Zatrzasnęłam za sobą drzwi. Trzęsącymi się dłońmi zablokowałam je przesuwką. Oparłam się o nie plecami, stawiając tym samym dodatkową zaporę. Serce uderzało z całej siły. Oddech szalał. Popełniłam błąd. Powinnam była zbiec na dół i uciec wyjściem na ogród. Wtedy miałabym większą gwarancję, że może udałoby mi się zniknąć, zanim ktoś by mnie złapał. Niestety, haczyk istniał jeden. Ten mały kawałek – od schodów do pokoju – sprawił, że obraz przed oczami jeszcze bardziej się rozmazywał i rozdzielał.
Łapałam wdechy, próbując się uspokoić, kiedy to nagłe pukanie do drzwi sprawiło, że niemal serce wyskoczyło mi z piersi.
— Melissa?
Cholera...
Mama została z nimi sama. Jak ja mogłam ją tam zostawić?! Tak samo Mistic! Gdy zaczęłam uciekać, nawet się nie zastanawiałam. Nogi ruszyły się samodzielnie.
Ktoś szarpnął za klamkę, próbując je popchnąć.
— Melisso, otwórz drzwi! W tej chwili! — rozkazała mama.
Zjechałam plecami po drzwiach, ale nie usiadłam na podłodze. Opuściłam głowę, złapałam za nią, a z oczu ponownie popłynęły łzy. Bałam się, co mogło się stać, jeżeli bym uległa i uchyliła jedyną ochronę przed resztą.
Mama ponownie szarpnęła klamkę, jednak nie przyniosło to żadnego rezultatu. Nie mogłam się praktycznie ruszyć. Coś mnie paraliżowało. Sama myśl, że oni weszli do domu, sprawiała, że ciało zaczynało się trząść. Oddech jeszcze bardziej przyspieszył. Łapałam je szybko i ledwie przetrzymywałam je w płucach. Miałam wrażenie, jakbym na końcu każdego słyszała cichy świst. Nadal się trzęsłam, dłonie mi nieco mrowiły. Robiło mi się gorąco.
Błagam, niech tylko mama ich nie...
— Może my spróbujemy?
Szeroko uchyliłam powieki. Moja nadzieja właśnie umarła. Za drzwiami usłyszałam Jeremiego.
— Ale... — chciała zaoponować mama.
— Proszę — przerwał jej Jeremy. — To naszej winy jest teraz taka, a nie inna. Chcieliśmy z nią porozmawiać i wszystko naprawić.
Mama przez moment milczała. W duchu się modliłam, żeby nie wyraziła zgody. Może to i lepiej, że nie wróciłam do szkoły. Gdyby coś takiego miało miejsce w placówce, mogłoby się to źle skończyć.
— No dobrze — powiedziała w końcu mama.
Oddech momentalnie mi ugrzązł w piersi.
— Chcecie może coś do picia? Mamy sok pomarańczowy.
— Dziękujemy — odpowiedziała Aria.
W ciągu kilku sekund usłyszałam oddalające się kroki, a moment później ciche i spokojne pukanie. Dopiero teraz sobie przypomniałam, żeby w ogóle oddychać. Wypuściłam gwałtownie powietrze i ponownie je pobrałam.
— Mel... — zaczął spokojnie Jeremy. — To my. Chcieliśmy z tobą pogadać. Otwórz drzwi, proszę.
Usiadłam w końcu na podłodze, oparłam głowę o drzwi. Oddech jeszcze bardziej przyspieszył. Ledwie wydychałam powietrze, a już łapałam kolejny oddech. Powoli miałam wrażenie, że zaczynałam się dusić. Sięgnęłam koszulki, złapałam za jej materiał. Czułam, jak mocno i szybko biło mi serce. Praktycznie nie zwalniało.
— Mel?
Usłyszałam, jak coś lekko uderzyło o drzwi. Coś się do nich przysunęło.
— Mel, za moment się zapowietrzysz. Musisz się uspokoić.
CZYTASZ
Shadows
FantasyTom 1 Shadows Melissa miała około pięciu lat, kiedy to się stało pierwszy raz. Gdy w środku nocy się podniosła i zaczęła iść przed siebie, całkowicie nieświadoma, że gdziekolwiek szła. Niemal codziennie przez dwanaście lat, budziła się w tym samym m...