11: misunderstanding

2 2 0
                                    

czwartek, 22 października


— O, cześć, wagarowicze. Czemu was dzisiaj w szkole nie było? — Eunho z charakterystycznym dla siebie uprzejmym uśmiechem potrząsnął głową na widok nastolatków, którzy siedzieli rzędem na krawężniku chodnika. W jego ciemnych jak węgliki oczach igrało zaciekawienie, odkąd tylko zobaczył ich po przejściu przez drzwi klatki kamienicy. Wyszedł z niej przebrany ze szkolnego mundurka w codzienne ciuchy.

— Mieliśmy ciekawsze rzeczy do roboty — westchnęła Seulgi, prostując obolałe nogi. Pobyt na policji potrwał znacznie dłużej, niż zakładała i nie opłacało im się już iść do szkoły na dosłownie ostatnią lekcję, więc wrócili tutaj. — A ty gdzie się wybierasz? — Wskazała podbródkiem na plecak na ramieniu Eunho. Odruchowo go poprawił.

— Idę się pouczyć. Sangwook znowu piecze jakieś ciasto i zapach tylko by mnie rozpraszał.

— Rozumiem — mruknęła, opierając się o Hoseoka, który z chęcią udostępnił jej swoje ramię. Nie była typem osoby lubiącej kontakt fizyczny, ale teraz zrobiłaby sobie wielką krzywdę, gdyby nie skorzystała z okazji. Całe to składanie zeznań ją wykończyło. — Widziałeś dzisiaj Jimina?

Eunho wzruszył nieznacznie ramionami.

— Mignął mi na korytarzu, ale nie gadaliśmy za bardzo. Zresztą dzisiaj ma być jakieś spotkanie osób, które zajmują się dekoracjami na rocznicę istnienia szkoły i Jimin został do tego przydzielony, więc nie zdziwię się, gdyby wrócił później. Ale pewnie o tym wiecie; założę się, że wam mówił.

Taehyung tylko się zgarbił na jego słowa, głowę wcisnął między ramiona. Nie wiedział nawet o tak bieżącej sprawie w życiu przyjaciela, nie wiedział o kilku innych, dużo ważniejszych, a o tej, której się domyślał, wolał na razie nie myśleć. W jego sercu ziała teraz straszliwa, powiększająca się dziura, której poszarpane krawędzie burzyły jego dotychczasowy świat. Z tego powodu grymas na jego spochmurniałej twarzy nie znikał nawet na sekundę.

Yun wyglądał, jakby chciał coś jeszcze powiedzieć (być może zwrócić się do Jeongguka rysującego coś patykiem w wyschniętej kałuży i podpytać go o mieszkanie tutaj), ale na ulicę wtoczyło się czarne auto. Ta okolica nie była zbyt ruchliwa, więc samochód zatrzymujący się właśnie równolegle do chodnika po drugiej stronie jezdni zwracał uwagę. Jego światła zgasły, silnik się wyciszył i musiały minąć jeszcze dwie sekundy, zanim drzwi od strony kierowcy się otworzyły.

— ... Czyli wszystkie psy są zajęte? Świetnie, tylko tego nam brakowało. Powiedz im, żeby przysłali kogoś, kto będzie pierwszy do dyspozycji. Trzeba przeczesać teren... — Męski, gburowaty głos odbijał się od fasad budynków, jeszcze zanim jego właściciel stanął czarnymi jak smoła butami na asfalcie. Zamknął drzwi auta i zwrócił wzrok do swojego towarzysza, który wysiadł od strony chodnika. — Wszystko jasne?

Mężczyzna w policyjnym uniformie, mający na oko może trzydzieści lat, skinął głową i wyjął telefon, aby wykonać przydzielone mu zadanie. Kierowca natomiast zamknął auto, kluczyki schował do kieszeni eleganckich spodni i obrócił się, aby oblecieć wzrokiem stare kamienice... i grupkę nastolatków. Jego brwi uniosły się nieznacznie do góry, gdy Seulgi do niego machnęła.

Obejrzał się odruchowo na obie strony, nim przeszedł przez ulicę.

— Myślałem, że kazałem wam iść do domu i czekać — odparł, zbliżywszy się na tyle, żeby nie musieć krzyczeć.

— I, jak pan widzi, czekamy. Tak się składa, że uznaliśmy, że chcemy się na coś przydać. — Wzruszyła lekko ramionami. — Ale to pan jest tu szefem, więc czekamy na rozkazy.

BTS || Hello, stranger ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz