Rozdział 45: Melissa

32 6 18
                                    

Niemal słyszałam, jak każdy mięsień w ciele krzyczał, nakazując mi ucieczkę. Niestety, strach całkowicie mnie paraliżował. Czułam jedynie, jak się trzęsłam, gdy końce pazurów Kościroga przewijały mi się kątem oka. Nawet gdybym chciała teraz uciec, nie dałabym rady. Złapałby mnie i zmiażdżył w swojej wielkiej łapie w jednej chwili. Nadzieję, że istniała szansa, iż wróciłabym jeszcze do domu, diametralnie spadała.

Czemu nikt jeszcze nie zareagował?!

Przecież to nie... Niemożliwe, żeby mnie zostawili, prawda? Obiecali mnie chronić. W głowie powstawały najróżniejsze scenariusze, wraz z możliwością pozostawienia mnie na pastwę losu, a to jedynie powodowało, że z oczu płynęło coraz to więcej łez. Już miałam głośniej załkać, ale ową czynność przerwało zaklęcie, które momentalnie uderzyło prosto w Kościroga.

Dziwne ciepło rozeszło się po ciele, a to sprawiło, że po prostu wiedziałam, że to Jeremy. W ciągu sekundy brakło mi siły, a nogi się ugięły w kolanach. Upadłam na zimną ziemię, a przede mnie wkroczył chłopak, którego w tym momencie chciałam wycałować. Stanął i zakrył mnie niczym tarcza. Wokół całej polany zebrały się pozostałe zastępy Cieni, a Kościróg rozejrzał się zdezorientowany.

Wcześniejszy czar spowodował, że odsunął się od nas na jakieś cztery metry. Nie wiedziałam nawet, że Jeremy potrafił posługiwać się tak silną magią, bo zwykle jej nie pokazywał, ale najwidoczniej trening, jaki sobie zafundował w ciągu ostatnich dni, przyniósł jakiś skutek. Ciało demona się rozleciało na kilkaset skał, by kolejno wtoczyć się na małą górkę tworzoną z innych kamieni i stworzyć stojącą sylwetkę.

Przełknęłam ślinę, czując ponownie przepływający przez żyły strach.

— Nie masz się już czego obawiać, Amica Mea — powiedział Jeremy, na którego spojrzałam.

Patrzył na mnie kątem oka, a na twarzy widniał lekki uśmiech, w którym dostrzegłam ulgę.

— Już jesteś bezpieczna.

Widząc jego uniesione kąciki, moje nie potrafiły pozostać w grymasie strachu. Same się delikatnie podniosły.

— Ociągaliście się nieco... — przyznałam.

— Mówiłem, żeby wcześniej się ruszyć, ale tata się wykłócał. — Z powrotem zerknął na Kościroga.

Usłyszałam za sobą, jak ktoś odchrząknął.

— Nie mogliśmy go zaatakować za wcześnie — zauważył pan Bernon, stając po mojej lewej.

Odwróciłam wzrok na Jeremiego. Przełknęłam ślinę, czując dziwne łaskotanie w brzuchu. Na twarzy znalazło się ciepło. Nie sądziłam, że kiedykolwiek przyszłoby mi ujrzeć go w takiej odsłonie. Pomimo chłodu na zewnątrz, jego kurtka była rozpięta. Stał prosto w lekkim rozkroku – lewą nogę postawił nieco bardziej z tyłu. Wyprostowana postawa dodawała mu uroku i powagi. Miał wysoko uniesioną brodę, szczękę zaciśniętą. Nisko opuszczone brwi przysłaniały górną powiekę. Nie widziałam dokładnie jego oczu, bo kierował je w kierunku Kościroga, ale mogłam posiadać pewność, że obecnie się mieniły od mocy. W tym momencie dostrzegłam, że dłonie złożył w pięści. Naciągnięte ścięgna na zewnętrznej stronie ręki świadczyły o tym, jak mocno wbijał sobie paznokcie w skórę.

Nie wiem czemu, ale w takim wydaniu podoba mi się on jeszcze bardziej... Pokręciłam głową. Melissa, nie teraz.

Widząc latające przed nosem pasmo błękitnej energii, z powrotem zwróciłam wzrok na chłopaka. Jego dłonie okrążała łuna magii. Cały napływ mocy powodował, że ubrania Jeremiego lekko się unosiły jakby ruszone wiatrem, choć wszędzie wokół panował spokój. Kościróg widocznie oczekiwał na krok ze strony Cieni. Nie doceniał całej społeczności, o czym miał się w ciągu kilku sekund dowiedzieć.

ShadowsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz