Rozdział 15

490 67 7
                                    


Chapter Text

Jest 12.08.2012 rok

Pamiętam jak na warsztatach psychologicznych poprosili nas, byśmy wypisali nasze zalety. Wziąłem kartkę i nakreśliłem pierwszy punkt, a potem siedziałem dziesięć minut, próbując odnaleźć choć jedną rzecz, ale jej nie było. Byłem przez to tak wściekły, że podarłem kartkę. Czułem takie dziwne ciepło, niczym chęć zrobienia czegoś, ale jednocześnie bezradność. Byłem gitarzystą w kajdankach. Uderzałem w struny, nie mogąc wykonać chwytów, więc dźwięk był beznadziejny. Taki jak ja, od stóp do głów poszarpany i nigdy nie nastrojony.

Jeszcze tego samego dnia znalazłem na strychu album ze zdjęciami. Był ciężki, zakurzony i zniszczony przez czas. Przewijałem strony, patrząc na fotografie inaczej niż kiedyś. Teraz widziałem w oczach mamy nie takie zwykłe zmęczenie, ale zmęczenie terapią, tabletkami i mną. Patrzyłem na wujków, uśmiechając się i odnajdując w ich twarzach zrozumienie, ponieważ kiedyś skończę tak jak oni, na samobójstwie. I jedyną osobom, która była naprawdę szczęśliwa w tym całym bałaganie wspomnień, byłem ja. Mały chłopiec ze zmarszczą pod oczami, opaloną skórą i równo obciętymi włosami, jeszcze nie wiedzący, kim się stanie. Płakałem nad nim, szepcząc, że chciałbym znów nim być, póki nie spostrzegłem kogoś jeszcze. Mój tata wyglądał na silnego nie tylko na zewnątrz, ale także w środku i nie wiem dlaczego zauważyłem to dopiero teraz, najwięcej zdjęć miałem z nim. Przytulał mnie, zabierał w różne miejsca, opiekował się mną, kiedy mama nie mogła.

I siedząc tak na tym brudnym, zabałaganionym strychu, zrozumiałem, że tęsknię za moim tatą bardziej niż za kimkolwiek i że nigdy już nie będziemy tak blisko jak kiedyś.

Nigdy nie powiem mu o tym, że jestem gejem, że potrzebuję pomocy i że jestem naprawdę zagubiony. Nie powiem mu, że znów potrzebuję silnej dłoni ojca, która wyprowadzi mnie z tłumu w galerii handlowej. Pomimo łez spływających po moich policzkach i pomimo krwi na nadgarstkach, będę mówił, że czuję się dobrze, ponieważ nikt nie chce wiedzieć o moich problemach, zwłaszcza on. Nikogo to nie obchodzi. A co najważniejsze, on nie zasługuje na to, by się martwić. Po przebrnięciu przez depresję mamy i ledwo wiążąc koniec z końcem, nareszcie ma swoją wymarzoną pracę, dzięki której może podróżować i być z dala od tego bałaganu. Czasami chciałbym, żeby on i mama się rozwiedli; żeby zostawił nas i żył swoim życiem, bo na to zasługuje.

Atmosfera na strychu właśnie tak na mnie działała: łamałem się w pół i płakałem, ponieważ nie wiedziałem, co robić. Albo raczej wiedziałem, ale to było trochę niemożliwe. Kilka dni po śmierci mojego wujka, poszedłem znów na cmentarz, żeby posprzątać kwiaty i znicze, a kiedy wracałem, przy jednej z tych cmentarnych alejek, siedziała dziewczyna trochę starsza ode mnie. Przed nią wykopano grób. Myślałem o osobie, która tam spoczie. Może będze to jej babcia lub dziadek, a może ktoś zupełnie obcy i w zasadzie było w porządku opłakiwać kogoś kogo się nie znało, a komu kończył się czas. Kim byliśmy, by mieć go więcej od niej? Zamieniłem z dziewczyną parę słów i tyle wystarczyło, bym domyślił się, że to miejsce jest jej i że sama je wybrała.

Kiedy teraz o tym myślę, chciałbym oddać jej moje życie, ponieważ ona go potrzebowała, a ja już niekoniecznie. Marzę, by to było tak proste jak oddawanie biednym ubrań, ale nie jest i nigdy nie będzie. I te życia będą się tak marnowały, ponieważ, cóż, wszechświat chce zwrócić na siebie uwagę, a kim my jesteśmy, by mu na to nie pozwolić?

~*~

Po przeprosinach i wyjaśnieniu personelowi szpitala, że Louis wyszedł "tylko na spacer", on i Jay trafili z powrotem do sali, milcząc i bawiąc się palcami dłoni. Nigdy nie czuli się tak niezręcznie w swojej obecności, a teraz każde z nich czułoby się lepiej w stu innych miejscach, tylko nie w tym. Atmosfera przypominała tą, kiedy siadasz z rodzicami, by porozmawiać o seksie, lecz Louis raczej miał wrażenie, że znów ma osiem lat i że znów rozbił wazon lub ukradł koledze zabawkę, i jeśli dobrze wszystkiego nie rozegra, to mama zacznie myśleć, że wychowuje małego kleptomana.

Pointless •complete•Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz