[Perspektywa - Murder]
Nie wiem co tu przed chwilą zaszło, ale skoro obudziłem się skulony pod ścianą, oznacza to, że doktorek znowu nas męczył. Wytarłem dłonią łzy z twarzy, po czym wystawiłem przed siebie środkowy palec. Usłyszałem ciche zawodzenie, a kiedy podniosłem wzrok do góry, standardowo zauważyłem Killer'a i, jak to Dust go nazywa, Plastusia.
—Czy w takim razie chcesz przerwać dzisiejszą sesję, Murder?— doktor zapytał.
—Znasz odpowiedź.— wstałem i zacząłem iść w stronę beczki z ogniem. Kurewsko tu zimno— Daj mi go zabić.— wymamrotałem pod nosem.
Wystawiłem dłonie przed siebie, aby trochę je ugrzać i wtedy zauważyłem, że mają na sobie zaschniętą krew. No tak, zostałem wypchnięty ze świata tuż po tym, jak załatwiłem paru dłużników 404. Taką mieliśmy umowę. On wykorzystuje swoje umiejętności w wygrzebywaniu na wierzch starych spraw, a ja swoje umiejętności w byciu zabójcą. Gdyby nie fakt, że Dust'owi się to nie podoba, mógłbym to robić na co dzień. Nie wiem dlaczego, ale jakoś bardziej zacząłem rozumieć jego uczucia. Towarzyszy też temu pewien kryzys osobowości, przez który przechodzę. Zaczynam się zastanawiać jaka naprawdę jest moja rola i czy w ogóle mogę nazywać się prawdziwą osobą. Wcześniej myślałem, że tak, ale teraz... Plastuś miesza mi w głowie. Dlatego tak go nienawidzę.
Poczułem nagły przypływ adrenaliny, który wyładowałem na beczce. Jednym kopniakiem znalazła się na drugim końcu szopy. Killer, który wcześniej odprowadzał do wyjścia Plastusia, zerwał się do biegu, aby podnieść ją, zanim podpali ścianę.
—Co ty odpierdalasz?! Chcesz nas wszystkich spalić?!— zaczął się na mnie wydzierać.
—Chociażby!
Zanim kłótnia przeszła na wyższy poziom, z kieszeni mojej bluzy wydobył się dźwięk dzwonka. Na początku miałem zamiar odrzucić połączenie. Przecież nikt nie chce ze mną rozmawiać. To nie mój telefon. Jednak wtedy zauważyłem imię Ganz'a na ekranie. Kolejny raz poczułem ten dziwny przypływ adrenaliny. Jednak tym razem postanowiłem zachować go dla siebie i po prostu odebrać.
—Halo?— Killer spojrzał na mnie podejrzliwie, kiedy zauważył, że przybrałem typowy dla Dust'a ton głosu.
~Cześć Dust. Przepraszam, że cię niepokoję, ale mamy na komendzie jakiegoś dzieciaka, który może być wilkołakiem.
—Po czym to wnioskujesz?
~Warczał na mnie, kiedy próbowałem się zbliżyć. Poza tym przedstawił się jako Sorell. Mówiłeś mi coś o kimś o tym imieniu. Możesz do nas przyjść? I koniecznie wziąć ze sobą Raven'a.
—Ja... okej. Niech będzie. Będę u ciebie za jakąś godzinę, może więcej.
~Dziękuję. Trzymaj się.
Schowałem telefon do kieszeni. Nienawidzę go. Nienawidzę go i go zabiję. Bardzo powoli i bardzo boleśnie. A zacznę od dzisiaj. Dał mi ku temu idealną okazję. Czekałem na odpowiedni moment, w którym ja też obejrzę ten dramat.
CZYTASZ
Wataha - wersja alternatywna - Undertale (Ravenprint)
Fanfiction„Wataha - wersja alternatywna" to fanfik, który jest kontynuacją mojego poprzedniego fanfika „Los tak chciał"- Dustberry. Akcja dzieje się po zakończeniu, opisanym w rozdziale bonusowym na końcu książki. Możemy zaobserwować jak bardzo różnią się los...