IV. A ty co? Jego chłopak?

805 83 363
                                    

Will starł szybko łzy, co zdało się na nic, gdyż te na nowo wezbrały się w jego kącikach. Pociągnął nosem, a Steve wyskoczył z samochodu, by niedługo później do niego wrócić, tym razem z młodym Byersem. Oboje zajęli miejsce z tyłu. Steve niczym zmartwiona matka objął chłopaka ramieniem, delikatnie gładząc go po ramieniu, aby choć trochę dodać mu otuchy.

— Możesz nam powiedzieć. Z nami będziesz bezpieczny — powiedział szatyn, aby zachęcić Byersa do zwierzenia się z trapiącej go sprawy.

— To nic takiego — powiedział przez łzy, ale ani nie brzmiał, ani nie wyglądał przekonująco. Wiedział więc, że próba oszukania ich, że wszystko było w porządku, poszłaby na nic. — Po prostu... Czasem czuję się jak pomyłka, a dziś szczególnie mnie to uderzyło, bo uhh, popełniłem błąd. Duży błąd. Myślę, że straciłem przyja... przy- 

Chłopak nie był w stanie dokończyć swojej myśli, bo na nowo mocno zalał się łzami. Steve wymienił spojrzenie z Eddiem, który im się przyglądał, ale nie powiedział nic w jego kierunku. Po prostu przytulił mocniej Willa, który schował twarz w jego piersi. Młody Byers zdecydowanie potrzebował teraz brata, ale ten był nieobecny, dlatego podświadomie cieszył się, że spotkał Steve'a na swojej drodze.

— Jeśli chodzi o Mike'a — zaczął po dłuższej chwili Steve, bo tylko mógł się domyślać, że chodziło właśnie o Wheelera — to na pewno wszystko będzie między wami w porządku. Mike ma czasem swoje odpały, czasem irytuje i mnie, ale na pewno wasza przyjaźń się nie zakończyła. Nie wiem, co dokładnie się wydarzyło, ale mogę cię zapewnić, że wszystko między wami się jakoś ułoży.

Ale Willa spotkało już tyle złego w życiu, że nie do końca wierzył w zapewnienia Harringtona. Nie po tym, co niedawno miało miejsce.

Eleven weszła już do domu, zostawiając przyszywanego brata na zewnątrz w towarzystwie swojego chłopaka. Will początkowo chciał się również pożegnać, ale cała sytuacja z Eddiem, którego dziś poznał, podkusiła go do zrobienia kroku do przodu. Jeśli niemożliwe stało się możliwe, pomyślał sobie, że może w jego przypadku również mogłoby to zadziałać. Że może nic nie było stracone, że jego przyjaciel mógłby go zrozumieć. 

— Uh... Mogę odprowadzić cię do domu? Chcę ci coś powiedzieć.

Mike lekko się zmieszał, ponieważ nie spodziewał się tego, ale zgodził się. Ruszyli więc do domu Wheelerów. Szli ramię w ramię w ciszy. Brunet nie zamierzał zaczynać rozmowy. W końcu nawet nie wiedział, o czym Will chciał porozmawiać. Co jakiś czas zerkał na niego wyczekująco, choć ani razu nie udało mu się pochwycić jego spojrzenia. Byers uparcie unikał zerkania na niego. 

— Okay... — zaczął finalnie. — Więc... Pamiętasz tę rozmowę, kiedy jechaliśmy do Niny po Eleven? Wtedy, kiedy pokazałem ci mój rysunek?

Chłopak odpowiedział mu skinieniem głowy.

— Więc — kontynuował — El tak naprawdę nie poprosiła mnie o narysowanie tego. Zrobiłem to sam z siebie, prosto z serca. A ten cały monolog, kiedy upewniałem cię, że Eleven cię potrzebuje?  Wcale nie mówiłem o niej. Mówiłem o sobie. 

Mike patrzał na niego zagubiony. Brwi miał ściągnięte, a paznokcie wbijał sobie nieświadomie w wewnętrzną część dłoni.

— Do czego dążysz? Nie do końca rozumiem.

Zatrzymali się. Will przełknął ślinę i niepewnie spojrzał mu w oczy. 

— Mówię, że mi na tobie zależy, Mike. Moje życie nie byłoby takie same bez ciebie.

IΛ∀W∀ IᗡIΛ INƎΛ ⋆ SteddieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz