Rozdział 14

565 61 5
                                    


Jeśli ktoś teraz podłączyłby Harry'ego do specjalnej aparatury, elektrokardiogram wykazałby okropnie postrzępione linie U2 i niejeden lekarz mógłby stwierdzić, że coś jest nie tak. Jednak chłopak biegł w pełni żywy po schodach w domu Tomlinsonów, a okropne oczy pamięci przypominały mu o ostatnim razie, kiedy odbywał tą samą drogę, by zastać Louisa Tomlinsona w łazience z pistoletem przyłożonym do głowy. I znów ta okropna łazienka. Czy Louis nie mógł wybrać mniej przerażającego miejsca? Przecież to właśnie te wilgotne pomieszczenia wyłożone kafelkami, z lustrem wiszącym nad umywalką, były najbardziej przerażającymi miejscami w horrorach.

I cóż, musiał przyznać, że widok Nialla trochę go uspokoił. Nie żeby cieszyło go to, jak blondyn płakał i trząsł się pod drzwiami, słysząc gasnący głos Louisa - Harry po prostu potrzebował kogoś do wywarzenia drzwi i w pełni wierzył, że w dwójkę im się uda. Był zdeterminowany, silny, a w jego głowie rozbrzmiewało Louisniemożeumrzećikropka. W momencie kiedy Niall go zobaczył, przerwał szloch i wstał na równe nogi. Lekkie skinienie głową zastąpiło jakiekolwiek słowa i niedługo potem dwójka stała w odległości kilku metrów od tworzywa, które nieułomnie dzieliło ich od szatyna.

- Na 3... - powiedział Niall. - Raz...

Harry ani myślał czekać. Odepchnął się stopami od szorstkiego dywanu i uderzył w drzwi tak mocno, że zatrzęsły się i kliknęły, jednak nie otworzyły się.

- Harry!

- Kto zrobił to cholerstwo? Nadaje się raczej do poprawczaka! Zamykali go tu za karę, czy co?

- Musisz się uspokoić - stwierdził Niall, choć sam wiedział, że nie ma racji. - Na trzy i tym razem mnie posłuchaj. Jedno uderzenie nas obu i te drzwi się rozlecą, uwierz mi.

Harry skinął, wypuszczając powietrze przez drżące wargi. Odszedł na kilka metrów i skupił się.

- Trzy... dwa...już! - Niall i Harry ruszyli w tym samym czasie i nastawili lewe ramię, którym mocno uderzyli w drzwi. Zamek znów kliknął i drzwi dały za wygraną. Harry natychmiast przecisnął się obok blondyna i spojrzał na wiotkie ciało ukochanego. Jego wargi były sine, policzki odbijały światło dzięki zaschniętym łzą, a powieki jeszcze się nie zamknęły. Louis wyglądał tak, jakby jego serce przestało pracować, ale mózg wciąż działał i Harry wzdrygnął się na tą myśl. Nie mogła być prawdą, w końcu Louis wciąż oddychał. Płytko, ciężko, a jego gardło rzęchotało, ale to wciąż było oddychanie.

- Skarbie. - Harry zaczął płakać, tak po prostu, widząc stan swojego chłopaka, płakał jak dziecko, które uszkodziło zabawkę. - Nie pozwolę na to.

Niall modlił się, by wezwane przez niego pogotowie przyjechało najszybciej, jak tylko mogło, ale Harry nie zamierzał powierzać obcym ludziom życia swojego chłopaka. Podniósł Louisa i zląkł się, kiedy poczuł jak bezwładne jest jego ciało, ale wytrzepał wszystkie złe myśli ze swojej kędzierzawej głowy i zaczął działać. Podniósł deskę klozetową i pochylił Louisa nad muszlą, po czym włożył dwa palce do jego gardła i nie wycofał się, póki ciałem Lou nie zaczęło motać. Chłopak wydał z siebie nieprzyjemny dla uszu dźwięk, pochodzący z gardła i nagle zaczął okropnie kaszleć, wymiotując żółcią i kilkoma tabletkami. Jego oczy zapełniły się łzami, w ustach pojawił się nieprzyjemny posmak, który zastąpił słodki i lekko metaliczny smak śliny, póki Harry znów nie zmusił go do wymiotów. Oboje z Niallem poczuli ulgę, widząc jak wiele tabletek wyrzucił z siebie Louis, ale byli też świadomi tego, że to nie wystarczy.

- Słyszysz to, co ja? - zapytał niepewnie Niall.

- Karetka - wypowiedział Harry z niezwykłą ulgą w głosie i położył Louisa na zimnych kafelkach, czując, że teraz on ma ochotę zwymiotować.

Pointless •complete•Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz