22.

1K 52 15
                                    

Do szpitala przyjechał Alan, aby złożyć zeznania. Co prawda wiedziałam, że będę musiała je złożyć, jednak nie byłam gotowa na to, aby opowiadać co się tam stało.

Chcę o tym zapomnieć.

Drzwi się otworzyły, a w nich stanął szef policjii w Duskwood.

- Dzień dobry, Sarah - powiedział na wejściu z smutnym wyrazem twarzy.

Nadal pamiętam, jak mnie miło ugościł, gdy potrzebowałam noclegu.

Z racji, że nadal nie potrafiłam mówić, wzięłam notes do ręki i zaczęłam pisać.

Dzień dobry, Alan :)

Odwróciłam w jego stronę notes z tym napisem, a mężczyzna po chwili nachylił się i przeczytał słowa, po czym się uśmiechnął.

- Rozumiem, że masz problemy z mową, dlatego nie będę zadawał dużo pytań, dobrze? - zapytał, na co starałam się lekko kiwnąć głową, co zauważył i uznał za zgodę.

- Okej, zatem przejdźmy do pierwszego pytania - zaczął coś pisać w swoim notesie, a po chwili podniósł głowę i jego wzrok napotkał mój. Mogłam wywnioskować z jego spojrzenia, że mi współczuje. - Co było powodem, dla którego pojechałaś do jego mieszkania?

Zwabił mnie tam pod pretekstem smutku i prosił mnie, abym przyjechała, bo chciał się zwierzyć

Moja dłoń podczas pisania tego zdania zaczęła drżeć. Trzęsącymi się dłońmi odwróciłam notes w stronę Alana.

- Dobrze - zapisywał coś w międzyczasie kiwając głową.- J zgodziłaś się, dlaczego? - spojrzał na mnie pytającym wzrokiem.

Chciałam go wesprzeć, a przede wszystkim pomóc

- Dobrze - powtórzył i zaczął zadawać kolejne pytanie. - Czy sądziłaś, że Phil może być do tego zdolny?

Nie. Zaufałam mu

- Dobrze, w takim razie na dzisiaj już koniec - oznajmił i wychodząc rzucił krótkie - trzymaj się - i wyszedł.

Położyłam się, odkładając notes oraz dlugopis na szafkę nocną.

Usłyszałam ciche pukanie w drzwi, które się po chwili otworzyły. Zdołałam zobaczyć tylko czarną czuprynę, ponieważ twarz zasłaniał bukiet różowych stokrotek.

Podszedł do mnie i położył bukiet na moich kolanach, szybko się odsuwając, żebym nie poczuła się niekomfortowo.

- Mam nadzieję, że lubisz stokrotki - zaczął lekko zakłopotany. - Nigdy nie rozmawialiśmy o tym, co lubisz, za co najmocniej przepraszam, jeżeli chcesz, mogę kupić inne, takie, jakie by ci odpowiadały - zakończył swój potok słów, drapiąc się w tył głowy.

Są piękne, Jake. Dziękuję

- Może porozmawiamy o tym, co lubisz? - zapytał, a jego policzki oblał rumieniec. Jake się rumieni.

Pewnie

- W takim razie, co lubisz robić, Sarah.

Lubię gotować, rysować, choć słabo mi to wychodzi. Lubię jeszcze tańczyć i spędzać z tobą czas

- Też lubię spędzać z tobą czas Sarah. Bardzo cię przepraszam, że zostawiłem cię samą. Przepraszam - jego oczy zrobiły się szklane, jednak ani jedna łza nie spłynęła po jego policzku.

Jest w porządku. To nie twoja wina

Owszem, nie jest to jego wina, tylko moja. Nie powinnam nawet o nim myśleć, gdy mam Jake'a.

- Ale mogłem coś zrobić - zaczął się wściekać. - Cokolwiek, a teraz ty.. - przerwał i tak jak chodził przed chwilą nerwowy po całym pokoju, tak teraz stanął w miejscu i spojrzał mi w oczy. - A teraz ty leżysz w tym szpitalu. Nie zasłużyłaś na całe te zło, które cię spotkało, Sarah. Zasługujesz na więcej.

Po jego słowach zrobiło mi się ciepło na sercu. Co ja bym bez niego zrobiła? Czy poradziłabym sobie z tym wszystkim, gdyby go nie było przy moim boku?

Kocham cię, Jake

- Też cię kocham, Sarah. Nawet nie wiesz jak bardzo - podszedł do mnie i usiadł na łóżku tak, aby mnie nie dotknąć. - Nie pozwolę cię już więcej skrzywdzić.

Wiedziałam, że miał ochotę mnie przytulić, pocałować, ale moja reakcja na jego wcześniejszą próbę dotyku go odstraszyła.

Jestem pewna, że rozumie. I dlatego chce mi zostawić przestrzeń osobistą.

Nadal piekące mnie policzki nie pozwalały mi na uśmiech, więc go narysowałam.

:)

Ten uśmiech już zawsze będzie mi przypominał tylko jego.

Po chwili do sali weszła Jessy.

- Jake? Możesz zostawić nas same? - zapytała uprzejmym głosem.

- Jasne, tak. Pewnie - uśmiechając się do mnie ostatni raz, wyszedł z pomieszczenia, zostawiając mnie z dziewczyną.

- Cześć Sarah, jak się czujesz? - w jej głosie można było wyczuć troskę.

Mogło być lepiej

Zgodnie z prawdą przekierowałam swoje uczucia na kartkę. Jessy lekko pokiwała głową, powstrzymując się od wybuchnięcia płaczem.

- Tak bardzo mi przykro - wypowiedziała te słowa z bólem w oczach. W końcu jej brat zrobił coś, czego Jessy nigdy by nie pomyslała, że jest do czegoś takiego zdolny. - Tak bardzo mi przykro - powtarzała ciągle te słowa, aż jedna łza spłynęła po jej policzku, która szybko starła. - Przepraszam - zaśmiała się nerwowo.

Nic nie szkodzi, rozumiem cię

Nieśmiało się uśmiechnęła.

- Ładne stokrotki. Jake musiał się postarać - zaśmiała się nieśmiało.

Widać było między nami napięcie. Jessy obwiniała się za grzechy swojego brata, choć ja nie mam jej tego za złe. Wiem, że ona by mnie nigdy nie skrzywdziła. Przecież załatwiła mi dach nad głową i nie przeszkadza jej obecność moja, ani Jake'a.

Jessy jest za dobrą osobą na ten świat.

Stała tak jeszcze dłuższą chwilę, aż nie wyprosiła jej pielęgniarka, która przyniosła posiłek, którego i tak nie zjem, bo nie będę w stanie.

Pomogła mi się podnieść, kwiaty dała na szafkę nocną obok szpitalnego łóżka i zaprowadziła do łazienki.

Starałam się jakoś nie przewrócić, co było nie małym wyzwaniem zważając na mój aktualny stan.

Pani pielęgniarka, która mnie obsługiwała była strasznie miła. Pomagała mi we wszystkim, przez co byłam jej strasznie wdzięczna.

Umyłam się dość szybko, bo ledwo ustałam na nogach, przez co w każdej chwili mogłabym upaść i mogłabym mieć dodatkowe obrażenia.

Będąc odświeżoną z pomocą pielęgniarki przeszłam spowrotem do łóżka, kładąc się i przykrywając, uważając, abym nie dotknęła miejsc, które mnie cholernie bolą.

- Dziękuję - byłam tylko tyle powiedzieć w stronę przemiłej pielęgniarki, która się uśmiechnęła promiennie.

- Jeżeli będzie pani czegoś potrzebowała, zjawię się jak najszybciej - oznajmiła i opuściła pomieszczenie.

Będąc na wyczerpaniu od razu zasnęłam.

Jake x Mc || Duskwood [ZAKOŃCZONA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz