11

71 7 0
                                    

W ten sposób przeprowadzam się na stałe do Jeongguka. Większość czasu spędzamy razem. Jadamy wspólnie kolację i zasypiamy w tym samym łóżku. Szybko przyzwyczajam się do takiego stylu życia, czując się, jakbym wrócił do tego, co było kiedyś.

Jedyna różnica polega na tym, że Jeongguk często mnie całuje, a ja często klęczę między jego nogami. Jeongguk bez przerwy kładzie na mnie usta, jakby chciał nadrobić zaległości, które nam się porobiły, kiedy byliśmy daleko od siebie. Nie zamierzam go przed tym powstrzymywać. Pocałunki i pieszczoty często kończą się tym, że dochodzę w jego dłoń, a on dochodzi w moje usta.


Czasami zastanawiam się, dokąd zmierza ta relacja. Dotykamy się zbyt często i zbyt intymnie, żeby można było nas nazwać przyjaciółmi, ale nie można też powiedzieć, że jesteśmy parą, bo żadne z nas nie wyznało sobie uczuć. Jeongguk jest dla mnie bezgranicznie dobry i wyrozumiały, ale nie jestem pewny, czy to bierze się z miłości.

A ja... Za każdym razem, kiedy o nim myślę, ogarnia mnie uczucie, którego nie potrafię opisać. Nie da się tego wyrazić słowami „lubię" albo „nie lubię". Dla mnie Jeongguk jest istnieniem, którego nie mogę po prostu „lubić" albo „nie lubić". Czymś jak jajko dla pisklęcia. Jajko jest dla pisklęcia całym światem. Pisklę nie może w nie zwątpić, ani mu się sprzeciwić. Traktuję Jeongguka jak swoją religię. Wierzę, że samo bycie u jego boku, sprawia, że istnieję. Dochodzę do wniosku, że nie obchodzi mnie, co nas łączy, o ile tylko będę mógł być obok niego.


Jakiś tydzień po przeprowadzce jadę do mojej kawalerki. Jeongguk podwozi mnie pod sam budynek.


- Iść z tobą?


Zadaje mi to pytanie, bo wie, że boję się wejść do mieszkania, gdzie znajdują się ślady mojego ojca. Zmuszam się do potrząśnięcia głową. Podczas gdy Jeongguk czeka na mnie w samochodzie, ja szybko wbiegam po schodach na drugie piętro. Otwieram drzwi na końcu korytarza i wchodzę do środka. List od ojca nadal leży na środku pokoju. Udaję, że go nie widzę, i przekopuję szuflady. Zabieram ubrania, książeczkę bankową, dokumenty i inne potrzebne rzeczy, po czym wybiegam z mieszkania. Wsiadam do samochodu, czując się, jakby ktoś mnie gonił. Jak tylko widzę twarz Jeongguka, wypuszczam z ust wstrzymywane powietrze.


- Wszystko w porządku?

- Mhm...


Kłamię, bo nie chcę, żeby się martwił.


- Na pewno?


Jeongguk patrzy na mnie, jakby mi nie wierzył. W końcu wyznaję mu prawdę. Myślałem, że nic mi nie będzie, ale wystarczyło jedno spojrzenie na ślady ojca, żeby zakręciło mi się w głowie.


- Jeongguk-ah, potrzymasz mnie za ręce? Strasznie mi się trzęsą...


Jeongguk natychmiast spełnia moją prośbę. W jego silnych dłoniach znajduję spokój. Jeszcze kilka razy pyta, czy nic mi nie jest, zanim w końcu odjeżdża.

Patrzę przez boczne lusterko na oddalający się budynek. Może ojciec wyśle mi jeszcze więcej listów. Może przyjdzie do mojej kawalerki, żeby się ze mną spotkać. Ale mnie tam nie będzie. Zamierzam udawać, że się stamtąd nie wyprowadziłem. Jeśli zostawię to mieszkanie tak jak jest, to ojciec dalej będzie wierzył w to, że tam mieszkam, a ja będę miał wystarczająco dużo czasu, żeby od niego uciec. Wiem, że prędzej czy później znów mnie znajdzie. Mimo to marzę o tym, żeby to była moja ostatnia ucieczka. Żegnam się z oddalającym się budynkiem, jakbym żegnał się z moim ojcem.

zło • taekookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz