13: matchmakers & japchae

2 2 0
                                    

4 lata wcześniej,
piątek, 28 października


Yoongi był zirytowany.

Nie, to za mało powiedziane. On był wkurzony. Nerwowo podrygiwał nogą, obdarzając chmurnym spojrzeniem każdą osobę, która mijała go siedzącego na niewygodnej, czerwonej kanapie. Gwizdał na to, że był teraz jak żarówka, tyle że zamiast światłem emanował negatywną energią. Miał przecież dobry powód.

Czy ta ruda dziewucha choć raz mogłaby zjawić się na czas, czy może ten cud nastąpi dopiero, gdy Yoongi już popuka w wieko swojej trumny kościstym palcem? Jak znał życie, na jego pogrzeb też by się spóźniła, nie mówiąc o własnym ślubie. To chyba nie powinno być tak trudne — wyjść wcześniej z domu, żeby nie musiał na nią czekać. Ale jak widać w przypadku Romi — nawet tak proste czynności mogły wydawać się zaskakująco skomplikowane.

Po raz kolejny w przeciągu ostatniej minuty odblokował telefon i tym razem oprócz odświeżenia czatu wystukał na dotykowym ekranie wściekłą wiadomość:

"Zaraz film się zacznie"

"Długo jeszcze zamierzasz się pindrzyć?"

Wow, nawet odczytała. Yoongi uniósł brwi, oczekując na odpowiedź, co w jego obecnej sytuacji i stanie ducha wydawało się wiecznością. W końcu jego oczom ukazał się biały dymek z czarnymi literkami, które układały się w to, co mogłaby teraz do niego powiedzieć Romi:

"Jeszcze parę minut, Yoongles, nie pali się"

A i owszem, pali się, pomyślał ze złością Min, moja cierpliwość do ciebie. Bez zawahania wcisnął ikonę zielonej słuchawki i przyłożył komórkę do ucha. O dziwo odebrała już po pierwszym sygnale.

— Parę minut minęło kwadrans temu — oświadczył oskarżycielsko.

Oj, zluzuj majty, Yoongs. Jeszcze kupa czasu — odparła lekceważąco Romi. Jej głos był stabilny. Nie brzmiała na zdyszaną, co oznaczało, że sumienie miała na tyle spróchniałe, że nawet znacząco się nie śpieszyła.

Skorzystał z elektronicznego zegara, który wyświetlał się nad drzwiami do sali kinowej — była dokładnie siedemnasta trzynaście w sobotę osiemnastego czerwca. Bilet na siedemnastą piętnaście, który trzymał w dłoni i który pokierował go właśnie tutaj, doznał jeszcze większych obrażeń w postaci nieodwracalnych zgnieceń, kiedy zacisnął rękę.

— Nie powiedziałbym — mruknął kąśliwie. — Zaraz otrzymasz dożywotni zakaz chodzenia ze mną do kina.

Przecież to ja cię zaprosiłam.

— Dlatego dostaniesz zakaz zapraszania. — Wzruszył ramionami, choć nie mogła tego zobaczyć. — A mogłem nie wychodzić z domu...

Ech, marudzisz i tyle — skwitowała lekceważąco Romi. — Wytrzymaj jeszcze... minutkę. Minutkę, okej?

— Za minutkę będą już wpuszczać na salę.

To trzydzieści sekund.

Westchnął cierpiętniczo, słysząc desperację w jej głosie. Przez moment nawet brzmiała, jakby się kogoś dopytywała, ile to może jeszcze potrwać. Czyżby jechała taksówką? W takim razie czemu w tle słyszał też inne rozmowy, brzękanie naczyń i...

— Czy ty jesteś w kawiarni? — wypalił, gdy ta myśl skrystalizowała się w jego umyśle. Nie mógł w to uwierzyć! Podczas gdy on czekał tutaj i coraz bardziej się denerwował jej przedłużającym się spóźnieniem, ona w najlepsze siedziała w jakiejś kawiarence i popijała kawę? Jakby na potwierdzenie, mikrofon zebrał sprzedawcę wołającego kogoś po odbiór dwóch lemoniad i kawy z ciastkiem. Yoongi zagotował się ze złości. — Ty chyba sobie właśnie... — urwał, milknąc raptownie.

BTS || Hello, stranger ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz