Ach ci rodzice

1.9K 132 11
                                    

Nie dało się. Co jest do cholery?! Tak jakby on trzymał te spodnie. No i tak właśnie było. Chłopak trzymał je kurczowo tak, że nie miałam szans nic z nimi zrobić. Nie dałam rady wygrać z jego uporem.

- Dziewczyno co ty robisz? - był zirytowany. Tylko nie wiem czemu. Rzuca się na niego taka laska, a on się wkurza. To było dziwne. I co to w ogóle za pytanie. Chyba było jasne co chciałam zrobić. Spojrzałam tylko na niego jak na jakiegoś głupka. Przecież przez spodnie się nie da! Jacek usiadł i spojrzał mi w oczy.

- Co się z tobą dzieje Maryśka? Czemu tak dziwnie się zachowujesz? Coś się stało? - wzrok miał zatroskany. - Ty taka nie jesteś. Później byś tego żałowała.

- Nic mi nie jest. Wiem, że mnie bardzo lubisz więc czemu nie chcesz się ze mną kochać? - poczułam się urażona. Odwróciłam głowę w drugą stronę, bo czułam, że zbiera mi się na płacz.

- To nie o to chodzi. Pewnie, że bym chciał, ale nie w taki sposób. Widzę przecież, że coś z tobą jest nie tak - otarł moją samotną łzę, która spłynęła mi po policzku. - Masz jakiś problem?

No cóż, chłopak miał rację. Poznaliśmy się niedawno, a już tak dobrze mnie znał. Spuściłam wzrok. Teraz było mi strasznie głupio.

- Masz rację - zrobiłam pauzę. Trudno było mi o tym mówić. - Myślę, że chciałam się tobą pocieszyć. To było bardzo samolubne - powiedziałam. - Ale ty na pewno też czerpałbyś z tego przyjemność - dodałam szybko. Jakby to miałoby cokolwiek zmienić.

- A pomyślałaś choć przez chwilę jak później byś się czuła? - i znowu ten zatroskany wzrok. Zaczynało mi się to podobać, że tak się o mnie martwi. Zazwyczaj mogłam liczyć tylko na siebie. Miło wiedzieć, że w końcu pojawił się ktoś, kto będzie mnie wspierał.

- Nie, o tym akurat nie myślałam. Teraz chciałam poczuć się lepiej. Nie myślałam o tym co będzie później.

- To może skończmy już ten temat i zapomnijmy o całym tym zdarzeniu. A teraz powiedz mi co się stało.

- To wszystko przez moje niby przyjaciółki. Rozpowiedziały wszystkim kim jesteś. Cała szkoła o tym mówi. A na dodatek ten dupek tu przyjechał. Ubzdurał sobie, że chodzimy ze sobą i..., i że go zdradziłam z tobą. Ostatnio zrobił mi awanturę. Nie chciał mnie widzieć, a dzisiaj jakby nigdy nic przyjeżdża tu i mówi, żebym cię zostawiła i była z nim tylko dlatego, że ma mnóstwo kasy i może mieć wszystko czego tylko sobie zażyczy. On też na ciebie zaczął gadać i gdybym nie była tak zmęczona po treningu to bym się wróciła i dała mu w pysk - wyrzucałam z siebie słowa tak szybko, że aż brakło mi tchu.

Chłopak lekko się uśmiechnął i machnął ręką.
- Daj spokój. Szkoda rąk na tego pajaca. A wiesz ja też miałem dzisiaj ciekawy dzień - teraz już całkiem odsłonił swoje ząbki w uśmiechu. - Do warsztatu przyjechał ten laluś, z którym byłaś odebrać samochód.

- No co ty mówisz i tam zajechał? - weszłam mu w słowo. Nie podejrzewałam go o to. Zadziwił mnie.

- Czyli to ten sam? - chłopak chciał się upewnić. Ja tylko kiwnęłam głową.

- No to niezły wariat. Wiesz powiedział mi, że mam się odwalić od jego dziewczyny. Ale ja go tylko wyśmiałem i wywaliłem za drzwi. Jakoś za bardzo nie stawiał oporu - Jacek zaczął się śmiać.

Mi też powoli udzielał się jego dobry nastrój. Ten jego szczery uśmiech był bardzo zaraźliwy. Powoli i ja zaczęłam się uśmiechać.

- Ooo i tak już dużo lepiej - znienacka objął mnie swoim silnym ramieniem.

Niby taka zwykła rozmowa, a jednak zadziałała. Nie zauważyłam, że zleciało już tyle czasu. Śmieliśmy się tak głośno, że nie usłyszałam kiedy wrócili moi rodzice. Zaczynało się ściemniać kiedy zeszliśmy na dół. Staraliśmy się być cicho. W sumie nawet nie wiedzieliśmy czemu, ale tak było śmieszniej. Niestety nie wyszło nam to za bardzo, bo ciągle się śmialiśmy.

- A ty się gdzieś wybierasz moja panno? - nagle usłyszałam stanowczy głos mojej mamy. Stała na korytarzu z założonymi rękami i przyglądała się co wyprawiamy. Minę miała niewesołą, zresztą jak zawsze.

- Ups... Nie udało nam się - powiedziałam i oboje wybuchnęliśmy śmiechem.

Mama dziwnie się na nas patrzyła. Jakby próbowała rozgryźć co tu się dzieje. Jacek opanował się pierwszy i usiłował wydobyć z siebie kilka słów.

- Dzień dobry, a raczej dobry wieczór pani - ukłonił się i nagle znowu zaczęliśmy się śmiać.

- Mamo ja tylko odprowadzam gościa do drzwi.

Spojrzała na mnie i zaraz na chłopaka obok. Oj chyba jej się nie spodobał. No tak , ale co tu się dziwić. Nikomu nie pasuje. A moja mama jest szczególnie wybredna. Szczególnie w kwestii układania mi życia. Teraz jednak nie za bardzo mnie to obchodziło.Mi pasował i coraz bardziej zaczynałam go lubić. A może zaczynałam czuć coś więcej.

- Ten piękny samochód to tego twojego gościa? - znienacka dołączył się tato. Nie miałam pojęcia skąd się tu wziął.

Tato był zupełnie inny niż mama, dlatego całe życie zastanawiałam się jak funkcjonuje ich związek. Przede wszystkim tato był spokojny, zawsze słuchał mojego zdania i brał je pod uwagę, co u mamy nigdy nie miało miejsca. Miał jednak jedną, bardzo poważną wadę. Był pracoholikiem. Wiecznie nie było go w domu, zarabiał za to na prawdę spore pieniądze, co bardzo pasowało mamie.

- Tak proszę pana to moje cacko - dumnie dezwał się Jacek.

- Kiedyś też takim jeździłem. Och... ale ile to było lat temu. Jeszcze Marysi na świecie nie było - powiedział rozmarzony. Myślami pewnie był w tamtych beztroskich czasach. - Może zostaniesz na kolacji? Za chwilę będzie gotowa?

Nie wierzyłam w to co słyszę! To chyba pierwsza osoba, która zaakceptowała tego chłopaka. Cicho zachichotałam jak głupia, ale na prawdę cieszyłam się że słów ojca.

- Bardzo chętnie bym został. Myślę, że znaleźlibyśmy wspólne tematy. Jednak  tym razem nie mogę skorzystać z zaproszenia. Muszę już wracać do domu, ale innym razem bardzo chętnie, jeśli propozycja będzie aktualna - serdecznie uśmiechnął się do mojego ojca.

- Oczywiście, że będzie aktualna. Koniecznie będę musiał obejrzeć twój samochód.

- Dobrza Jacek chodź odprowadzę cię do samochodu - popchnęłam go lekko w stronę drzwi. Zaczynało robić się na prawdę miło i nie chciałam żeby mama to zniszczyła. Widziałam, że aż gotuje się w środku.

- Całkiem spoko ten twój ojciec - powiedział chłopak, kiedy byliśmy już na zewnątrz.

- Tak, ale za to mama nie za bardzo. Widziałeś ten jej przenikliwy wzrok? Będą z nią kłopoty - dałam mu buziaka w usta i odjechał.

***

Wiedziałam, że kolacja nie będzie należała do najmilszych. Nie obejdzie się bez szczegółowego wywiadu. Mama wypytywała się o wszystko i coraz bardziej rzedła jej mina. Za to ja z zadowoleniem na ustach udzielałam jej wszystkich odpowiedzi. Niczego nie pominęłam. Sprawiało mi to satysfakcję i coraz bardziej byłam przekonana, że Jacek to odpowiedni chłopak dla mnie i właśnie wtedy usłyszałam coś zupełnie odwrotnego.

- To nie jest chłopak dla ciebie dziecko - bardzo stanowczo oznajmiła mama.

- No także twoim zdaniem ten dupek Przemek jest lepszy?

- Jak ty się wyrażasz! Pewnie od niego nauczyłaś się takich słów? - odpowiedziała oburzona.

- Nie! To życie mnie tego nauczyło.

- A mi się nawet spodobał ten chłopak - znowu znienacka dołączył się tato. - Jest dobrze wychowany i ma dobry gust.

- Jasne. To wszystko przez ten samochód! Mario ja nie wyrażam zgody na tą znajomość. Nie życzę sobie abyś spotykała się z tym chłopakiem - wręcz na mnie nawrzeszczała. - To jakiś bandyta. Jeszcze zrobi ci krzywdę. Dziecko, zrozum, to dla twojego dobra.

- O nie! Tak nie będzie! Jestem dorosła i sama będę decydowała o sobie! Już i tak za długo ustawiałaś mi życie - zrobiłam pauzę, aby złapać oddech. - Będę się z nim spotykała. To dobry chłopak. I myśli. Nie tak jak ci co tobie się podobają. Zakochani w sobie lalusie, którzy myślą, że wszystko im się należy i wszystko mogą bo ich rodzice są bogaci - krzycząc wstałam od stołu, złapałam kurtkę i wyszłam z domu.

Piękna i bestiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz