Rozdział 6

541 82 3
                                    

Chapter Text

Dzwoni telefon. Tym razem komórka, więc mam pewność, że to nie Zayn. Nie patrząc na wyświetlacz, odbieram.

- Cześć, tu Scarlett. Wiem, że jest późno, ale musisz przynieść mi pendriva!

- Teraz? - pytam z nadzieją.

- A kiedy? Jest mi koniecznie potrzebny!

- Och, w porządku.

- Harry?

Milczę.

- Obraziłeś się? Nie chciałam krzyczeć...

- Nie, nie! - zaprzeczam. - Zaraz ci go przyniosę. Dziesięć minut i jestem.

Mamrocze coś i rozłącza się. Szukam pendriva w szufladzie, pomiędzy przeróżnymi drobiazgami, przyborami do szkoły i kablami. Wreszcie go znajduję. Upewniam się, że nikt nie skorzysta z mojego komputera i wychodzę z pokoju.

Rodzice siedzą w salonie i oglądają telewizję. Siostra jest w kuchni i próbuje wyczarować coś dzięki przepisowi z Internetu, który właśnie czyta na laptopie. Wychodzę prawie - PRAWIE - niezauważony.

- Gdzie się wybierasz, bracie? - pyta tata, a ja odwracam się. Widzę jak odchyla się do tyłu, by mnie widzieć. Mama robi to samo, objęta jego ramieniem. Są tak okropnie spokojni i radośni. Przestańcie.

- Scarlett chciała, żebym jej coś oddał - tłumaczę. - Niedługo wracam.

- Weź latarkę, ściemnia się.

- Mam telefon, wystarczy mi.

- Okej - rzuca na koniec i odwraca się.

Ale nagle moje nogi nie niosą mnie w stronę drzwi, lecz do salonu. Jestem zmieszany i nie bardzo wiem co robię, ale staję przed nimi i zbieram myśli.

- Co jest, chłopie? - pyta ponownie tata.

- Chciałem tylko o coś zapytać.

Mama porusza się, siada wygodniej i wpatruje we mnie.

- Możesz nas zapytać o cokolwiek chcesz, Haz.

- Dokładnie, synu.

Nie mówcie mi tego. Nie patrzcie z takim ciepłem i empatią. Dlaczego wszyscy są dla mnie tacy mili?

- Co... um... co byście zrobili, gdyby... - Patrzę w lustro, które odbija postać siostry, krzątającej się po kuchni. - Czy bylibyście źli, gdybym był gejem? - I znów patrzę w lustro, upewniając się, że mnie nie słyszała.

Mama spogląda na tatę, a on wydyma dolną wargę.

- Cóż - zaczyna - zapewne nie. Przecież takie rzeczy się zdarzają.

Nie mogę uwierzyć.

- Właśnie, Harry. Ludzie to ludzie.

- Okej.

Mam już wychodzić, gdy...

- Harry - woła mnie głos taty. - Czy to była jakaś aluzja?

Zamyślam się. Zawsze byłem biseksualny. Każdy o tym wiedział. Ale teraz już sam nie wiem.

- Nie - odpowiadam. - Tylko pytałem.

*

Włączam transmisję danych i łączę się z Internetem. Wyświetla się okno i stary wpis Louisa, który czytałem idąc do sklepu. Przewijam do kolejnego i kolejnego, w końcu natrafiając na odpowiedni. 3, 2, 1... Zaczynaj, Lou.

Pointless •complete•Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz