Rozdział 3

650 85 30
                                    

Chapter Text

Jest 24.12.2011 rok

Długo nie pisałem.

Rodzice byli na wywiadówce i stwierdzili, że opuściłem się w nauce. Mam też wiele spóźnień i nieobecności. Nie mogę im powiedzieć prawdy.

Dziś są moje urodziny - wszystkiego najlepszego, Louis :)

Nienawidzę zimy, śniegu i mrozu. Ta pora roku mogłaby w ogóle nie istnieć. Jednak coś w niej jest. Bo jak wyglądałby Mikołaj bez kożucha? Co kojarzyłoby się z terminem „święta"?

Siedzę przy kominku i obserwuję śnieg. Choinka rozświetla pokój swoim blaskiem, a pod nią leżą prezenty. Niedługo telewizor zamilknie i cała rodzina zacznie dzielić się opłatkiem. Jeśli zjemy wszystko ze stołu, będziemy mogli odpakować podarunki.

Magia, hm... Co może jej przeszkodzić? Zayn? Liam? Niall?

Wczoraj Hannah zaprosiła mnie na imprezę. Każdy miał ubrać się na czerwono i przynieść coś do jedzenia. Było z tym trochę zamieszania, bo jej mama się nie zgadzała, a potem kilka osób odmówiło przyjścia. W końcu wszyscy ją wystawili.

Przyszedłem pod dom Hannah, zadzwoniłem domofonem, a kiedy wyszła, zapytała:

- Louis? To ty?

- Tak! Wszyscy już przyszli?

- Tylko ty! - odkrzyknęła.

W końcu dostrzegłem łzy w jej oczach.

- Przyjedzie jeszcze moja siostra z Nowego Jorku!

Spochmurniałem. Nie miałem ochoty na nowe znajomości.

Siedzieliśmy w piwnicy - tam Hannah ma swój pokój. Mówiła o filmach, książkach i swoim szynszylu, Daffim, który bez przerwy gryzł swoją klatkę. Jest taki obleśny, że robi mi się niedobrze za każdym razem, kiedy Hannah bierze go na ręce.

Potem zadzwoniła jej siostra i powiedziała, że samolot się spóźni. Hannah wydawała się nie przejmować.

I nagle ktoś zadzwonił do drzwi, a Hannah zostawiła mnie tam na dole i poszła otworzyć. Słyszałem dochodzące z góry śmiechy i rozmowy - na końcu tupot. Do piwnicy weszło parę osób, tłumacząc, że udało im się jednak przyjść. Jakieś pół godziny później dotarli następni i następni... I w całym tym zamieszaniu, nie zdążyłem się zorientować, że Zayn, Liam i Niall też tam są.

Impreza rozkręcała się. Widziałem jak Liam i Zayn próbują upić Nialla. Obracali nim jak marionetką, wlewali w niego coraz więcej. W końcu Niall wyszedł na stół i zawołał pijackim tonem:

- LUDZIE! SŁU- SŁUCHAJCIE!

Kątem oka widziałem Liama, przyciszającego muzykę.

- Mam waż-ważny komunikat - jąkał się, trzymając w ręku mikrofon od karaoke i czkając.

Mimo iż był pijany, ludzie zwrócili na niego uwagę. I tak samo: uwierzyli w jego słowa.

- Widzicie tego typka, o tam! - Wskazał na mnie. - Kilka tygodni temu przyznał się do czegoś strasznego!

Nie zrobił tego. Nie mógł. Louis, powiedz, że nie.

Nikt nie zrobił nic, by mu przerwać.

- Otóż Louis Tomlinson przeczy naturze! Jest gejem! - kontynuował.

Kilka osób spojrzało na mnie. Inne wciąż lustrowały Nialla.

- Tylko ostrzegam wszystkich mężczyzn w tym domu... i w szkole. - I dodał głośniej, przesadnym tonem: - Jak i NA CAŁYM ŚWIECIE! - Cisza. Niall czknął raz lub dwa. - Nie odwracajcie się do niego tyłem. Ten chłopak lubi grać w „schyl się po mydło".

Pointless •complete•Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz