VII. Jebać Mike'a Wheelera

692 71 250
                                    


Eddie popatrzył skonsternowany na Willa. Chłopak miał jakieś piętnaście lat, a przychodził do niego z jakąś perwersyjną propozycją, którą bał się wymówić na głos? Nie wierzył, co za młodzież teraz rosła. W jego wieku on układał klocki, które ojciec zwinął mu sprzed laty ze sklepu.

— Jezusie Chrystusie. Jesteś za młody — stwierdził bez chwili zastanowienia. Podniósł się z podłogi z lekko zniesmaczoną miną. — Ewidentnie za młody. Aż zacząłem się czuć niekomfortowo, siedząc tu z tobą.

Will przez chwilę wyglądał na zagubionego. Siedział na podłodze ze zmarszczonymi brwiami i myślał, co Munson miał do przekazania. Za młody do czego? Uświadomienia sobie, jakiej był orientacji seksualnej? Przecież każdy dochodził do tego w swoim tempie. Nie było odgórnie narzuconego wieku, kiedy wypada o tym wiedzieć.

A wtedy sobie przypomniał słowa Jonathana, który mówił coś o tym, że kolor oraz kieszeń bandany były uzależnione od preferencji osoby, a przynajmniej że tak słyszał od Argyle'a. Młody Byers zakłopotał się.

— To nie tak! — zaczął się bronić, czując jak nieprzyjemne uczucie gorąca rozchodzi mu się po policzkach. Czuł się głęboko zawstydzony. — Nie jesteś w moim guście. To znaczy... nie mówię, że jesteś brzydki, bo nie jesteś... Po prostu... podoba mi się ktoś inny.

— Gdybyś twierdził, że jestem, chyba bym się pogniewał — rzucił, siląc się na zabawny ton.

Ja przynajmniej nie ścinam włosów, kładąc sobie garnek na głowie. Naprawdę, kto cię tak skrzywdził?, dodał już sobie w myślach, żeby nie krzywdzić uczuć młodego chłopaka jeszcze bardziej. Słyszał co nieco o nim od dzieciaków i zdawał sobie sprawę, że i tak już dużo przeżył. Nie miał zamiaru więc mu dokładać zmartwień, zwłaszcza kiedy Will przyszedł do niego po pomoc, a nie, jak myślał, układać kampanię.

— Więc — odezwał się po chwili — o czym chcesz konkretnie porozmawiać? Masz jakieś pytania?

— Mhm — przytaknął. Bawił się palcami, aby je czymś zająć. — Czy ktoś, spoza osób zaznajomionych z tym kodem, wie o twojej orientacji? Jeśli tak, to jak zareagowali? U mnie wie Jonathan, ale trochę obawiam się powiedzieć o tym mamie. I reszcie...

Eddie zastanowił się na chwilę. W ostateczności wzruszył ramionami.

— Nie wiem, a poza tym nawet mnie to nie obchodzi. Nie interesuje mnie zdanie innych, Will. Gdybym się z nim liczył, już dawno by mnie nie było na tym świecie. Mało kto mnie lubi, ludzie uważają mnie za dziwaka, a przez tę całą sprawę z Vecną za satanistę i mordercę. Taka smutna i dołująca prawda — wyznał. — Nic innym do tego, z kim się umawiam. A jeśli ktoś miałby z tym jakimś problem, to zerwałbym taką przyjaźń. Osoba, której na tobie zależy, zaakceptowałby cię takim, jakim jesteś. Niezależnie od twojej orientacji, wyznania czy czegokolwiek innego. Czy to trapiło cię wtedy, kiedy zgarnęliśmy cię ze Stevem z pobocza? Powiedziałeś komuś, a ta osoba tego nie uszanowała?

Na samo wspomnienie pamiętnej sytuacji w oczach Willa wezbrały łzy. Starał się je ignorować i zachowywać tak, jakby ów wydarzenie nie miało na niego wpływu. Ale w rzeczywistości miało i to ogromny. Sama myśl i obraz Mike'a przed oczami sprawiała mu ból. Ale to nie jedyne stany emocjonalne, które wywoływała w nim ta sytuacja. Był również przerażony. Do tego stopnia, że starał się unikać Mike'a Wheelera, któremu Jonathan, mimo próśb brata, się odgrażał.

— Można tak powiedzieć — przyznał niepewnie, ocierając zdradziecką łzę, która spłynęła mu po policzku. — Najgorsze jest to, że wciąż go kocham. Mimo tego okrutnego spojrzenia, którym mnie wtedy obrzucił. Po prostu zawsze był mi bliski. I myślę, że nigdy się to nie zmieni. Za bardzo mi na nim zależy.

IΛ∀W∀ IᗡIΛ INƎΛ ⋆ SteddieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz