Rozdział 11

502 71 1
                                    

Pointless
neverendingautumn

Chapter 11

Chapter Text

Mama Harry'ego wierzyła, że jej „dar komunikowana się" z ludźmi wszystko załatwi, ale w rzeczywistości nic nie miało być łatwe. Wysłała Louisa ze swoim synem i mężem na długą przejażdżkę do Hatfield, zapowiadając wcześniej, żeby nie wracali zbyt szybko. Dobrze wiedziała jak zachowywać się przy ludziach, którym trzeba wytłumaczyć coś trudnego i oczywiście wiedziała także, jak się do tego przygotować. Nie mogła prezentować się jak „musimy obgadać ważną sprawę" - zdecydowanie nie - bardziej pasowało „sąsiadka przychodzi na kawę". Anne ubrała zwykłe jeansy, bluzę i sweter, by uniknąć krzywych spojrzeń matki Louisa i kłótni w stylu „mówisz to, bo jest ci łatwiej, żyjesz w luksusie i nie masz zmartwień". Odetchnęła przed lustrem, gromadząc w głowie wszystkie informacje jakie zdobyła od syna i wtedy wyszła z domu.

*

Drzwi otworzyła jej długowłosa kobieta. Jej twarz wyglądała na zmęczoną i zniszczoną przez czas, ale w rzeczywistości winne mogły być antydepresanty. Nie była wysoka. Miała szerokie biodra i ramiona, a pod oczami układały się lekkie zmarszczki, charakterystyczne dla Tomlinsonów.

- Dzień dobry! - przywitała się Anne i zauważyła, że przecież ta kobieta jest jej sąsiadką i powinny się znać. - Jestem Anne Styles.

- Tak. Wiem kim pani jest - odpowiedziała kobieta. Stylesowie często się udzielali, więc każdy ich znał - bez względu na to, czy miał z nimi do czynienia, czy nie.

Uśmiech nie opuszczał twarzy Anne, póki między kobietami nie zapadła niezręczna cisza i do jej głowy nie przychodził żaden inny temat niż sprawa Louisa.

- Jay Tomlinson? - zapytała, by się upewnić, choć wiedziała, że w tym domu nie mogło być nikogo innego.

- Tak. W czymś pomóc?

- Hm. - Anne zamyśliła się, w rzeczywistości chcąc stworzyć w miarę wygodną przerwę między zdaniami. - Chodzi o pani syna.

Jay wyglądała na poruszoną. Wyraz jej twarzy złagodniał, jej sylwetka wyprostowała się i kobieta otworzyła szerzej drzwi. Kiedy chłodne powietrze owiało jej nagie nogi, wzdrygnęła się.

- O Louisa? Gdzie on jest?

- Spokojnie. Jest bezpieczny - zapewniła ją Anne. - Chętnie bym pani teraz wszystko opowiedziała, ale to długa historia, a tu jest trochę chłodno.

Jay przez chwilę nie rozumiała, marszcząc swoje wyregulowane brwi, ale po kilku chwilach przytaknęła, cofnęła się i wpuściła Anne do środka. Ich dom był przytulny, trochę staroświecki i jak kobieta zdążyła zauważyć, posprzątany tylko do połowy. Jakby właśnie przerwała Jay w porządkach.

- Proszę nie ściągać butów - zwróciła się do niej Jay, zapraszając w głąb domu. Odsunęła jedno z trzech krzeseł przy podłużnym, prostokątnym stole i powiedziała: - Napije się pani czegoś?

- Anne - poprawiła ją ciemnowłosa. - Nie lubię, kiedy ktoś nazywa mnie „panią". To tak postarza.

- Prawda? - zgodziła się Jay. - Też tego nie lubię. A w pracy słyszę to non stop.

- Co do pytania, możesz nalać nam wody. Czuję, że zaschnie mi w gardle.

Jay patrzyła na nią chwilę i w ułamku sekundy jej szeroki uśmiech zamienił się w dziwny grymas. Wyglądała na przestraszoną i poobijaną przez los.

Wróciła z dwoma szklankami wody mineralnej i usiadła obok Anne.

- Przepraszam - zaczęła - ale naprawdę się boję. Czy coś się stało z Louisem?

Pointless •complete•Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz