35: moments before disaster

7 3 0
                                    

piątek, 13 listopada


Rozłożyli się na poczwórnym siedzisku. Miejsce przy oknie zajęła Seulgi, naprzeciwko niej Hoseok, obok niego Jeongguk, a naprzeciw niego Jimin. Taehyung uznał, że postoi i trzymał się poręczy, aby zachować równowagę, gdy autobus zatrzymywał się na światłach, po czym ruszał ze skowytem silnika i skręcał w kolejne ulice.

Być może dlatego, że linia ta nie należała do szczególnie popularnych, w pojeździe było całkiem pusto. Jedynie parę starszych osób siedziało rozsianych po całej długości autobusu, dzięki czemu młodzież czuła się stosunkowo swobodnie. O ile można było tak to określić w zaistniałej sytuacji.

Seokjinowi wytłumaczyli, że jadą na cmentarz do babci Seulgi, bo dzisiaj wypadała rocznica jej śmierci, co jakimś cudem łyknął. Bezgłośnie uznali bowiem, że zdradzenie Seokjinowi, że jadą na własną rękę szukać Hany, nie skończyłoby się zbyt dobrze. Znając życie zadzwoniłby po Yoongiego i narobiłby rabanu, a stąd już krótka droga do spłoszenia Eunho.

Właśnie, Eunho...

Wciąż ciężko było im uwierzyć, że to właśnie on za wszystko odpowiadał. Z jednej strony jego postać jawiła im się tutaj kompletnie bezsensownie i nieracjonalnie — z drugiej jednak było w nim coś niepokojącego i zbyt wiele się zgadzało. I pomyśleć, że przez ten cały czas trzymali go blisko i ufali, że naprawdę chciał pomóc... gdy tak naprawdę wyciągał z nich kolejne informacje.

Po minach nastolatków dało się stwierdzić, że wizja ich przyjaciela będącego tak naprawdę wilkiem w owczej skórze napawała ich przerażeniem i czymś w rodzaju psychicznej choroby lokomocyjnej. W przypadku Taehyunga dochodziły do tego rozbudzone wszelkie pokłady gniewu i determinacji. Ten piątkowy wieczór okaże się finałem ich śledztwa, nie było mowy, żeby było inaczej. Już on o to zadba.

Westchnął i postukał palcami w zieloną poręcz. Zerknął na podłużny ekran z listą przystanków. Przed stacją końcową było ich jeszcze siedem.

— Jaki mamy konkretnie plan? — zapytał, nie chcąc marnować czasu na jazdę w milczeniu, skoro mogli omówić dokładnie kolejne kroki. Seulgi rozbudziła się i wyprostowała nogi.

— Najpierw na pewno musimy namierzyć odpowiedni budynek. Następny krok to znaleźć w nim Hanę — odparła.

— Mirae się odezwała? — zaciekawił się Jimin.

— Na razie nie. Ale mam nadzieję, że zrobi to szybko.

Napisali do Dang, kiedy tylko wtłoczyli się do autobusu, dla zachowania wiarygodności przywdziawszy na twarz ponure miny żałobników biednej babuni. Mirae została w domu, ale obiecała im pomóc na odległość („w końcu ostatnio tylko tak działam i chyba robię się w tym coraz lepsza, nie sądzicie? Człowiek w centrali", sama próbowała się pocieszyć). Z tego tytułu otrzymała zadanie znalezienia planów znajdujących się tam budynków, których w pośpiechu nie zdołali wyszukać Hoseok z Jeonggukiem.

— Oby szybko to ogarnęła, wolałbym nie łazić tam po omacku — mruknął Park, opierając głowę o szybę. Patrzył na mijane ulice, rozświetlone przez żółte latarnie. Przez to, że listopad był już w połowie, noc nadchodziła niezwykle szybko. Gdyby niebo było bezchmurne, pewnie dałoby się zobaczyć pomarańczowo-czerwone słońce zanurzające się w tafli horyzontu, ale jako że chmury pokrywały grubą warstwą cały nieboskłon, to światu zaserwowana była ponura szarówka.

Brakowało tylko mżącego deszczu i pogoda naprawdę robiła się żałobna. Odpukać w niemalowane.

— W takim razie póki nie odpisze — odezwał się Hoseok podejrzanie żywym tonem głosu — musimy omówić bardzo ważną kwestię: jakie nadajemy sobie pseudonimy? No nie patrzcie tak na mnie, przecież nie będziemy mówić do siebie po imieniu! A co, jeśli będzie nas słyszał? Zdradzimy wszystkie nasze plany i lokalizacje! — przekonywał i trzeba mu było przyznać, że miał w tym trochę racji.

BTS || Hello, stranger ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz