Dni zlewały się ze sobą w nowej rzeczywistości bez Charlotte Smith. Bo chociaż utrzymywano ją w stanie śpiączki farmakologicznej, przyszłość nie wyglądała na obiecującą. Najgorsze z tego wszystkiego było to poczucie bezradności, paraliżujący wręcz lęk oraz niepewność. Uczucia, które zwykle nie wychodziły na światło dzienne, teraz uderzały ze zdwojoną siłą. Duszone zwiastowały nieunikniony wybuch i to zapewne w najmniej odpowiednim do tego momencie.
Victor żył szpitalem – wychodził z samego rana i wracał późnym wieczorem, biorąc na siebie większość zmian. Chciał być jak najbliżej matki, paradoksalnie obawiając się, że może zabraknąć go na oddziale w najgorszym momencie. Gdyby nie poczucie odpowiedzialności względem Nicole, już dawno załatwiałby sobie noclegi na lewo, byleby nie opuszczać Springs Memorial. Z pozoru tragedie powinny łączyć ludzi, niestety w ich wypadku to nie podziałało, a wypadek mamy tylko dodatkowo ich poróżnił. Mijali się niemal bez słowa lub wymieniali jedynie standardowe formułki. Od czasu kłótni po wyjściu ojca w dniu, w którym na jaw wyszedł fakt wypadku, ich relacja uległa diametralnej zmianie. Obawiali się, że nieodwracalnej.
Ostatnie dni wakacji pachniały jak nadchodząca tragedia. Nicole trwała w fazie wyparcia: lato jeszcze się nie kończyło, z matką jeszcze nie było aż tak źle jak mogłaby przypuszczać, a ją czekały jeszcze cztery dni zastoju, zanim zmuszona zostanie do stawienie czoła szkolnej rzeczywistości. Nie wiedziała, w jaki sposób da sobie z tym radę: już bez problemów rodzinnych ledwo zdawała do następnej klasy. Teraz była niemal stuprocentowo pewna tego, że nie potrafiłaby skupić się na niczym. Ba – tak właśnie było od dnia wypadku. Czuła się wypruta, a jednocześnie przerażona do tego stopnia, że przez pierwsze dwa dni niemal w ogóle nie spała, czekając na jakąkolwiek wiadomość. Tylko że do niedawna nawiedzające ją koszmary niczego nie ułatwiały, tak samo jak fakt, że nawet ona nie mogła nie zmrużyć oka w nieskończoność.
No i jakby problemów w rodzinie Smith było mało, dodatkowo spóźniał jej się okres.
Stawiała jednak na zmęczenie psychiczne, bo czasem tak przecież bywało. Jednak im dłużej zerkała na kalendarzyk, tym bardziej docierało do niej, że lada chwila powinna wreszcie porozmawiać o tym z Victorem.
– Ziemia do bazy, odbiór. – Gabriel zwolnił i obrócił się, a następnie pomachał jej dłonią przed twarzą. Bieganie w taką pogodę powinno być zabronione, jednak oboje nie mogli znaleźć innego sposobu na to, aby zająć myśli czymkolwiek. Męczyło ich siedzenie w domu, a poranne przebieżki w lesie od początku wydawały się dobrym pomysłem, w szczególności, gdy było jeszcze chłodniej. Im częściej jednak spotykali się na kilkadziesiąt minut prawie-sam-na-sam z naturą, tym bardziej Nicole nie widziała w tym sensu.
Chociaż ostatnio nie widziała sensu prawie w niczym.
– Co?
– Jak to „co"? Nawijam do ciebie od piętnastu minut, udawaj chociaż, że słuchasz. – Pokręcił głową, posyłając jej następnie uspokajający uśmiech. Doskonale rozumiał, dlaczego była nieobecna. Rozmawiali o tym więcej razy, niż w ogóle mógł zliczyć... nie, żeby w ogóle prowadził na ten temat jakieś statystyki. Nie dziwił jej się, bo sam pewnie reagowałby podobnie lub o wiele gorzej niż ona.
– Wybacz.
– Co ci chodzi po głowie? Victor coś mówił o mamie?
Przystanęła i oparła dłonie o uda, aby złapać oddech. Otarła wierzchem dłoni spocone czoło, nie wierząc, jak łatwo w ogóle się zmęczyła.
– Jest bez zmian. I chyba właśnie to przeraża mnie najbardziej.
– Nie rzucę ci bezsensownym „będzie dobrze", ale lekarze robią wszystko, co w ich mocy...

CZYTASZ
O jeden sekret za dużo
FantasyPodobno najbliżsi chcą dla nas najlepiej, ale co, gdy to oni skrywają największe tajemnice? Ostatnim, czego po tegorocznym lecie spodziewała się Nicole to ciągłe koszmary, bezwzględny strach i zbyt bliskie spotkanie ze śmiercią. To miał być czas, kt...