piątek, 26 października
Tego poranka natarczywe dzwonienie dzwonkiem zastąpiło dźwięki budzików, do których wszyscy domownicy byli przyzwyczajeni. Donośne, przenikliwe, odbijające się między uszami, sprawiło, że Seulgi otworzyła oczy i początkowo chciała wracać do dalszego spania, z ulgą zrozumiawszy, że dźwięk nie dochodził z jej telefonu i nie zwiastował końca wylegiwania się w łóżku. Dopiero, kiedy ktoś na korytarzu znów ze zniecierpliwieniem zaczął naciskać biały przycisk przy drzwiach, poderwała się do pozycji siedzącej, zdawszy sobie sprawę, że skoro nie budzik, to co?
Wsunęła stopy w swoje ukochane kapcie i wyłoniła się ze swojego pokoju, przezornie rozejrzawszy się po mieszkaniu. Drzwi do pokoju Hoseoka i Jeongguka wciąż były zamknięte (udawali głuchych czy naprawdę byli głusi?) i wyglądało na to, że z niezapowiedzianym gościem musiała zająć się sama. Jak zwykle.
Szurając w stronę przedsionka, miała wrażenie, że jej umysł rozjaśnia się niczym niebo po porannej mgle. Bezwiedne myślenie z "która jest w ogóle godzina i kogo o tej porze niesie" skupiło się na "... kogo o tej porze niesie". Seokjin? Przecież wyjechał. Listonosz? W życiu nie dobijał się do ich drzwi, zostawia przecież wszystko na dole w skrytce pocztowej. Eunho lub Sangwook? Nie w ich stylu, są zbyt kulturalni. Yoongi? Zadzwoniłby, do licha, albo przynajmniej poczekałby do jakiejś ludzkiej godziny! Chyba że...
— Już, chwila! — wrzasnęła, mając nadzieję, że to uspokoi natarczywego gościa. Co, jeśli to Hana? Wróciła? Nie ma klucza? Co, jeśli to naprawdę Yoongi, który ma dla nich złe wieści? Przekręciła zamek i nacisnęła klamkę, z gulą niepokoju w gardle popychając drzwi na tyle, by móc zajrzeć przez powstałą szparę.
Pół sekundy później odskoczyła, gdy na framudze zacisnęły się długie, kościste palce z pomalowanymi na czarno paznokci, które zatrważająco przypominały szpony. Osobnik rodem z horroru pociągnął drzwi do siebie, otwierając je na oścież.
— Kim pani jest? — zapytał sennie Hoseok zza pleców Seulgi, pocierając sobie jeszcze oko pięścią. Ryu obejrzała się na niego z wdzięcznością, że jednak postanowił łaskawie wytoczyć się ze swojego pokoju i wspomóc ją w tej sytuacji. Jeongguk, po części kryjący się za współlokatorem, zakrył w tym czasie usta, powstrzymując ziewnięcie.
Istota o niewątpliwie demonicznych korzeniach, która prezentowała się w progu mieszkania niczym nadchodzący armagedon, rzuciła mu spojrzenie jawnej dezaprobaty, po czym w milczeniu weszła do środka. Minęła Seulgi, ostentacyjnie oglądając podłogę, po czym skrzywiła się, dostrzegłszy na tam zaschnięte plamy po błocie, tuż obok względnie poukładanych parami butów.
— Jest po szóstej — oznajmił z wyrzutem Jung, najwidoczniej wciąż w półśnie, skoro nie zdawał sobie sprawy ze śmiertelnego, bezimiennego zagrożenia, które wtargnęło siłą do korytarza, roztaczając wokół lodowatą aurę.
Zwiastujące apokalipsę stworzenie o kobiecych rysach twarzy i odziane w bordową jak krew garsonkę pod ciemnym płaszczem skierowało się do kuchni połączonej z salonem. Stukot czarnych obcasów brzmiał jak odliczanie do krwawej anihilacji, i to niechybnej w dodatku, sądząc po tym, co znajdowało się w zlewie (nieumyte talerze po kolacji. Z wczoraj. I może jeszcze sprzed dwóch dni).
Seulgi nie miała zielonego pojęcia, kto to jest i dlaczego postanowił wtargnąć im do mieszkania, ale zdecydowanie miała złe przeczucia. A już zwłaszcza wtedy, kiedy ta Kobieta obróciła się do niej z zamiarem mordu w oczach poprzedzonego chińskimi torturami, i gestem kazała zrobić sobie przejście. Ryu posłusznie się odsunęła, niemal przywierając do ściany, kiedy paraliżująca strachem istota wyższa od niej o głowę (czy była to zasługa szpilek? Czy może mrocznej magii?) przeszła na korytarz i od razu wdarła się do jej pokoju. Jej pokoju!
CZYTASZ
BTS || Hello, stranger ✓
Fanfic2009 1898 1983 2005 1837 2014 1803 Nie ma bardziej nastoletniego życia od tego przepełnionego sprawdzianami, pracami domowymi i nauką wszelkiego rodzaju. Choć nudne i męczące, z pewnością lepsze od szukania zaginionej przyjaciółki i przyjęcia zapros...