-23- Odsiadka

49 7 0
                                    

[Perspektywa - Blueprint]

Wstępne zaklimatyzowanie się w nowym otoczeniu, zajęło Sorell'owi ponad dwadzieścia cztery godziny. W tym czasie nie odzywał się praktycznie w ogóle, a jeżeli już, szepnął jednie pare słów do Raven'a. Brat oczywiście nie odstępował go na krok, jednak równocześnie nie męczył go żadnymi pytaniami, ani tego typu rzeczami. Chciał być po prostu blisko i wspierać go, jeśli tego potrzebował. Jedynie Raven był w stanie wczuć się w jego sytuację, ponieważ przeżyli coś bardzo podobnego, jednak wszyscy starali się tak jak mogli. Wujkowie byli bardzo życzliwi, tata pilnował, żeby nic z zewnętrznych bodźców nie zestresowało Sorell'a, dlatego reszta spędzała czas głównie na górze. Ja za to po prostu starałem się nie wtrącać za bardzo. Jednak równocześnie też chciałem być blisko.

—Przyniosłem herbatki.— powiedziałem, po czym położyłem dwie z nich na stoliku kawowym.

Sorell spiął się w odpowiedzi na lekki hałas dzwonienia jego kubka o talerzyk. Bardzo źle reaguje na dźwięki, a w momencie, w którym słychać skrzypnięcie, jakichkolwiek drzwi, dostaje ataków paniki. Zupełnie jakby bał się, że naukowcy, albo tamte dzieciaki przyszły po niego, aby go zabrać. Możliwe, że mam zatarty obraz, bo minęło trochę czasu, ale zdaje mi się, że jest wrażliwszy niż Raven był. Może to przez fakt tego, że został oślepiony i dezorientuje go to, że nie widzi co dzieje się dookoła.

—Hej, Printy.— Raven zatrzymał mnie, zanim poszedłem po herbatę dla siebie i kakao dla Goth'a— Doszliśmy z Sorell'em do wniosku, że musimy porozmawiać. Najlepiej gdyby był tu też twój tata, bo to chyba on tu rządzi, ale obejdzie się bez niego.

—Dobrze. Słucham.— usiadłem na fotelu.

—Zdolnością Sorell'a jest widzenie drogi do celu. Potwory z laboratorium wiedzą jak kraść dary, ale chyba nie potrafią z nich jeszcze korzystać. Sorell nie widział, aby używali moich skrzydeł, a poza tym, gdyby potrafili, już dawno znaleźliby nas i inne wilkołaki.

—To oznacza, że w momencie w którym dowiedzą się jak ich używać, będą wiedzieli gdzie jesteśmy.— dodałem.

—Jeśli nie chcemy zginąć musimy dowiedzieć się pierwsi. Mógłbyś pożyczyć dar Sorell'a, żeby znaleźć ich aktualny teren. Tylko problemem jest to, że jest on dość trudny w obsłudze, więc Sorell musiałby nauczyć cię wszystkiego.

—A więc teraz ścigamy się z nimi, kto pierwszy nauczy się daru?

—To znaczy, że się zgadzasz?

—Oczywiście, że wam pomogę. Jeśli mam taką możliwość, powinienem z niej skorzystać.

—Problem jest jeszcze taki, że chyba ten cały Ganz już nie będzie w stanie nam pomóc. Wydaje mi się, że jesteśmy zdani na siebie.

—Dlaczego?

—O tym powinieneś porozmawiać z tatą. Ja tego nie rozumiem.

—Dobrze, tak zrobię.

—Printy.— Raven podszedł do mnie, po czym polizał mnie po kości nosowej— Dziękuję.

—Naprawdę nie ma sprawy.— ja za to dałem mu buziaka w jego kość nosową.

Wstałem z miejsca, po czym udałem się tam, gdzie miałem zamiar iść wcześniej, czyli do kuchni. W momencie, w którym tam dotarłem, zauważyłem Luxath'a, który szperał w szufladzie ze słodyczami. No tak, podczas wcześniejszej rozmowy z Raven'em, próbował przekraść się po cichu, żeby nie straszyć Sorell'a. Nie udało mu się, ale to miłe z jego strony.

—Luxath.— zanim wziąłem do ręki kubki, postanowiłem załatwić jeszcze pewną sprawę.

—Hm?— odchrząknął przeżuwając kawałek kokosowego batona.

Wataha - wersja alternatywna - Undertale (Ravenprint)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz