23 - „Podobno poszła plota, że jesteś w ciąży"

50 3 5
                                    

Powrót do szkoły był ostatnim, czego Nicole potrzebowała w obliczu wszystkich dramatów poprzednich tygodni. Dziwnie czuła się, nastawiając budzik na odpowiednią godzinę, a jeszcze dziwniej było jej zejść z samego rana na dół i nie zastać w kuchni matki, w szczególności właśnie tamtego dnia. Zawód przyszedł od razu, gdy weszła do odpowiedniego pomieszczenia: Charlotte nadal nie było, bez względu na to, jak bardzo tego pragnęła oraz jak strasznie za nią tęskniła.

Victora również zabrakło, bo już dawno wyjechał do pracy, zostawiając jej notatkę z krótkim życzeniem powodzenia. Zgniotła ją w dłoni, a potem wyrzuciła do śmieci. Po szybkim śniadaniu nie miała wiele czasu do wyjścia, jednak nie potrafiła tak po prostu opuścić domu. Zbyt wiele obaw kiełkowało w jej umyśle, chociaż to jedna z nich była najgorsza: co, jeżeli nagle stan matki się pogorszy, a ona dowie się jako ostatnia, skoro nawet nie będzie jej w domu?

Gdyby nie to, że klasowa konwersacja ożyła, a któryś z chłopaków odważył się zmienić jej nazwę, nadal trwałaby w zamroczeniu, wpatrując się bezmyślnie w jeden punkt na kanapie. Wiadomość do brata wysłała bez większego zastanowienia, wiedząc, że pewnie zmieniłaby do niej zdanie, jeżeli zawahałaby się chociażby na moment. Jednak musiała wiedzieć, jak dalej miała wyglądać sytuacja ze stanem matki. To wszystko ciągnęło się według niej zdecydowanie za długo, więc albo szło w dobrym kierunku, czego nikt nie potwierdził, albo...

Zadrżała, nie potrafiąc zmierzyć się jeszcze z tym podejrzeniem.

Jak wyglądałoby ich życie, gdyby zabrakło Charlotte? Tak, jak obecnie? Wypełnione strachem, niepewnością oraz pustką?

Nie czuła własnych nóg podczas pokonywania drogi na most, gdzie w ciągu kilku minut miała spotkać przyjaciół. Na przekór własnej blokadzie twórczej w ostatniej chwili przed wyjściem z domu zgarnęła szkicownik i zestaw ulubionych ołówków, tak na wszelki wypadek, gdyby jednak na coś jej się przydały. Tamto lato nie było dla niej owocne jako artystki, no może oprócz słynnego obrazu namalowanego z bratem. Jednak ani odrobinę się sobie nie dziwiła: to, co miało miejsce przez te dwa miesiące, niemal całkowicie zmieniło jej życie.

Siadła na wilgotnej od nocnego deszczu ławce, kolejny raz zastanawiając się, co ona w ogóle wyprawiała. Skoro po alkoholu dotarła pod szpital, w którym pracował Victor, powinna była ostatecznie pokonać irracjonalny strach i wejść do środka. A skoro nie udało jej się to wtedy, ponowna próba na trzeźwo wyglądała jak odpowiednia alternatywa. To dopiero procenty sprawiały, że w ogóle rozważała jakiekolwiek zakazy ojca. Na trzeźwo znowu udawała obojętność oraz olewcze podejście. Bo co zrobiłby Gideon, jeżeli by mu się postawiła? Znowu ukarał bransoletą, którą potrafiła zdjąć?

– Pierwszy!

Nicholas przyspieszył kroku, wyprzedzając zaspanego Domenica, który kolejny raz ziewał i mruczał coś pod nosem. Tuż obok niego szedł Nick, żartując, że przecież rozmawiali poprzedniej nocy na temat wczesnego wstawania. Nicole poderwała się z zajmowanego miejsca, jednak jej znikomy entuzjazm dalszą trasą do szkoły zniknął, bo nie mogła doliczyć się pozostałej trójki znajomych. No i jakby tego było mało, nadal dziwnie czuła się, jak gdyby nigdy nic z samego rana spotykając chłopaka, który przecież miał być tylko rozrywką na jedną noc.

– Gdzie Gee? – Domenic niemal natychmiastowo się wybudził, nie zauważając nigdzie przyjaciółki.

– Musiała dobudzić Gabe'a, coś mu się zaspało. Iv do niej wydzwaniał, bo ma do nich najbliżej. Dołączą do nas pod szkołą. Wiedziałbyś o tym, gdybyś słuchał, jak gadałem z nią przez telefon, ale czaję, wszyscy jesteśmy wyjebani.

– Ja nawet nie wiem, co tu robię – wyznała Nicole, jednak szybko planowała skończyć ten temat, bo nie chciała wypadać na tą, która dodatkowo dowala szpilami w tak dramatycznym dniu jak ten, gdy rozleniwieni uczniowie mieli wrócić za szkolne mury.

O jeden sekret za dużoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz