40. Część Pierwsza

58 4 2
                                    

Dopiero w walce z demonami przeszłości wszystkie chwyty stały się dozwolone


Czas się zatrzymał, zupełnie tak jak serce Nicole. Siedziała na molo, jej nogi zwisały z pomostu nad wodą, a spływające krople wracały na swoje wcześniejsze miejsce, wpadając jedna po drugiej do jeziora. Jak na fakt, że tego dnia jej życie zostało zniszczone, świat wyglądał na zaskakująco spokojny. Wiatr kołysał lekko drzewami, słońce całkowicie zamknęło już swoje sprawy na tamten dzień, znikając za horyzontem w ciągu paru minut. A może to dla niej minął zaledwie moment?

Wiedziała, że musi wziąć się w garść: każda chwila była ważna, bo Gideon na pewno nie wiedział jeszcze, co miało miejsce. Nie potrafiła jednak strząsnąć z siebie tego wszystkiego: wyznań, które zniszczyły budowane relacje oraz ujawnionych sekretów. Nie umiała stawić czoła prawdzie, z każdym kolejnym, dość leniwym i ociężałym mrugnięciem pragnąc pozbyć się tej przerażającej rzeczywistości.

– Musimy iść.

Gabriel uważnie patrzył na przyjaciółkę, bijąc się z myślami. Rozumiał, że potrzebowała czasu, bo utrata matki, a teraz porwanie Victora było ponad jej siły. Nie dziwił się, że nie umiała tego przegryźć: sam pewnie właśnie demolowałby wszystko na swojej drodze, nie patrząc na zniszczenia, gdyby nie czuł się za nią odpowiedzialny.

Jej spokój był jednak naprawdę przerażający. Wyglądała tak, jakby od razu pogodziła się ze wszystkim, spisując Victora na straty... albo jakby nie docierało do niej, że faktycznie cały tamten wieczór był prawdziwy, a nie stanowił kolejny koszmar.

– Nix, musimy iść – powtórzył ostrzej. – Gideon jeszcze o niczym nie wie... Musimy mu powiedzieć i ich znaleźć, zanim będzie za późno.

– N-nie mogę...

– Oni tu nie wrócą – zauważył, przebijając w ten sposób bańkę jej nadziei. – Przenieśli się, chuj wie gdzie, słyszysz? Znajdziemy ich, ale musimy zacząć działać. Każda minuta jest ważna.

Nachylił się, a potem pociągnął ją za wciąż mokrą i chłodną rękę. Wewnętrznie pragnęła pokonać barierę, którą stworzył jej organizm w reakcji obronnej. Fizycznie, a nawet psychicznie nie było to jednak takie proste.

Odtwarzała wydarzenia poprzednich kilku minut niczym zapętlony film, nie mogąc uwierzyć, że to była rzeczywistość. Gdyby miała czym, pewnie zwymiotowałaby, podczas gdy chłopak rzucał odpowiednie zaklęcie, przenosząc ich do rodzinnego domu Smithów. Była przerażająco słaba i chociaż zwykle nie odczuwała żadnych konsekwencji tego konkretnego czaru, teraz było inaczej. Miała wrażenie, jakby przeliczyła swoje możliwości, wsiadając na kolejkę górską, pozbawiającą jej wszelkiej energii oraz sił.

To było coś więcej niż zwykłe zaskoczenie czy nawet trauma spowodowana wydarzeniami znad jeziora. Gdy wzrok jej i Gideona się spotkały, odpowiedź nadeszła sama... przynajmniej dla niego, bo ona nadal miała trudność z uświadomieniem sobie, że konfrontacja z Nickiem i Ivanem była prawdziwa.

– Zabrali go – wyjawił Gabriel, nie czekając na pytanie, którego mężczyzna obawiał się zadać. – Nick i Ivan porwali Victora.

Chociaż wszechświat karał za błędy jego jedynego syna, on również nosił piętno swoich grzechów. Wyczuwał drugie dno całej sytuacji, zupełnie tak, jakby teraz nadeszła też jego chwila na odkupienie. Gdyby nie pragnął chronić go za wszelką cenę, do niczego nigdy by nie doszło. Tylko czy którykolwiek rodzic bezczynnie patrzyłby na cierpienie swojego dziecka? Czy którykolwiek ojciec kazałby synowi oddać się w ręce policji i liczyć na cud, skoro odpowiednie pociągnięcie za sznurki oraz uruchomienie kontaktów mogły wszystkiemu zapobiec?

O jeden sekret za dużoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz