Nie potrafiła wejść do szpitala, chociaż jak na ironię tygodniami nienawidziła się za to, że słuchała Gideona pomimo najszczerszych chęci odwiedzenia matki. Cały jej świat runął, jednak najgorsze było to poczucie, że to jednak nie było wszystko, że było coś jeszcze. Była jednak naiwna – tak cholernie naiwna, bo w tamtej chwili naprawdę wolała nie pytać o nic więcej, irracjonalnie pozwalając sprzecznym myślom rozsadzać swój umysł od środka. Nie chciała wierzyć w to, co powiedział jej Victor, nie mogła w to wierzyć. Ale nie znała go od dziś i poznawała moment, gdy mówił prawdę.
Coś w środku podpowiadało jej, że to wszystko miało sens: fakt, że właśnie on był faworyzowany, że jego sukcesy były przewodnimi, a każdej jej decyzji przyglądano się kilka razy.
Nigdy nie dawała rodzicom powodu do dumy, bez względu na to, jak bardzo próbowała, bo najzwyczajniej w świecie nimi nie byli.
– Wsiadaj, odwiozę cię do domu.
Philip nie wiedział, jak powinien się zachować, ale był pewien jednego: nie mógł zostawić jej samej. Nie musiał czytać Victorowi w myślaach, żeby zrozumieć niewypowiedzianą prośbę o pomoc, podczas gdy on sam dowie się wreszcie, jaki był stan mamy. Chciał być dla niego w chwili, gdy możliwie odkryje prawdę o najgorszej rzeczy z możliwych, ale życie płynęło inaczej, a on wiedział, że przyda się o wiele bardziej właśnie tutaj, odbierając chociaż jeden ciężar zmartwień z barków mężczyzny.
– To przecież nie twoja sprawa, co ja cię niby obchodzę?
Nawet na niego nie patrzyła, na drżących nogach idąc w stronę auta i otwierając drzwi od strony pasażera, które jeszcze kilka minut wcześniej zajmował Victor. Coś nierealistycznego było w tym, jak zaledwie w ciągu chwili roztrzaskał całe jej dotychczasowe życie w drobny mak. I tak, chciała dowiedzieć się prawdy, jednak za nic nie spodziewała się, jak bolesna ona będzie.
Na odpowiedź musiała czekać nieco dłużej, nie zastanawiając się dwa razy, co stało za tym, że Carter jeszcze nie wsiadał do środka.
– Obchodzi mnie on – powiedział wreszcie, trzaskając drzwiami i sięgając po pas bezpieczeństwa – a ty jesteś dla niego najważniejsza i nie mogę pozwolić, żeby coś ci się stało.
– Będziesz zgrywał starszego brata, którego nie mam?
Nie spodziewała się tego, że po wypłakaniu tylu łez znowu załamie jej się głos. Wcisnęła się w fotel, pragnąc zniknąć chociaż na chwilę. Głowa bolała ją od nadmiaru wszystkich myśli oraz zmartwień, a ona czuła się jak suka, martwiąc wyznaniami Smitha oraz odczuwanym żalem niż stanem matki, z którą prawdopodobnie było naprawdę źle.
– Nie, ale będę tą osobą, która powie, że masz prawo być wściekła i zawiedziona, gdy nie będziesz miała ochoty patrzeć ani na niego, ani na Gideona. Mogę cię nawet przenocować u siebie, jeżeli chcesz.
– Nie chcę robić kłopotu – odparła od razu, nieszczególnie zastanawiając się nad jego propozycją.
– To żaden kłopot, naprawdę.
Włączał się do ruchu drogowego, czując dokładnie taką samą ciężkość jak przed niespełna godziną, gdy wracali do miasta po weekendzie ze znajomymi. Był rozdarty, bo doskonale rozumiał, że Victor mógł wreszcie pęknąć, wyznając jej chociaż część prawdy. Z drugiej strony jednak udawało mu się to wszystko trzymać w tajemnicy od lat, więc co zmieniło się teraz? I czy związek z tym miała jego konfrontacja z Nickiem, której szczegółów Philip nadal nie poznał?
– Po prostu boję się wrócić do domu, wiesz? – wyznała. Potrząsnął głową, odrzucając coraz więcej myśli i zerknął w stronę Nicole, zmniejszając też prędkość, którą nieznacznie przekroczył. – Boję się tego, co poczuję, gdy tam wejdę po tym wszystkim.
CZYTASZ
O jeden sekret za dużo
FantasyPodobno najbliżsi chcą dla nas najlepiej, ale co, gdy to oni skrywają największe tajemnice? Ostatnim, czego po tegorocznym lecie spodziewała się Nicole to ciągłe koszmary, bezwzględny strach i zbyt bliskie spotkanie ze śmiercią. To miał być czas, kt...