#3

300 41 328
                                    

– Słyszałem, że ci się podobam. To stąd ta cała akcja z autografem i lekcjami?

Fala gorąca, która rozlała mi się od czoła aż po dyskretnie wyeksponowany dekolt, miała pewnie jakieś zalety. Dzięki niej wyglądałam jak idiotka złapana na zawiłej próbie podrywu, a nie idiotka obtaczająca całe swoje życie w coraz grubszej panierce z kłamstwa.

– Gdzie... słyszałeś? – wydusiłam, wbijając sobie paznokcie w przedramiona. Według ,,Czarownicy", ten sposób powinien powstrzymywać rumieńce. Działał na wszystkich, tylko nie na mnie.

– Powiedziała mi to Mandy... albo może Mindy. Taka Puchonka w każdym razie, łazi za mną od jakiegoś czasu. Czyli nie kłamała? Dopuszczałem możliwość, że zmyśla, żeby zagadać.

Kim, do ciężkiej cholery, jest Mindy z Hufflepuffu i skąd TO wie.

– Nie kłamała – powiedziałam zrezygnowana, bo jakie miałam wyjście. Skoro podczas tych feralnych ferii gwiazdkowych powiedziałam A, wmawiając matce, że w końcu zachowuję się jak normalna córka i mam swoją pierwszą sympatię, należało teraz rzec również B.

Syriusz nie wyglądał ani na specjalnie zaskoczonego, ani na urażonego. Skończywszy rozsuwać meble w pustej o tej porze klasie transmutacji, przysiadł swobodnie na jednej z ławek. Wszystko było gotowe do ćwiczeń Patronusa, które mi obiecał w zamian za autograf gitarzysty Obsidian Wands, ale jakoś nie wyobrażałam sobie luźnego przejścia do trenowania zaklęć po takim wstępie.

– To jest... okej dla ciebie? – palnęłam, bardzo chcąc powiedzieć cokolwiek.

Black zaśmiał się beztrosko, ani trochę nie zdeprymowany. Tego właśnie powinien mnie nauczyć, nie tylko obrony przed czarną magią. Jego mało co było w stanie zbić z tropu.

– Słuchaj Marlene, jakkolwiek to brzmi, takie coś przydarza mi się stale. Przywykłem i nie przeżywam, ale lubię mieć jasność, dlatego zapytałem.

– Co teraz będzie? Nie chcesz już udzielać mi lekcji?

– Skąd! – zaprzeczył natychmiast – Naprawdę potrzebuję tego autografu Clive'a. Poza tym...

Uśmiechnął się nieoczekiwanie i pomyślałam, że bardzo bym chciała, by to coś we mnie... poruszyło. Jakąś strunę, której istnienie odkryłam dopiero niedawno, niestety, nie w towarzystwie żadnego z obiecujących młodzieńców.

– W sumie, to doceniam twoją inicjatywę – dokończył, wyciągając swoją różdżkę i jak gdyby nic ustawiając się obok – Pomysłowość też.

Płynnie przeszedł do instrukcji dotyczących zaklęcia, nie dając mi czasu na odpowiedź. Nie czułam zresztą takiej potrzeby - przyjęłam do wiadomości, że dostałam właśnie swoją szansę, zielone światło na poznanie Syriusza bliżej. I, o ile nie wywołało to we mnie szalonej ekscytacji, poczułam się zdecydowanie podbudowana.

*

Pierwsze ćwiczenia z Syriuszem dodały mi pewności siebie także dlatego, że samo zaklęcie nie poszło najgorzej. W przeciwieństwie do naszego profesora obrony, Black opowiedział mi, jakie sam miał trudności na początku, zwłaszcza z doborem odpowiedniego wspomnienia. To było odświeżające - nauczyciele powinni zdecydowanie częściej wspominać o swoich porażkach, zamiast zachowywać się, jakby wyszli z brzuchów matek ze znajomością Standardowej Księgi Zaklęć co najmniej na szóstym poziomie.

Na fali sukcesu, prosto z naszej lekcji Patronusa postanowiłam pójść do dormitorium siódmoklasistek, by w końcu powiedzieć Chloe, żeby przestała rozpowiadać o mnie i Syriuszu. Choć przerwa świąteczna skończyła się już dobre dwa tygodnie wcześniej, nadal nie spędzałyśmy ze sobą zbyt wiele czasu. Początek nowego roku sprawił, że wizja egzaminów zyskała na dobitności, w szczególności dla piąto- i siódmoklasistów. Sama zaczynałam się leciutko denerwować, choć od zawsze miałam dobre wyniki, bo po prostu lubiłam naukę, zdobywanie punktów i bycie chwaloną przez profesorów. Tyle razy wspominali o SUMach, że wyrosły one w oczach ludzi z mojego roku do rozmiaru jakiegoś mitycznego starcia, do którego nawet dziesięć lat w Hogwarcie nie zdołałoby nas przygotować. Najbardziej świrowała Lily, rzecz jasna. Choć usilnie próbowała utrzymać należny osobie przyjętej do grona prefektów godny spokój, nawijała o egzaminach bez ustanku. Już dwa razy widziałam, jak Remus powstrzymuje ją przed pójściem do biblioteki prosto z patrolu. 

Edukacja Marlene [Dorlene, Era Huncwotów]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz