Rozdział 5: Melissa

67 12 21
                                    

Drugi września, a nadal nie miałam rozpakowanego wszystkiego. Wciąż pozostały mi książki, zdjęcia, kilka par butów, których już nie mieściłam w szafie. Dodatkowo nie wiedziałam, gdzie przechowywać rzeczy Mistic. Jakim sposobem ten pokój był większy, a nie mogłam pomieścić rzeczy? Nie miałam zielonego pojęcia.

Tata się zaśmiał, widząc nadmierne zastanowienie. Ponownie zamocował mi dodatkowy zamek w drzwiach. Może ostatecznie nie zadziałał, ale wolałam, aby się w nich znajdował. Ponownie do głosu dochodziły dziwne wyobrażenia paranoiczki, że ktoś mógłby w każdej chwili wejść do pomieszczenia w środku nocy i mnie zadźgać.

Mam dość tej paranoi...

Cudem wepchnęłam do szafy swoje buty i rzeczy Mistic. Nie obyło się przy tym bez problemów, ponieważ musiałam wszystko do zera wypakować i ułożyć na świeżo. Okazało się, że miałam jednak więcej ubrań, niż przypuszczałam.

Westchnęłam, opadając na materac większego łóżka. W poprzednim domu „spałam" na pojedynczym. Tu dostałam podwójne, co szczerze mi nie przeszkadzało. Wręcz przeciwnie. Cieszyłam się, bo przynajmniej Mistic nie będzie uważała mojej osoby za swoje legowisko podczas swoich drzemek.

Spojrzałam na okno znajdujące się w dachu. Zaczynało zachodzić słońce, a tym samym coraz bliżej znajdował się moment, gdy będę musiała się położyć spać. Bałam się, bo nie znałam tej okolicy. Rano mogłam się obudzić w lesie, a przy tym nie mieć bladego pojęcia, gdzie trafiłam.

Nie miałam punktów orientacyjnych...

Nie wiedziałam, jak daleko zajdę...

Nie umiałabym się zatrzymać, nawet gdyby ktoś mnie przywiązał do łóżka...

Zero. Takie miałam pojęcie o tym miejscu, do jakiego zostaliśmy zmuszeni, by się przenieść. Pomimo faktu, że już w najbliższy poniedziałek miałam się spotkać z nowym lekarzem, czułam, że mógł mnie oddelegować. Stałoby się dokładnie to samo, co zawsze. Stwierdzi paranoję, bezsenność nabytą i lunatykowanie spowodowane brakiem snu. Wystarczyło tylko poczekać do momentu, gdy otworzy kartę pacjenta.

Ponownie odetchnęłam, siadając na środku nowego łóżka ze skrzyżowanymi nogami. Przy tym wzięłam na nogi Mistic. Głośno mruczała, gdy drapałam ją pod bródką – uwielbiała ten punkt.

Powinnam się liczyć z możliwością, że przenieśliśmy się na marne, choć z drugiej strony, dzięki temu wyjawiłam rodzicom informacje odnośnie nękania w szkole. Zamartwiali się, że mogło się to powtórzyć, myśleli nawet nad nauczaniem indywidualnym w domu, ale na to się sprzeciwiałam. Nie chciałam spędzić ostatniej klasy liceum otoczona ścianami nowego domu. Nie widziałam tego. Zdawałam sobie sprawę, że byłam typem dość cichej osoby, ale to raczej tylko na początku.

Mimo wszystko jestem typową wagą...

— Melissa — zaczął tata, gdy po jakimś czasie wszedł do pomieszczenia. — Możemy porozmawiać?

Podniosłam się, zrzucając przy tym kota, który rozłożył się na moim brzuchu. Mężczyzna podszedł nieco bliżej, by kolejno usiąść obok. Odwróciłam się do niego, krzyżując nogi.

— Ciekawi mnie to, od kiedy powiedziałaś, że cię gnębili w szkole — zaczął. — Mówiłaś, że nie chciałaś nas martwić, ale to nie wszystko, prawda? Dlaczego, tak naprawdę, nigdy wcześniej o tym nie wspominałaś?

Opuściłam wzrok na dłonie. Zaczęłam zeskrobywać czarny lakier z paznokci i drapać skórki.

— Nie umiałam — przyznałam. — Nie wiedziałam, jak powinnam wam to wszystko powiedzieć. Nie chciałam, żebyście się martwili, bo i tak już wystarczająco nerwów macie, kiedy weźmie się na uwagę moje lunatykowanie.

ShadowsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz