DODATEK - XX.II. KOCHAM Steve'a Harringtona

374 40 65
                                    

Eddie Munson był zdruzgotany. Dzień wcześniej kochał się z Stevem Harringtonem, a tego dnia już miał złamać mu serce. 

Oczywiście nie sam z siebie. Kiedy się obudził, Steve był już w pracy. On sam postanowił pograć na gitarze, aby zabić sobie czas rozłąki, ale nieoczekiwanie został wezwany przez Vecnę. Po przerwaniu transu skrzywił się i opuścił posiadłość Harringtonów. Nigdy nie rozumiał, dlaczego Creel naciskał na spotkanie się w cztery oczy. Jakby sam trans mu nie wystarczył. 

Konfrontacja z Vecną przyczyniła się zatem do zdruzgotania bruneta. Chłopak zdawał sobie sprawę z tego, że dzień, w którym będzie musiał skrzywdzić Steve'a, kiedyś nadejdzie, wspomniał o tym nawet w swoim liście, ale oczekiwał jeszcze kilku, dodatkowych dni. Nie kilkunastu godzin po namiętnym wieczorze. Żołądek miał ściśnięty, pragnął zapaść się pod ziemię. Czuł, jakby Henry zrobił to umyślnie. Jakby zdawał sobie sprawę, że wtedy skrzywdzenie Steve'a będzie bardziej dobitne. Eddiemu w ogóle się to nie podobało. Najchętniej uciekłby, wyjechał nawet do innego kraju i zmienił tożsamość, ale nie mógł tego zrobić. 

Ponieważ obiecał Steve'owi, że tego nie zrobi. 

A ucieczka bez żadnych wyjaśnień mogłaby być dla niego bardziej krzywdzące niż słowa, które od niego usłyszy.

Zwłaszcza że Eddie wcale jeszcze nie wiedział, co mu powie. 

Siedział od dłuższego czasu w swoim pokoju i czekał na powrót ukochanego. Nie robił nic poza obmyślaniem głupich obelg, których wcale mówić nie chciał. Żaden z jego planów nie wydawał się jednak wystarczający. Każda nowy pomysł wydawał się na swój sposób błahostką, czymś, co będzie mogło zostać mu wybaczone.

I Eddie naprawdę pragnął wybaczenia. Już w tym momencie, nawet jeśli Steve nie był niczego świadomy. Doskonale zdawał sobie sprawę, ze jednak nie o takie urażenie chodziło Vecnie. Musiał odsunąć swoje morale i miłość i sprawić, żeby Steve Harrington znienawidził go. Do szpiku, aby wyrzucił go na bruk i nie chciał więcej oglądać go na oczy. Bo to, według Creela, osłabiłoby Harringtona na polu walki. 

Ostatecznie wymyślił coś silnego. I szczerze powiedziawszy, już brzydził się samym sobą. Nie był pewien, czy te słowa będą w stanie przejść mu przez gardło, ale wiedział, że musiał to zrobić.

Gdy usłyszał nadjeżdżający samochód, cały się spiął. Jedną nogą nerwowo tupał o podłogę, a palcami obracał swoje pierścienie. Niechciana konfrontacja zbliżała się nieubłaganie i to w zastraszającym tempie. Żołądek się skurczył, a mu z tego wszystkiego chciało się wymiotować. Nie ruszył się jednak z miejsca, a kiedy usłyszał otworzenie się drzwi na dole, zdusił w sobie wszelakie emocje. No, przynajmniej spróbował to zrobić. Chciał przeżywać to wszystko wewnętrznie, ale nie mógł zapewnić, że coś przypadkiem nie wymsknie się na zewnątrz. 

— Eddie, my love, jesteś głodny?

Kurwa.

Tylko to jedno słowo przychodziło mu teraz do głowy. Zerknął na Steve'a i poczuł ukłucie w sercu. Stał przed nim tak niewinnie, z uśmiechem, niczego świadom. Eddie wiedział, że ta rozmowa nie będzie łatwa, ale dopiero widok ukochanego uświadomił mu, jak trudne to wszystko będzie. Zmusił się do posłania chłopakowi niemrawego uśmiechu, po czym spuścił głowę. Nie był w stanie patrzeć na chłopaka. W głębi duszy pragnął nasycić się jego widokiem, w pełni świadom, że wkrótce straci go już na zawsze. Wiedział, że już nigdy więcej nie spojrzy w miodowe oczy chłopaka, nie zatopi dłoni w jego idealnych włosach i nie będzie miał okazji już nigdy go dotknąć. Mimo to wszystko nie był na siłach, aby chociażby zerknąć ponownie na Steve'a. 

IΛ∀W∀ IᗡIΛ INƎΛ ⋆ SteddieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz