Po kolejnym incydencie z lunatykowaniem, pomimo wzięcia leków, rodzice wzięli sprawę jeszcze poważniej. Więcej przebywałam u różnych specjalistów, aniżeli na zajęciach w szkole. Coraz bardziej byłam wyczerpana, co dało się zauważyć, ale starałam się utrzymać. Mama i tata non stop mnie wspierali, jak tylko mogli, a przy tym kilka razy próbowali zarwać nockę, próbując przy tym zatrzymać moje wychodzenie. Niestety, nie wychodziło im to. Usypiali.
Kilku specjalistów rozkładało przy mnie ręce. Inni stwierdzali, że to problem neurologiczny i zlecali badania, co kończyło się fiaskiem. Nic nie wskazywało uszkodzeń ani tym podobnych. Odwiedziliśmy wiele placówek. Zarówno tych w Toronto, jak i w pobliżu. Te w Mississauga, w Brampton, w Vaughan, w Whitby, w Oshawie. Nawet w Owen Sound czy Sudbury. Żaden z lekarzy nie potrafił stwierdzić przyczyny lunatykowania.
Nie tylko ja się tym męczyłam. Rodzice także. Tata, pomimo faktu, że, identycznie jak mama, pracował w domu, nie potrafił się skupić na niczym, poza zdrowiem jedynej córki. Mama przez to wszystko zaniedbała swojego bloga. Rzadziej publikowała jakiekolwiek posty. Nie odpowiadała na pytania czytelników, co miała w zwyczaju robić za każdym razem.
Dzisiaj odbyła się ostatnia wizyta, jaką udało się umówić. Do kilku psychiatrów nie daliśmy rady się dostać lub po prostu odmawiali, gdy tylko usłyszeli o moim przypadku. Każdy kolejny specjalista znajdował się już w takiej odległości, że musielibyśmy przy wizycie zarezerwować pokoje w najbliższym motelu. Niewielu się podejmowało wyzwaniu, którym się okazałam.
Większość mówiła to samo.
Wyrobiona bezsenność.
Lunatykowanie od wzmożonego zmęczenia.
Paranoja.
Każdy powtarzał to samo. Kilku stwierdzało, że to jakaś choroba wrodzona odziedziczona po matce, ale z badań dodatkowych wynikało coś całkiem innego.
Westchnęłam cicho, kiedy leżałam na kanapie w salonie. Mój brzuch był grzany przez Mistic. Uważała mnie chyba za wygodną poduszkę.
Moment wcześniej skończyło się spotkanie przez kamerkę z lekarzem, który, jak się okazało, nie przyjmował już w Kanadzie. Wyjechał do Europy, ale znalazł moment, by udzielić mi konsultacji. W tej chwili rozmawiał jeszcze z rodzicami, którzy chwilowo skonfiskowali mi laptopa – tylko mój posiadał działającą kamerkę. Tymczasem tylko ten jeden działał, jak należało.
Uważałam to za nieco ironiczne, bo jednak mieli córkę nastolatkę, której zainteresowaniem powinno być robienie sobie zdjęć co dwie minuty, rozmawianie ze znajomymi i co tylko. Raczej ich zadaniem było stanięcie na wysokości, by wszystko wokół utrzymać w jak najlepszym stanie na długie lata. Tymczasem laptop mamy musiał jechać do naprawy po ledwie miesiącu od jego naprawy, gdy przez przypadek przewróciła na niego kubek z kawą, a ten taty miał uszkodzoną kamerkę, którą przegryzła Mistic.
Ponownie westchnęłam. Przy tym nieco uniosłam kotkę na mięśniach brzucha.
Zdecydowanie jest jej zbyt wygodnie...
Sięgnęłam do jej główki, by kolejno ją podrapać między uszkami. Zaczęła mruczeć jeszcze głośniej, a za tym szło, że zrobiła się strasznie wygodnicka.
W tym momencie usłyszałam szmer zamykanego laptopa. Uniosłam wzrok na drzwiczki od kuchni – przypominały nieco westernowską bramkę. Zobaczyłam rodziców, którzy wstawali od stołu. Rozmowa zajęła im nieco dłużej, niż się spodziewałam, ale mogło to być też przez coś innego. Może w końcu ktoś rozwiązał zagadkę, co mi dolegało?
Nie, raczej znowu się poddał...
— Poddał się — bardziej stwierdziłam, niż zapytałam.
— On tak, ale dostaliśmy od niego namiary na psychiatrę, który zajmuje się wyjątkowo ciężkimi przypadkami — powiedział tata, który usiadł na fotelu naprzeciw kanapy.
Spojrzał na mamę, która patrzyła na niego. Widocznie nie wiedzieli, jak coś powiedzieć. A przynajmniej to podejrzewałam, kiedy nie kontynuowali przez kilka kolejnych sekund. Zmartwiłam się, dlatego usiadłam, tym samym zrzucając kotkę na kolana. Rodzice stali się nad wyraz poważni, a to mi się nie podobało.
— To — przeciągnęłam — chyba dobrze? Tak?
— I tak, i nie — odpowiedziała mama.
— Jak to?
— Ma prywatną klinikę i przyjmuje tylko w niej.
— A jaki problem jest w pojechaniu tam? — Zmarszczyłam brwi.
— Dojazd tam trwałby ponad pięć godzin w jedną stronę. Do tego by dochodziły wydatki na paliwo, a także fakt, że oboje w ten jeden dzień musielibyśmy zrezygnować z pracy, co nie byłoby łatwe — wyjaśnił tata. — Może i pracujemy w domu, ale nie tak łatwo znaleźć czas na tak daleką podróż, Mel. Podróż w tę i z powrotem zajęłaby cały dzień, a jeszcze trzeba liczyć samą w sobie wizytę, oczekiwanie w kolejce, badania i tak dalej. Każdy lekarz po kolei bada cię inaczej, zajmuje to różną ilość czasu. Tam nie wiemy, ile by im zajęło wykonanie badań.
— To co, dajemy spokój?
Oboje zaprzeczyli ruchem głów.
— Ani się nawet waż tak myśleć — powiedziała mama. — Po prostu razem z twoim ojcem będziemy musieli podjąć ważną decyzję, która może wpłynąć na twoją przyszłość.
Przeskakiwałam wzrokiem to na mamę, to na tatę. Podejrzewałam, co to miała być za decyzja. Przeprowadzka. Ostatnie miesiące spędziliśmy na chodzeniu od lekarza do lekarza. W międzyczasie zdążył się zakończyć rok szkolny, a ja zdałam do ostatniej klasy liceum. Domyślałam się ich największych obaw. Martwili się, czy zdołam się połapać w nowym terenie, wśród nieznanych osób, ale może właśnie zmiany otoczenia potrzebowałam?
— Cokolwiek postanowicie, nie będę się sprzeczała.
Widocznie ich zaskoczyłam.
— Co? — wydusiła mama.
— Chodzi o moje zdrowie i życie. Nie zamierzam się sprzeczać, kiedy chodzi o coś na wagę złota.
Na twarzach rodziców wykwitły szerokie uśmiechy. Spojrzeli po sobie, po czym wstali i się zbliżyli. Zajęli miejsca obok, by następnie objąć mnie z całej siły.
— Ale mamy mądrą córeczkę! — stwierdził tata.
— Najmądrzejszą! — dodała mama.
Na ich słowa się jedynie zaśmiałam.
**********
No, przyszła pora na trudne decyzje.
Co myślicie? Rodzice podejmują dobrą decyzję?
Koniecznie dajcie znać, a ja lecę zająć się kolejnymi rozdziałami!
Do następnego!
CZYTASZ
Shadows
FantasyTom 1 Shadows Melissa miała około pięciu lat, kiedy to się stało pierwszy raz. Gdy w środku nocy się podniosła i zaczęła iść przed siebie, całkowicie nieświadoma, że gdziekolwiek szła. Niemal codziennie przez dwanaście lat, budziła się w tym samym m...