Rozdział XII

2.9K 308 39
                                    

Rozdział XII

Rider

Odchyliłem się na krześle wyciągając ramiona nad głowę i strzelając karkiem. Przydałoby mi się chyba wybrać na dół i trochę poćwiczyć, bo od zeszłego tygodnia nie znalazłem na to ani minuty. Jeszcze trochę, a zacznę obrastać tłuszczem zapychając się babeczkami i kawą jako głównym składnikiem diety. Wtedy bracia na pewno będą mieli ze mnie ubaw. Nie to, że jakoś drastycznie dbaliśmy o naszą linię. Ciężko to robić, gdy spożywasz alkohol i jesz śmieciowe żarcie. Ale służba nauczyła nas, że musimy być gotowi do akcji w każdej chwili. Lepiej wtedy być w formie niż w niej nie być, nie? A teraz z tym całym gównem w postaci naszego cichego wielbiciela i wszystkim innym tym bardziej powinniśmy być gotowi. Tak, powinienem zrobić sobie przerwę, bo od pięciu godzin grzebałem w kodzie dla Richardsa. Może odrobina wysiłku i potu pobudzi szare komórki, które zbyt często wracały do mojego najświeższego wspomnienia. Jak na zawołania w mojej głowie pojawiła się uśmiechnięta, zrelaksowana twarz Madison i jej cichy szept tuż przed tym jak zasnęła. Kurwa, jak mnie korciło wtedy, żeby wziąć ją w ramiona, zanieść do łóżka i położyć się razem z nią. Zamiast tego obserwowałem ją jak stalker, którym bezapelacyjnie byłem. A tuż po wschodzie słońca wymknąłem się i wróciłem do klubu.  Strzeliłem raz jeszcze poruszając głową w prawo i lewo, a potem podniosłem się gotowy spełnić swój plan. Zanim jednak udało mi się odejść od biurka mój telefon zaczął wibrować. Spojrzałem zaskoczony na imię Dani, a moje serce podskoczyło z obawy. Kobieta Sina nie miała powodów by dzwonić do mnie w spokojne czwartkowe popołudnie. Zresztą z tego co wiedziałem powinna być teraz na dyżurze. Ta myśl tylko zwiększyła moje zaniepokojenie. 

- Dani?

- Hej Rider, dzwonię, bo pomyślałam, że chciałbyś o tym wiedzieć – zaczęła i sapnęła cicho. – Przyjedziesz do szpitala?

Moje instynkty od razu podniosły się i natychmiast ruszyłem do drzwi.

- Co się dzieje, Dani? Coś z Sinem? Mam zawołać chłopaków?

- Nie, nie – rzuciła szybko. – Chodzi...chodzi o Callie.

- Kurwa, co się stało?

- Nic, raczej nic poważnego w każdym razie – powiedziała i odetchnęła. – Naprawdę nie chcę rozmawiać o tym przez telefon. Przyjedziesz?

Już byłem na dole schodów i kierowałem się do drzwi łapiąc po drodze kluczyki.

- Będę za dziesięć minut.

Rozłączyłem się niemal wybiegając z domu. Na moje szczęście nie spotkałem żadnego z braci po drodze, po najpewniej zaraz chcieliby wiedzieć gdzie tak lecę. W mojej głowie przewijały się najgorsze możliwe scenariusze, nawet jeżeli Dani powiedziała, że wszystko jest ok. Nie, powiedziała, że raczej nic nie jest. Kurwa, kurwa. Czy coś się jej stało? Jest ranna? Miała wypadek? Gdzie jest Madison? Czy dzwoniła już do niej? Kurwa, może ja powinienem do niej zadzwonić. Może szpital nie miał do niej kontaktu. Nie, to nie możliwe, była matką oczywiście, że została poinformowana. Więc o co w tym wszystkim chodzi? Droga do szpitala minęła mi błyskawicznie, a gdy tylko wszedłem na izbę przyjęć Dani już czekała na mnie kręcąc się nerwowo przy stanowisku pielęgniarek. Od razu zobaczyłem, że jest zdenerwowana po tym jak nerwowo wykręcała dłonie i zagryzała wargi.

- Gdzie ona jest?

- Poczekaj – powiedziała i zatrzymała mnie unosząc dłoń. – Chodź ze mną.

Poszedłem za nią, a potem wszedłem do małego pokoju. Rozejrzałem się oczekując łóżek lub chociaż Callie czy Madison, ale pokój był pusty. I zdecydowanie nie była to sala dla pacjentów. Dani zaczęła chodzić nerwowo od biurka do kanapy, a w końcu zatrzymała się gwałtownie na środku.

Grimm Reapers MC #5 Rider | ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz