Rozdział XXVII

3.2K 293 30
                                    

Rozdział XXVII

Madison

- Więc? Co słychać u mojej siostrzyczki?

Odetchnęłam i zapadłam się w kanapę ściskając w dłoni kieliszek wina, który już na mnie czekał, gdy tylko wyszłam z łazienki. Evan wciąż usypiał Callie, a ja ledwo usiadłam, gdy zadzwonił Aleks.

- Halo, Madi?

- Jestem – mruknęłam cicho. – Myślę nad odpowiedzią.

- Coś się dzieje? Dlaczego nie...

- Nic się nie dzieje – odwróciłam się w stronę korytarza, by upewnić się, że Evan naprawdę wciąż jest z małą. – Nic strasznego w każdym razie.

- Więc co?

- Nie bardzo mam możliwość omawiać to z tobą w tym momencie.

Przez chwilę w słuchawce panowała cisza, a potem Aleks roześmiał się głośno na co przewróciłam oczami. To nie była nasza pierwsza rozmowa odkąd wyjechał. Aleks wręcz domagał się rozmowy przynajmniej raz dziennie, nie mówiąc już o tym, że notorycznie zasypywał mnie smsami. Denerwował się, że zostawił nas w Waverley, a ja to doskonale rozumiałam, więc nawet nie dyskutowałam z tą obsesją na punkcie tego co się u nas dzieje.

- U ciebie już po dziewiątej, nie? Evan wciąż u was?

Tak, mój brat jawnie próbował wybadać relacje moją i Evana, ale tutaj nie miałam zamiaru spełniać jego oczekiwań. Ta zachcianka musiała na razie pozostać bez odpowiedzi, bo sama nie wiedziałam co powiedzieć. Że jesteśmy razem? Nigdy sobie tego nie powiedzieliśmy. To wszystko po prostu się stało. Spał u nas każdej nocy przez ostatni tydzień i nie wyglądało na to, że w najbliższej przyszłości wybiera się do klubu. Opiekował się Callie i mną, robił zakupy i przywoził je ze sobą. Tak zwyczajnie, bo rano zobaczył, że kończy mi się mleko. Naprawił zlew, a dziś przyszła paczka z nowymi, cholernie drogimi ręcznikami, które miały zastąpić te, które zostały bezpowrotnie zniszczone podczas małej powodzi.

- Usypia Callie – powiedziałam tylko mając nadzieję, że zmieni temat.

- Mała go uwielbia, co?

- Tak – uśmiechnęłam się automatycznie.

To jak bardzo Callie i Evan zaskoczyli od razu było niepojęte, ale jednocześnie tak bardzo oczywiste. Rozumieli się bez słów, choć jeszcze kilka miesięcy temu nawet nie wiedzieli o swoim istnieniu.

- A ty?

Czy ja uwielbiałam Evana? Och, żeby to było tylko to. Wtedy może łatwiej byłoby mi z nim przebywać i bronić się przed jego urokiem. Ale nie, to nie było uwielbienie. Kochałam go całym sercem i z każdym dniem rozumiałam to coraz bardziej.

- Jak poszedł trening?

- Nie mówienie o tym niczego nie zmieni, Madi – powiedział cicho, a jego głos przybrał łagodną i spokojną nutę.

Zabawne, że jeszcze wcale nie tak dawno musiałam go upominać, żeby nie zatłukł Evana swoimi pięściami. A teraz zdawało się, że znów są doskonałymi kumplami. Milczałam starając się wymyślić co mogę powiedzieć, by dał mi spokój.

- Wybaczyłaś mu przecież. Wiem, że tak, bo cię znam, siostrzyczko. I wiedziałem jak na was patrzył, nie da się tego ukryć ani udawać.

Czy naprawdę wybaczyłam? Upiłam łyk wina zastanawiając się nad jego słowami. Nasze rozstanie było najgłupszą rzeczą pod słońcem. Jawnym obrazem braku komunikacji, niedojrzałości i młodzieńczej głupoty. Głównie ze strony Evana i tego nie miałam zamiaru zakrzywiać. To była jego decyzja, ale nie mogłam go wiecznie obwiniać. Zwłaszcza, że ostatnie miesiące pokazały, że mu na nas zależy. Zarówno na Callie jak i na mnie. Czy więc nadal żałuję, że tak się to potoczyło? Kiedyś tak było, ale lata, które mam za sobą zmieniły mnie, dały mi siłę i pewność siebie, której wcześniej nie miałam. Więc w jakiś sposób mnie ukształtowały, a musiałam przyznać, że całkiem polubiłam tą siebie.

Grimm Reapers MC #5 Rider | ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz