-15- Wskazówka

58 8 4
                                    

[Perspektywa - Dust]

Po wczorajszym spotkaniu z Ganz'em pozostał jedynie dyskomfort. Niestety i dzisiaj jestem zmuszony do tego, aby oglądać jego facjatę, ale na szczęście tym razem sprawy nie dotyczą mnie. Siedzę z nim w jednym radiowozie tylko po to, aby Raven miał przy sobie jakąś znajomą twarz. Jego chęć współpracy jest najważniejszym elementem składającym się na powodzenie całej tej misji z laboratorium. Oczywiście najlepiej działałoby nam się, gdyby był z nami tu też Blueprint, ale taka możliwość jest wykluczona. Sprawa z eksperymentami na wilkołakach już dawno nas nie dotyczy, a ja znajduję się w tej sytuacji tylko dlatego, że jestem cholernie głupi. Prędzej zgodzę się kogoś zabić, niż narażę moją rodzinę na niebezpieczeństwo, także zabroniłem Printy'emu się mieszać, zanim jeszcze otworzył usta, aby wypowiedzieć się w tej sprawie.

Ganz siedział za kierownicą, Raven zajmował fotel koło niego i wysilał swoje wszystkie szare komórki, aby wskazać drogę do celu. Oczywiście parę razy musieliśmy się zawracać, ale jako tako nam to szło.

—Łatwiej będzie, jeśli pokonamy tę drogę normalnie.— Raven burknął po kolejnej pomyłce.

—Normalnie?— Ganz zapytał.

—Nie samochodem.

—Dobrze.

Nie wiem od kiedy główny komendant miasta Monstertown zrobił się taki ugodowy, ale bez zbędnych słów, uprzednio dając znać naszym kolegom z tyłu, po prostu zaparkował radiowóz na jakieś leśnej drodze. Kiedy już zaczerpnęliśmy świeżego powietrza, Raven zapytał mnie czy może zmienić się w wilka. Widzę, że wziął sobie do serca to, że od kiedy jest w moim stadzie, ma słuchać mnie. Dobrze, podoba mi się to. Tak czy siak stwierdziłem, że może się zmienić, bo osoby postronne nie zobaczą go w lesie, a wszyscy, którzy tu z nami są, musieli wiedzieć na czym konkretnie polega ta misja. Red przestał już zadawać pytania, grupka potworów, którymi przewodzi, zwani też jako postacie trzecioplanowe, tudzież mięso armatnie, nie mają prawa głosu, a Ganz to Ganz. Żadnych niebezpiecznych świadków.

Kiedy Raven był już w stanie używać sto procent swoich mocy, zaczął badać teren swoim węchem i zdecydowanie było to skuteczniejsze. Nasz spacer nie trwał długo, bo lada chwila, przed naszymi oczami wyłonił się budynek starej „fabryki ołówków". Z lekkim grymasem na twarzy wpatrywałem się w duży bilbord z ołówkiem, który miał twarz i dłonie, które pokazywały kciuk do góry. To wygląda jak jakiś nieśmieszny żart, a nie sala tortur.

Jednak Raven'owi widocznie nie było do śmiechu. Postanowił z powrotem zmienić się w szkielet, aby móc się z nami kontaktować. Jego oklapnięte uszy i podkulony ogon zniknęły, jednak zastąpił je grymas na twarzy i bardzo mała, drżąca źrenica. Prowadził nas na tyły fabryki, czyli prawdopodobnie do wyjścia, z którego skorzystał. Jego każdy kolejny krok stawał się coraz krótszy oraz wolniejszy, aby w końcu całkowicie zaniknąć. Stanął gdzieś z półtora metra od drzwi. Wpatrywał się w klamkę z szeroko otwartymi oczodołami i stał tak w bezruchu, przez około minutę.

—Nie wiem czy cię to pocieszy, ale przypuszczam, że już dawno tam nikogo nie ma.— postanowiłem do niego podejść i zagadać— Wątpię, że są na tyle głupi, aby zostać w miejscu, do którego znasz drogę. Jesteśmy tu, aby znaleźć wskazówki, to, czego nie zdołali wynieść.

—Raven.— Ganz postanowił się wytrącić— Nie musisz wchodzić tam z nami. Poradzimy sobie w środku bez twojej pomocy. Zrobiłeś dużo.

—Znam to miejsce. Wiem czego szukać. Pomogę wam.— wilkołak wydukał, chociaż brzmiał jakby sam nie był pewien swoich słów.

Wziął głęboki wdech, podszedł do drzwi ewakuacyjnych, a kiedy złapał za klamkę, zachwiał się, po czym zaczął lecieć na ziemię. Ganz, który wcześniej stanął za nim, złapał go pod ramiona i powstrzymał przed zaliczeniem bliskiego kontaktu z kostką brukową.

Wataha - wersja alternatywna - Undertale (Ravenprint)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz