Postrzał

13 0 0
                                    

Marika

Wczoraj Gregor przywiózł dzieci i ich rzeczy przez tydzień będą u mnie.
Kiedy jeszcze śpią w mojej sypialni Bruno na kanapie a Liza na łóżku robię im śniadanie tosty z pastą jajeczną i mleko z miodem.
- dzień dobry ciociu - Liza podchodzi w swojej piżamie w biedronki
- dzień dobry dobrze spałaś - pytam podając jej jedzenie
- tak, a co będziemy dziś robić - pyta jedząc tosta
- proponuję jazdę konną co ty na to fajny pomysł - uśmiecham się
- tak, jesteś fajna ciociu fajnie że wujek cię ma jest teraz uśmiechnięty i wesoły - mówi biorąc solidny łyk mleka
- obgaduje cię mnie nie ładnie - Dante podchodzi przytula Lizę potem daje mi buziaka
- dzień dobry przepraszam zaspałem na śniadanie - Bruno zajmuje miejsce obok siostry przy wyspie

- nie ma sprawy proszę moja mama zawsze robiła tę pastę - mówię dając Dante-mu porcję
- pycha - woła Bruno

Po zjedzeniu Dante poszedł do pracy a ja z dziećmi do stajni
- dobrze myślę że Kim będzie odpowiednia - podchodzę do boksu biało szarej klaczy - wiecie co to woltyżerka - pytam patrzą na siebie z zachwytem
Dwadzieścia minut później jeżdżą na Kim podoba im się i to bardzo po kolejnych 20 minutach robią najprostsze ćwiczenia.
- przepraszam co pani robi z naszymi wnukami - odwracam się do źródła dźwięku starszej pary po 60 bogato ubranych
- kim państwo są i kto was wpuścił na mój teren - pytam
- ja szefowo przepraszam - Karol mówi nie patrząc ma mnie
- w porządku wracaj do swoich zajęć i zabierz Kim - bierze lonże i wychodzi
- ciociu to rodzice naszej ma - słowa Bruna zagłuszył wystrzał
- co to było - kobieta patrzy na mnie przerażona
- brzmiało jak o nie zostańcie tu zaraz wracam - biegnę w stronę z której dobiegł wystrzał na pod jeździe nikogo nie było pod podchodzę bliżej zero życia wchodzę do domu i zabieram pistolet taty jest naładowany jak zawsze dobrze
- ciociu chodzi szybko - Bruno krzyczy biegnę tam z bronią w gotowości.
Docieram do nich dzieci klęczą obok
- o nie nie Figa co - płacze
- tak ją znaleźliśmy - Liza przytula mnie
- czy to broń - babcia bliźniaków pokazuje na pistolet
- tak - płacze
- trzeba zadzwonić na policję - starszy mężczyzna wyjmuje telefon
- zadzwonię do szeryfa - zadzwoniłam do szeryfa i Dantego szybko przybyli

- kochanie nic wam nie jest - podbiega i przytula nas po kolei
- witaj Marika pokaż psiaka - prosi szeryf.
Prowadzę wszystkich do Figi która jest przykryta czarną folią.
- to był strzał z dubeltówki wszędzie poznam ten dźwięk - mówię gdy szeryf ogląda psa lekarz weterynarii który przyjechał z nim wyciąga pocisk
- tak to dubeltówka - potwierdza - co ona ma za obrożą - lekarz wyjmuje kartkę

Wyjedź stąd i zapomnij o ranczu i Dante jeśli nie chcesz żeby więcej bliskich ci osób ucierpiało

Szeryf czyta na głos Dante przytula mnie mocno łzy spływają mi po policzkach
- szeryfie to na pewno Ostry musi go pan aresztować on może komuś zrobić krzywdę - Dante krzyczy na szeryfa
- jeśli i na tym liście będą jego odciski zatrzymam go - mówi niespokojnie szeryf - teraz zajmij się Mariką i dziećmi - mówi podchodząc do lekarza.

Dante

Minął tydzień od śmierci Figi Marika powoli się pozbierała po tym wydarzeniu ja praktycznie mieszkam na ranczu rano jeżdżę do siebie przebieram się jadę do pracy i z powrotem na ranczo.
- Gregor dzwonił Kasia urodziła ale jeszcze cztery dni zostają czują się dobrze wysłał nawet zdjęcie małej - Marika informuje mnie gdy wychodzę z łazienki
- wspaniała wiadomość - kładę się obok niej i mocno przytulam - a ty jak się czujesz kochanie - pytam
- lepiej ale nadal boli - wtula się we mnie
- za jakiś czas pozostanie tylko blizna która będzie ci to przypominać -
- czym ja sobie zasłużyłam na takiego wspaniałego chłopaka - wchodzi na mnie i zaczyna kręcić biodrami
- co ty robisz - pytam zaskoczony
Marika całuje mnie namiętnie w odpowiedzi.

Przekręcam nas i teraz ja jestem na górze przejmując kontrolę nad pocałunkiem.
Szybko zdejmuje z mojej kobiety ubrania i zagłębiam w jej wejściu palec pompując powoli
- no dalej pokaż mi jak to jest być z prawdziwym mężczyzną - mówi wyzywająco rozbieram się szybko i wchodzę powoli w Marikę.
Gdy przyzwyczailiśmy się do tego uczucia zacząłem wbijać się w nią najpierw powoli potem coraz szybciej i szybciej.

Łapie ręce Mariki i przytrzymuje nad jej głową jedną ręką drugą kręcę kółka na jej łechtaczce całując jej idealne usta.
- TAK DANTE TAK - krzyczy dochodząc przedłużam ten stan i sam dochodzę krzycząc jej imię.
- Kocham cię - dyszę

Zasypiamy w swoim objęciach, jest mi tak dobrze z Mariką ale sprawa tych pogróżek nie daje mi spokoju.
Muszę coś z tym zrobić dla dobra mojej kobiety i wszystkich wkoło.
Całą noc myślę tylko o tym jak to zakończyć.

Ranek mija jak zwykle jemy śniadanie jadę do siebie przebieram się i do pracy.
Chodzę po całej przetwórni sprawdzając czy wszystko jest tak jak powinno.
Późnym wieczorem jadę na szybkie zakupy z dziećmi
- to co chcecie na kolacje - pytam patrząc na nie we wstecznym lusterku
- może zapiekanki -
- i frytki prosimy - śmieje się patrząc na ich miny
- zgoda ale musicie pomóc mi w zakupach zgoda -
- taaak - krzyczą na tylnym siedzeniu.
Parkuje pod sklepem i wychodzimy przy drzwiach stoi jeden z moich pracowników pan Edek
- witam szefa a te cuda to pana - pyta patrząc na dzieci
- mojego brata opiekuje się nimi a co u pańskiej rodziny wszystko w porządku - pytam bo jego żona ostatnio chorowała
- dobrze żona czuję się lepiej proszę podziękować pani Marice za zastąpienie jej w obowiązkach dzięki temu szybciej wyzdrowiała - mówi wycierając pot wierzchem dłoni
- na pewno podziękuje a pan niech przekaże żonie życzenia szybkiego powrotu do zdrowia -
- przekaże do widzenia szefie - żegna się i odchodzi.

Szybko zrobiliśmy zakupy i wróciliśmy na ranczo dzieci pobiegły do domu ja wyjąłem zakupy i ruszyłem za nimi
- hej kochanie jesteś w domu - wołam
jednak nikt nie odpowiedział szukam mojej dziewczyny jednak w domu jej nie ma nawet lepiej zrobię jej niespodziankę.
Kolacja gotowa jednak Mariki nadal nie ma
- dzieci idę poszukać cioci zostańcie w domu - wołam do nich wychodząc
Idę do stodoły po drodze widzę Karola
- nie wiesz gdzie jest Marika - pytam go
- wyjechała w pośpiechu jakieś dziesięć minut po panu kazała przekazać list - podaje mi kartkę

Ukochany przepraszam ale muszę
zniknąć zanim ktoś ucierpi
przeze mnie proszę opiekuj się ranczem nie szukaj mnie zapomnij
Na zawsze twoja
Marika

Zamurowało mnie moja Marika zostawiła mnie uciekła.
Mam w głowie mętlik ale jedno wiem muszę ją znaleźć.

Przyszłość wzejdzie jak ranne słońce Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz