VI. Przyszedłeś pod zły adres

688 79 189
                                    

Witam ponownie, kochani! Wracam do Was, a to oznacza jedno: 

Maraton czas zacząć!

Rozpiska:
Rozdział VI. Przyszedłeś pod zły adres - 17:00
Rozdział VII. Jebać Mike'a Wheelera - 20:00
Rozdział VIII. Baw się dobrze, Stevie Harringtonie - 23:00

━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━

Eddie Munson starał się unikać Steve'a Harringtona. Było to dość skomplikowane z racji, że u niego mieszkał, ale nie wychodzenie z pokoju robiło robotę. Nie zrobił nic złego, to szatyn dobierał się do niego, ale i tak czuł, że to on wyszedł w tej sytuacji gorzej. Łatwiej było mu więc się izolować niż przekonywać się, co Steve teraz o nim myślał. Modlił się jedynie o to, żeby chłopak nie wyprosił go z domu. Bo naprawdę nie miałby się już gdzie podziać. Nie odważył się nawet uciec w obawie, że Harringtonowie, jeśli wszystko okazałoby się mniej dramatyczne niż on podejrzewał, trzeci raz prawdopodobnie by go nie przyjęli.

Z pokoju nie wychodził, jeśli nie było to konieczne. A gdy już to robił, obok pokoju Steve'a wręcz się przekradał na palcach, aby nie zwracać jego uwagi. W końcu ostrożności nigdy dosyć. Kiedy usłyszał zamykanie się drzwi pokoju, co alarmowało go, że szatyn wrócił do siebie, odczekał kilka minut dla własnego bezpieczeństwa. Obawiał się, że Steve mógłby czegoś zapomnieć i opuścić ponownie pokój, aby się po to wrócić, ale czas mijał, a chłopak nie zdawał się mieć ochoty na opuszczenie pokoju. Eddie mógł więc czmychnąć ostrożnie z pokoju i zejść po cichu do kuchni, aby zaopatrzyć się w szklankę wody oraz coś do jedzenia, gdyż nie zjadł jeszcze śniadania. 

Jednak, ku jego wewnętrznemu przerażeniu, Steve również przebywał w pomieszczeniu. Eddie pomylił się w swoich obliczeniach. Bystry z matematyki w końcu nigdy nie był. A teraz, przez swój błąd, patrzył na chłopaka z lekkim osłupieniem. Instynkt podpowiadał mu, aby uciekał z powrotem do pokoju, ale nie zrobił tego. Ucieczka sprowadziłaby więcej podejrzeń i winy na niego, a to nie on powinien się wstydzić poprzedniej nocy. On chciał tylko pomóc. A teraz musiał zachowywać się tak, jakby się nic nie stało. Ewentualnie, że go to wcale nie ruszyło.

— Hej — przywitał się z udawaną nonszalancją. — Jak impreza? — spytał, nim zdołał ugryźć się w język.

Idiota, zganił się w myślach. Sam sprowadzisz rozmowę do tego, czego chciałeś unikać.

Steve podniósł spojrzenie znad szklanki wody i zwrócił je na Munsona. Przełknął ślinę i zmusił się do uśmiechu.

— Uh, za wiele z niej nie pamiętam — przyznał. — No, a teraz mam ogromnego kaca. Nigdy mnie głowa nie bolała jak dziś.

Munson uniósł delikatnie brew. Czy była szansa, że chłopak wcale nie pamiętał wcześniejszego wieczoru? Eddie mógłby stać się wyznawcą tej teorii, założyć kult wokół niej. Naprawdę. Byłoby to najlepsze rozwiązanie dla ich dwójki. Nie byłoby niezręcznej atmosfery między nimi, a o wczorajszym wieczorze mogliby zapomnieć. Ewentualnie obrócić go w żart. Eddie musiał jedynie zbadać grunt, sprytnie upewnić się, że Steve nie pamiętał niczego z wczoraj. A jeśli nawet pamiętał, to że żył w przeświadczeniu, że rzeczywiście był wtedy z Evalyn.

— Rzeczywiście nie wyglądasz najlepiej — podłapał Munson, nalewając sobie szklanki wody. — Brałeś jakieś tabletki?

— Mhm — mruknął w odpowiedzi. — Jak ty spędziłeś wieczór?

IΛ∀W∀ IᗡIΛ INƎΛ ⋆ SteddieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz