Rozdział 15: Jeremy

58 9 27
                                    

Dzwonek przerwał niemal całkowitą ciszę w klasie. W sali zapanował harmider, gdy uczniowie zaczęli się zbierać. Zapisałem ostatnie zdania w zeszycie, po czym go zamknąłem. Wrzuciłem wszystkie rzeczy do torby. Wstałem ze swojego miejsca. Reszta zrobiła to samo, ale nim wyszliśmy, zwróciliśmy uwagę, że Mel nadal się nie spakowała. Dziewczyny od razu do niej podeszły, by kolejno lekko szturchnąć jej ramię. W mgnieniu oka jej głowa zsunęła się z ręki i padła na ławkę. Wywołała huk, ale szybko się wyprostowała. Bliźniacy się lekko zaśmiali, kiedy ta się rozejrzała skołowana, ale szybko się domyśliła, że zajęcia dobiegły końca.

Melissa przetarła oczy, rozmazując nieco tusz do rzęs. Już w kolejnej chwili zaczęła powoli zbierać rzeczy do torby. Wstała niespiesznie, a ja z chłopakami ruszyłem w stronę wyjścia. Kątem oka widziałem, jak Aria złapała Mel pod rękę. Ta się jedynie uśmiechnęła, ale czułem, że chciała podziękować. Możliwe, że Aria nieświadomie pomogła jej iść.

Melissa nie wyglądała najlepiej. Minęły dwa tygodnie od kiedy zawitała w szkole. Nie miałem zbyt wiele okazji, żeby zamienić z nią słowo. Głównie przez fakt, że dziewczyny wiecznie ją zagadywały. Poniekąd Mel stała się trochę największym obiektem zainteresowania Maddy i Arii. Rozumiałem, bo jednak była ich pierwszą przyjaciółką – ludzką i spoza społeczności. Miała nieco inne spojrzenie na rzeczy dookoła, co ciekawiło tę dwójkę. Z tego, co mi wiadomo – głównie przez fakt, że odwoziłem Maddy i Arię – spotykały się już na mieście. W tak krótkim czasie dziewczyny zaczęły ją nazywać spokojnie przyjaciółką.

— Nie wyglądasz najlepiej, Melissa — stwierdził Felix.

— Wszystko dobrze? — dopytał Leo.

Mel jedynie w odpowiedzi przytaknęła i ponownie przetarła twarz.

— Nic mi nie jest — powiedziała, wyplątując się z uścisku Arii. — Idę do łazienki.

Maddy i Aria złapały ją, nim odeszła.

— Idziemy z tobą! — rzuciły jednocześnie.

Zostaliśmy chwilowo sami, dlatego spojrzałem na bliźniaków, którzy od rana wydawali się jacyś zamyśleni. Od razu wyczuli, że im się przyglądałem, czego dowodem było, że zerknęli w moim kierunku, mrużąc lekko powieki. Stali się nagle poważni. Duncan także zwrócił na to uwagę, czego świadczył nagły wyraz zaciekawienia w jego mimice. Wyprostował się, oparł ramieniem o ścianę. Skrzyżowałem ręce na piersi, oczekując, co powiedzą bracia.

Wymienili się spojrzeniami, kiwając lekko głowami.

— Blue i Laguna wróciły — odrzekli jednocześnie.

Szerzej uchyliłem powieki. Duncan uczynił to samo.

— Co odkryły? — dopytałem.

Leo się rozejrzał, a kolejno się nieco zbliżył. Także stał z założonymi rękoma. Wpatrywał mi się w oczy, nie chcąc chyba mówić na głos, co udało im się dowiedzieć od swoich pupilek. W przeciągu sekund usłyszałem w głowie jego głos:

Po drugiej stronie panuje chaos. Robi się tam jeszcze bardziej niebezpiecznie, a gdyby tego mało, to coraz więcej skurwieli próbuje się wydostać — przekazał, na co zagryzłem dolną wargę, którą kolejno zwilżyłem językiem.

— Cholera... — rzuciłem pod nosem.

— Blue ledwo wróciła... — dodał tym razem na głos. — Ma uszkodzone skrzydło. Gdyby nie Laguna, to by nie wróciła.

— Zajmę się nią, jak wrócimy — powiedziałem, na co ten jedynie przytaknął.

— Będziemy mieli trochę roboty — stwierdził Duncan.

ShadowsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz