Wyjazd

1.8K 121 1
                                    

Byłam lekko zszokowana. Myślałam, że to tylko takie żarty, ale chłopak wyglądał na poważnego. Zrobiło mi się ciepło na sercu. Nigdy czegoś takiego nie czułam.
Zapadła cisza. Nie wiedziałam co mam powiedzieć. Byłam taka szczęśliwa. Ale Jacek chyba czekał jak w końcu mu coś odpowiem. Złapałam go za rękę.
- Bardzo się z tego cieszę i wiesz ja chyba mam tak samo. Pierwszy raz mam takiego chłopaka i szczerze mówiąc jesteś najlepszy. I nie obchodzi mnie wcale co mówią moi znajomi albo rodzice. Mam ich wszystkich gdzieś. Ty jesteś najważniejszy. - Popłynęłam z tymi wyznaniami, ale chciałam, żeby o tym wiedział.
- Wow. Jestem pod wrażeniem. Nie wyglądasz na taką, która zdanie innych ma gdzieś.
- Bo tak było przed tym jak cię poznałam. Teraz jestem zupełnie inną osobą.
- To ja cię tak odmieniłem?
- Nooo tak. Na to wychodzi.
Trochę jeszcze podyskutowaliśmy i późnym wieczorem wróciłam do domu. Oczywiście nie obyło się bez pytań, ale od razu powiedziałam gdzie byłam i poszłam do pokoju.

Kolejne dni upływały mi zazwyczaj na treningach i spotkaniach z Jackiem. I szczerze było mi tak dobrze.
Ostatniego dnia w szkole przed moim wyjazdem wychowawczyni wpadła na wspaniały pomysł, żeby zrobić mi pożegnanie. Jakby mi na tym zależało. Tak strasznie się cieszyłam, że choć tydzień będę miała wolny od tych wszystkich ludzi ze szkoły i spędzę go z Jackiem i Marlenką, bo postanowiłam ją zabrać. Zaczęłyśmy się widywać i nawet dobrze się dogadywałyśmy chociaż pochodziłyśmy z zupełnie innych światów.
Kiedy weszłam do sali gdzie miałam godzinę wychowawczą aż zaniemówiłam. Moja klasa zrobiła wielki transparent i wszyscy zaczęli krzyczeć.
- Marysia musisz wygrać!
- Będziemy ci kibicować.
- Roznieś ich wszystkich!
A potem każdy mnie uściskał, nawet Olka i Julka podeszły uradowane.
- Wiesz chciałyśmy cię przeprosić za to jak się zachowywałyśmy. Byłyśmy głupie. To co zgoda? - Olka zrobiła słodkie oczka.
- Znam cię bardzo dobrze i wiem, że za tym coś się kryje. - Zastanowiłam się chwilę i dodałam. - Ach pewnie dowiedziałyście się, że mogę zabrać dwie osoby ze sobą. - Dziewczynom zrzedły miny. - Ale spóźniłyście się. Zabieram Jacka i Marlenę. Będziemy się wspaniale bawić we Włoszech. - Odwróciłam się i odeszłam. Nawet słowa nie dałam im powiedzieć.

- Marysiu musimy już wychodzić. Taksówka czeka! - Tato krzyczał z dołu.
- Już przecież idę. - Złapałam torebkę i ruszyłam na dół.
- Z resztą widzimy się na lotnisku tak?
- Tak tak. Już jadą. - Odpowiedziałam zdyszana.
- Podoba mi się to.
Tato zawsze cenił w ludziach punktualność, dlatego tak mnie poganiał. Mama już siedziała w aucie. Nie była zadowolona z tej podróży. Pewnie wolałaby siedzieć w domu. A jeszcze kilka tygodni temu tak się cieszyła. W końcu Rzym to jej ukochane miasto.
Przez całą drogę nic się nie odzywała, tylko ja z tatą ciągle nadawaliśmy. Głównym tematem były zawody oczywiście.
- No w końcu jesteśmy. - Burknęła mama.
Zabraliśmy bagaże i ruszyliśmy w stronę wielkiego budynku. Od razu zauważyłam moich towarzyszy podróży. Machnęłam do nich i skierowaliśmy się do odprawy.

W samolocie rodzice siedzieli z trenerem, a my za nimi.
- Boję się. - Powiedziała roztrzęsiona Marlenka.
- To jej pierwszy raz. - Powiedział Jacek.
- A twój to może nie? - Oburzyła się dziewczyna.
- Też, ale ja się nie boję. - Wypiął jej język.
- Dobrze, to siadaj w środku. Może będzie ci lepiej. Lot i tak nie będzie trwał zbyt długo. - Pocieszałam ją. I trochę pomogło bo dziewczyna już się nie trzęsła.
- Nie mogę się doczekać kiedy będziemy na miejscu. Zawsze chciałam zobaczyć Rzym. Strasznie się cieszę, że akurat mnie zabrałaś. - Marlenka mocno mnie przytuliła.
To było bardzo przyjemne. Jak już zdarzyło nam się tulić z dziewczynami to było zupełnie co innego. Chyba dopiero teraz zrozumiałam co to prawdziwe uczucia. Wcześniej to wszystko było takie udawane, sztuczne.
Przez te rozmyślenia nie zauważyłam, że zbliżamy się do lądowania. Rozejrzałam się. Jacek leżał oparty o ramię Marleny. Chyba przysnął. Ona też miała przymknięte oczy. Lekko szturchnęłam ją w ramię. Przebudziła się zdezorientowana.
- Co się stało?
- Będziemy lądować. Musimy się zapiąć. Obudź Jacka.

Kiedy wychodziliśmy z lotniska każdy był zmęczony. Pojechaliśmy do hotelu i każdy rozszedł się do swoich pokoi. Naszykowałam gorącą kąpiel, włączyłam muzykę i zaczęłam się relaksować. Leżałam tak w wannie z zamkniętymi oczami, kiedy dostałam smsa. Sięgnęłam po telefon. To był Jacek.
"Mam nadzieję, że jeszcze nie śpisz. Wiesz jakoś strasznie mi ciebie brakuje. Może się spotkamy?"
Ooo był słodki. Dopiero co się widzieliśmy, a on już tęskni. W sumie to mi też bardzo brakowało jego bliskości. Szybko mu odpisałam.
"Zapraszam do siebie za jakieś pół godzinki :*"
Wyszłam z wanny i zaczęłam się ogarniać.
Usłyszałam ciche pukanie do drzwi. Szybko otworzyłam, a w drzwiach pokazała się moja mama. Dobrze, że mam na sobie szlafrok. Zajrzała mi do pokoju.
- Jesteś sama? - Zapytała po chwili.
- Tak. Zaraz kładę się spać. A z kim miałabym być? Przecież każdy poszedł odpocząć.
- Aha. - Mama chyba nie wiedziała co powiedzieć. - To idź spać dziecko. Musisz być w formie. - I zamknęła drzwi.
Odetchnęłam z ulgą, a za chwilę znowu usłyszałam pukanie. Tym razem to był on. Szybko wciągnęłam go do środka, a on zaczął się śmiać.
- Co boisz się mamusi? - Mówiąc to ciągle się śmiał.
- Widziałeś, że tu była?
- Tak. W ostatniej chwili się schowałem, ale nie zauważyła mnie na szczęście. Zobacz co mam. - Pomachał mi butelką przed oczami.
- Dopiero zauważyłam, że masz szampana. - Zaczęłam się śmiać.
- Tylko nie zabrałem kieliszków.
- Spoko. Zaraz coś znajdę. - Przeszperałam szafki i znalazłam kieliszki.
Wypiliśmy kilka kieliszków i już nie mogłam czekać dłużej. Tak bardzo pragnęłam jego bliskości. Przysunęłam się do niego bardzo blisko. Spojrzałam mu głęboko w oczy i szeroko się uśmiechnęłam.
- Bardzo się cieszę, że jesteś tu ze mną. - Wyznałam mu.
Jacek objął moją twarz i złożył na mych ustach gorący, słodki pocałunek. Od razu się rozpłynęłam. Chciałam więcej. Tak bardzo tego pragnęłam. Praktycznie co noc myślałam o naszym pierwszym razie. Był cudowny i chciałam to powtórzyć.
Zaczęliśmy się całować coraz namiętniej i bardzo łapczywie. Szybko zsuną ze mnie szlafrok, a pod nim miałam tylko bieliznę. Miałam nadzieję, że tak to się skończy i dlatego nic nie zakładałam.
Zaraz i ja zabrałam się za rozbieranie chłopaka. Byliśmy już prawie nadzy, rozpaleni i zatraceni tylko w sobie, kiedy przerwało nam głośne pukanie do drzwi.

***
Bardzo przepraszam was wszystkich za moją nieobecność, ale kompletnie nie miałam czasu.
Łapcie kolejny rozdział ;)
Mam nadzieję, że wam się spodoba :*

Piękna i bestiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz