Chciałabym powiedzieć, że rozmowa z Syriuszem zmieniła moje życie i od tamtej pory wszystko było dobrze. Ale to chyba tak nie działa, niektórych sytuacji nie uzdrowią same słowa, a w szczególności wtedy, gdy zostały jedynie wysłuchane, nie powiedziane.
W tym konkretnym przypadku, przeze mnie. Bo przecież wyznanie prawdy jemu powinno stanowić jedynie początek. Byłam winna to samo także innym osobom, mamie, tacie, przyjaciółkom...
Ciężki wybór. Od kogo bym nie zaczęła, zapowiadało się strasznie.
Swoją drogą, myśląc o ,,przyjaciółkach" nie miałam już z tyłu głowy Poppy, Amrity i Chloe. Zadziwiające, jak się to wszystko zmienia z czasem. Choć, szczerze, im by było znacznie łatwiej wyznać skalę całego tego chaosu, w jakim utonęłam na własne życzenie. McMillan i tak znała prawdę, co więcej, musiała mnie przecież choć trochę rozumieć. Ale dziewczyny z dormitorium? Zawsze lekko spięta, akuratna Lily? Dorcas, która potrafiła głośno bronić swoich przekonań?
Nie byłam gotowa na ich ocenę. Syriusz mógł sobie mówić, że prawdziwe przyjaciółki wybaczą najgorsze głupoty. Wiedział sporo o życiu, to fakt, ale nie miał skąd znać realiów dziewczyńskiego świata. Jeśli jesteś kobietą, otoczenie nieustannie przyznaje ci punkty lub odejmuje je z błahych powodów. Czasem nawet nie jesteś tego świadoma do momentu, gdy wypadasz totalnie na minus. Zrobisz jakiś większy krok i okazuje się, że to właśnie o ten jeden za daleko.
Dlatego czekałam. Przychodziło mi to paskudnie łatwo, bo nawet miałam dodatkowy, wygodny powód w postaci próbnych sumów i ogólnego natężenia nauki o tej porze roku. Wprowadzanie dodatkowych zakłóceń wydawało się co najmniej niewskazane. Nawet Huncwoci delikatnie przycichli - choć, według mnie, jedynie zbierali siły. Urodziny Jamesa przypadały na weekend tuż przed egzaminacyjnym tygodniem, zostały więc przełożone na termin już po naszym powrocie z ferii wielkanocnych.
- Panie i Panowie, mogę użyć tylko jednego słowa - ogłaszał przez magiczny megafon, balansując na oparciu fotela - Epickość. Zbierajcie siły w te Święta, bo będą wam potem potrzebne...
Jeszcze zanim zleciał, przygniatając Petera z okropnym chrupnięciem (jak się potem okazało, wywołanym wielką paczką słonych paluszków), oznajmił, że celebrację zaplanowano podwójnie. Minione urodziny Remusa były bowiem, z uwagi na jego chorobę, zdecydowanie zbyt ubogie jak na huncwockie standardy.
Ktoś mógłby uznać to za błahostkę, ale ta informacja znacząco poprawiła nastrój w Wieży Gryffindoru. Wszyscy czuli, że powrót z wypoczynku w rodzinnym domu będzie zdecydowanie lżej strawny w połączeniu z szumnie zapowiadaną imprezą.
Ja myślałam głównie o tym, jak powiedzieć mamie prawdę. Naprawdę miałam zamiar ją wyjawić, chociaż częściowo. Ale...
– Co słychać u Syriusza?
To było pierwsze pytanie, które zadała, gdy wróciłam z Hogwartu na ferie wielkanocne. Nie: czy tęskniłam za domem, jak się mają moje przyjaciółki, a może w jaki sposób spędzam czas wolny? Niechby chociaż zapytała o egzaminy. Wszystko, tylko nie to.
Tyle, że niestety, tak naprawdę, przez całe dwa wspólne tygodnie nie interesowało jej nic poza tym.
**
Nie porozmawiałam z mamą i to mnie dręczyło. Wiedziałam, że nie poczuję się lepiej ze sobą, póki nie przełamię własnego lęku. Dlatego na wyjawienie całej sprawy z Syriuszem dziewczynom z dormitorium wyznaczyłam sobie termin - maksymalnie dzień przed urodzinami Jamesa.
Zwlekałam do ostatniej chwili, był już wczesny wieczór, gdy zapowiedziałam, że chcę się czymś podzielić. Przeniosły na mnie wzrok, wszystkie trzy, spanikowałam i po prostu zrzuciłam tę bombę. Odpowiedziała mi długa chwila ciszy.
CZYTASZ
Edukacja Marlene [Dorlene, Era Huncwotów]
Fanfic[PL] Piętnastoletnia Marlene McKinnon jest dobrą uczennicą. Choć jeszcze nie wie, co chce robić w przyszłości, czuje się dobrze przygotowana do nadchodzących SUMów. Tylko jakiś cichy, ale coraz częściej powracający głos w głowie mówi jej, że szkoła...