Prolog
Zdawało się, że każdy kolejny wyjazd jest jeszcze gorszy od poprzedniego. Od początku powinienem wiedzieć, że tak będzie. Sama perspektywa rozstania z Didi napawała mnie strachem jeszcze zanim wiedzieliśmy, że do niego dojdzie. Obserwowałem jak stała na pomoście ubrana w letnią sukienkę, a jej miodowe włosy wirowały wokół niej w powietrzu. Wyczuła moją obecność, bo odwróciła się i spojrzała na mnie, a moje serce zabiło głośno i mocno, jakby chciało się wyrwać do niej. Smutny uśmiech, który pojawił się na jej wargach tylko zwiększył moje poczucie winy. Podszedłem powoli i objąłem ją w pasie przyciągając do siebie. Didi podniosła na mnie wzrok i poprawiła moje okulary. Ten czuły gest zawsze sprawiał, że całe ciało rozluźniało się przy niej.
- Nie muszę jechać – powiedziałem cicho opierając czoło o jej i zaciągając się zapachem z nutką cytrusów. – Mogę zostać z tobą, znaleźć pracę, a potem oboje pojedziemy. Wrócę na uczelnię za rok i...
- Nie – pokręciła głową, a w jej oczach pojawiły się łzy. – To już ostatni rok, Evan.
- Ale jedyny jaki spędzimy całkiem osobno – mruknąłem mocniej ją do siebie przyciągając. – Nigdy nie byliśmy bez siebie dłużej niż dwa tygodnie.
- Wtedy, gdy mama wysłała cię na obóz naukowy w trzeciej klasie – odpowiedziała z uśmiechem. – Pamiętam, że przywiozłeś mi wtedy kryształ, który sam wytworzyłeś.
Delikatnie pociągnąłem za łańcuszek na jej szyi wyciągając go na wierzch i biorąc w palce kryształ.
- Ten sam z którego pięć lat później dałem ci to – uśmiechnąłem się puszczając łańcuszek i wciągając głośno powietrze. – Będę do ciebie pisał i wracał tak często jak się da.
- A ja obiecuję, że namówię Aleksa, żeby mnie zawiózł do ciebie na jakiś weekend. Wiesz, z dala od rodziców moglibyśmy się całkiem dobrze bawić.
Na samą myśl moje nastoletnie ciało spięło się bardziej niż gotowe do działania. Nigdy nie pojmę jakim cudem ta śliczna dziewczyna chciała mieć ze mną cokolwiek wspólnego. Ale chciała, odkąd wprowadziłem się z rodzicami na jej ulicę, gdy miałem cztery lata. Biegała ze mną po podwórku, ścigała się na rowerze i słuchała wszystkich głupot jakimi chciałem się przed nią pochwalić. Skakała i płakała, gdy dwa lata przed czasem dostałem się na MIT. Oddała mi swój pierwszy raz, tak jak ja oddałem jej swój. Nie wyobrażałem sobie życia bez niej u mojego boku. Zrobiłem tysiące zajęć online, setki certyfikatów i łudziłem się, że nie będę musiał opuszczać stanu. Ale teraz musiałem, jeśli chciałem dostać cholerny dyplom.
- Nie chcę cię zostawiać, Didi.
- Wiem, kochanie - powiedziała czule przesuwając dłonią po moim policzku. – I ja też najchętniej bym cię nie puściła. Ale jesteś zbyt dobry, żeby stać tu w miejscu. Jedź i zrób pożytek z tego mózgu.
Bez słowa objąłem ją mocno wciągając w swoje ramiona i zapamiętując tą chwilę. Staliśmy przytuleni i chłonęliśmy swoje ciepło w naszym miejscu. Na starym pomoście z widokiem na jezioro w którym spędziliśmy wspólnie tyle czasu.
Kiedyś będziemy wspominać to z utęsknieniem i poczciwym uśmiechem na twarzy. Jak byliśmy młodzi, przestraszeni, otwarci i zakochani w sobie.
Kiedyś, kiedy już będziemy starzy, pomarszczeni siedzieć na werandzie naszego domu. Z pięknym ogrodem, obserwując bawiące się wnuki i psem przy nogach. Bo trzymając ją w ramionach, nawet z perspektywą rozstania na kilka tygodni wiedziałem, że Didi zawsze będzie moja.
Po prostu zawsze.
Od autorki:
Łapcie, misiaczki. To jest ledwie prolog i nie wiem kiedy pojawi się pierwszy rozdział. Ale jest sobota, a mnie aż skręca, że Was zostawiam w zawieszeniu.
Dlatego oficjalnie - część piąta Grimm Reapers należy do Ridera. I w związku z tym małe ogłoszenie parafialne - wiem, że wiele z Was czeka na Jokera, uspokajam, on jest następny ;)
Kiedyś, chyba w Sinie, zadałam Wam pytanie czy wolicie motyw second chance czy fake dating. Zdecydowana większość opowiedziała się za tym pierwszym, więc oto on.
Rider i jego second chance.
Buziaczki-misiaczki,
Rain
CZYTASZ
Grimm Reapers MC #5 Rider | ZAKOŃCZONE
RomanceWydawało mi się, że wszystko można oszacować. Świat kręcił się wokół liczb i ich wartości. A przynajmniej tak było dla mnie. Całe życie liczyłem i szacowałem - zawsze wychodząc na tym na plusie. Tak jak potrafiłem obliczyć skomplikowane działania ma...