-7- Budowa

81 11 40
                                    

[Perspektywa - Dust]

Myślę, że niepamiętanie swoich snów jest czymś naturalnym i przytrafia się każdemu, bez wyjątku. Jednak moment, w którym budzisz się z krzykiem, z koszmaru, który był tak intensywny, że zmusił cię do siadu i nie masz bladego pojęcia, co konkretnie doprowadziło cię do tego stanu, jest strasznie dziwny. Kiedy tylko uspokoiłem swój oddech, spuściłem głowę na dół i siedziałem w tej pozycji, w zasadzie nie mając pojęcia co ze sobą zrobić. Dopiero po paru minutach, zobaczyłem, że koścista dłoń ląduje na moim nadgarstku, a druga na kości policzkowej. Blue delikatnie obrócił moją twarz w jego stronę, po czym dał mi buziaka w czoło.

—Odzwyczaiłem się.— powiedział, kiedy oparłem swoją czaszkę o jego ramię.

—Przepraszam, że cię obudziłem.

—Wiem, że to nie twoja wina.— zaczął głaskać swoim kciukiem wierzch mojej dłoni— Mamy jeszcze...— spojrzał na zegarek elekroniczny, który stał w kącie pokoju— piętnaście minut spania.— dokończył.

—Poleż sobie trochę, a ja zrobię ci herbatę.— odsunąłem się od niego, po czym przesunąłem się na krawędź łóżka— W ramach przeprosin.

Zanim wypełniłem obietnicę, postanowiłem jeszcze zahaczyć o łazienkę i opłukać twarz zimną wodą. Mimo tak drastycznej pobudki, jestem w dalszym ciągu zamroczony snem. Od dwóch miesięcy czuję się bardzo nieswojo z samym sobą, a z każdym dniem pogłębia się to coraz mocniej. Nie spodziewałem się, że zobaczenie Ganz'a po tak długim czasie wprawi mnie w tak dziwny stan. Co prawda, od kiedy uciekliśmy, starałem się o nim nie myśleć, zapomnieć o przyszłości. Nawet mi się to udało. Codzienna rutyna i cel, którym było zapewnienie mojej rodzinie jak najlepszych warunków życia, pomogły mi przeprogramować się w tryb zadaniowy, w którym trwałem... no... do dwóch miesięcy temu. Pojawienie się Ganz'a, zmusiło mnie do tego, abym w końcu zaczął myśleć o sobie. Cholera, jak mi się to nie podoba. Nienawidzę tego. Nienawidzę siebie. Chciałbym usunąć tą część mnie, która zamordowała swojego brata, żyła w Podziemiach, zabijając co popadnie, a na końcu została marionetką Ganz'a. Jednak kiedy ostatnio wyparłem się tego, czego w sobie nie cierpię, stworzyłem Murder'a.

Nabrałem w dłonie wodę, po czym chlusnąłem ją sobie w twarz. Opierałem się rękami o zlew i spuściłem głowę, aby obserwować, jak krople wpadają do odpływu. Znowu mam sieczkę zamiast mózgu. Pomocy.

—Tato?— usłyszałem za plecami głos jednego ze swoich dzieciaków.

Printy wpatrywał się we mnie zmartwionym wzrokiem. Wyglądał na bardzo niepewnego, trzymał splecione dłonie blisko swojego podbródka i lekko się garbił.

—Tak, kochanie?— zapytałem w międzyczasie wycierając twarz ręcznikiem.

—Czy ty... chcesz z nami o czymś pogadać?

—Nie. Wszystko jest w porządku.

—Nie wygląda, jakby było.— opuścił na dół jedno ramię i zaczepił drugą dłoń na jego zgięciu— Od kiedy Raven się u nas pojawił, zachowujesz się bardzo dziwnie.

—Printy, proszę cię, nie przejmuj się tym.

—Przykro mi, ale to raczej nie jest możliwe.

—To moja sprawa.

—No nie wydaje mi się.— zza pleców Print'a, wyskoczyła moja druga pociecha— Sam mówiłeś, że rodzina powinna sobie pomagać.— Sprinkle postanowił pociągnąć mnie za słowa.

—Doceniam to, że wam zależy.— zacząłem iść w ich kierunku— Ale w tym raczej mi nie pomożecie.— przytuliłem Printy'ego i Sprinkle, a kiedy zauważyłem Fury'ego stojącego pod ścianą, koło drzwi, przyciągnąłem go do naszej trójki. Wszystkie głowy były skierowane ku górze i przypatrywały mi się z różnymi wyrazami twarzy. Print był smutny, Sprinkle zakłopotany, a Fury zły— Słuchajcie, ja sam do końca nie wiem, co jest grane. Może się dowiem, ale czuję, że potrzebuję na to więcej czasu. Proszę, nie naciskajcie na mnie.

Wataha - wersja alternatywna - Undertale (Ravenprint)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz