzo dziękuję za wycieczkę to było pouczające mam nadzieję że się jeszcze spotkamy -
Wątpię chyba że po moim trupie

- nie ma za co dowiedzenia - Marika żegna go odchodząc.

Wracam z Sodą do biura jeśli dobrze pójdzie będziemy mu dostarczać soki owocowe i warzywne.
- ta kobieta jest naprawdę piękna co pan o niej wie - pyta
- jest sierotą narzeczony ją zdradził teraz jest w nowym związku - mówię patrząc na drogę

- jak długo trwa ten związek - pyta patrząc na mnie.
Wysiadamy i idziemy do budynku biura
- jesteśmy razem od wczoraj - mówię spokojnie słyszymy kaszel
- przepraszam ale pan Ostrzega mówił dziś w barze coś innego - mówi Oliwia uspokajając kaszel
- a co - pytam podchodząc do niej
- że pan wrócił do swojej byłej i zostawił zakochaną w panu Marikę nikt w to nie wieży - mówi a moje ciśnienie wzrasta do granic
- dziękuję za informacje -

Po rozmowie pojechałem na ranczo pan Much powiedział że Marika poszła nad lagunę, idę tam muszę z nią porozmawiać i to szybko zanim będzie za późno.
Jestem już nad laguną spoglądam na wodę Marika pływa nie zauważyła mnie rozbieram się i wchodzę do wody pod pływam do niej i obejmuje jej idealne ciało.
- tęskniłem za tobą wiesz - mówię całując jej ramiona
- wiem kochanie - odwraca się do mnie i zarzuca ręce na szyję dając mi buziaka - słyszałeś co rozpowiada Ostry - pyta smutno
- tak pani Oliwia mi powiedziała nie martw się ludzie nie wieżą w jego opowieści - przytulam ją.

Pływamy przez godzinę zanim wracamy na ranczo
- a zazdrość ci już minęła - pyta
- aż tak to było widać - pytam
- tak trochę - daje mi całusa - nie masz o co ten facet mnie nie obchodzi głuptasie - uśmiech na jej twarzy jest jaśniejszy od słońca
- szefowo problem mamy pan Jupiter przyjechał - Szczaw jeden z pracowników Mariki podbiegł do nas
- ale po co -
- pani ojciec nie chciał mu sprzedać rancza może po to wrócił - biegniemy szybko na ranczo.

Przed domem stoi wysoki mężczyzna w szarym garniturze i ciemnych okularach z szarymi włosami na tyle głowy
- dzień dobry - mówi ochrypłym głosem
- co pan tu robi ojciec wszystko panu powiedział ranczo nie jest na sprzedaż - Marika krzyczy na mężczyznę
- chce pani złożyć propozycję mój bratanek szuka żony a pani jest sama nasze rancza zyskały by dużo na tym małżeństwie co pani na to -
- pan nie mówi poważnie - krzyczę jeżeli wcześniej byłem wściekły to teraz spokojnie można to pomnożyć przez 1000
- przepraszam kim pan jest - pyta starzec
- Dante Wilczak chłopak Mariki - mówię obejmując ją ramionami
- no proszę szybka pani jest - spokojnie Dante spokojnie wkurzam się bardziej zamiast się uspokoić
- to nie pana sprawa proszę opuścić mój teren a odpowiedź na propozycje brzmi NIEEE!!! - krzyczy odpowiedź.
Siedzimy na ganku Marika jest tak samo zła jak ja
- jak on mógł złożyć mi taką propozycje przecież to aaaa - woła
- o ho czyżby mój brat znowu coś na rozrabiał - Gregor podchodzi do nas z uśmiechem
- tym razem nikogo nie pobiłem ale było blisko - mówię witając go
- a gdzie masz rodzinę - pyta Marika przytulając mojego brata
- dzieciaki bawią się z Figą przed domen a ja mam prośbę jeśli od mówisz zrozumiem -
- o co chodzi przecież wiesz że możesz na mnie liczyć - mówię
- muszę z Kasią jechać do szpitala coś się dzieje a nie chce brać dzieci czy możesz tak z tydzień się nimi zająć proszę -
- ty tak serio oczywiście że zajmę się nimi ty chcesz mnie urazić na serio myślałeś że się nie zgodzę -
- słuchaj dopiero co zacząłeś spotykać się z Marką nie chciałem wam sprawiać kłopotu - wyjaśnia
- jaki kłopot chętnie się z nimi lepiej poznam - Marika dodaje z uśmiechem
- jeeee zostajemy z ciocią i wujkiem ale super - krzyczą wesoło podbiegając i przytulając nas.

Przyszłość wzejdzie jak ranne słońce Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz