21

52 4 0
                                    

Jeongguk zobaczy obraz dopiero wieczorem. Przed pokazaniem mu dzieła przypominam sobie siebie i jego ze szkolnych lat. Dzień, kiedy Jeongguk po raz pierwszy poprosił mnie, żebym coś narysował. Gabinet z tamtego dnia. Jeongguka, który wcisnął mi do ręki pędzel. Pierwsze prawdziwe płótno, z jakim się zetknąłem. Farby rozłożone na wielkim biurku. Skończony obraz prezentował się słabo, ale Jeongguk był z niego zadowolony. Wszystko, z czym miałem do czynienia tamtego dnia, było dla mnie takie nowe i obce. Dlatego że do tamtego momentu moje życie było bagnem. Dlatego że w brudnej, mętnej wodzie trudno było zobaczyć takie czyste i dobre rzeczy.

Czasami przypominają mi się słowa ciotki. Gdy zostałem stypendystą Jeonghan Cultural Foundation i zamieszkałem w domu Jeongguka, ciotka powiedziała mi: „Nawet takie biedactwa jak ty przynajmniej z raz odwiedza szczęście". Starałem się nie zastanawiać za bardzo nad jej słowami, ale mi nie wyszło. Byłem świadomy tego, że jestem godny pożałowania, bardziej niż ktokolwiek inny. Żałosne było już samo to, że mama mnie zostawiła, a ojciec próbował mnie zabić. Istnienie Jeongguka i jego uznanie dla moich obrazów, jego wspaniały dom, samochód i wszystkie inne rzeczy - nie mógłbym się tym cieszyć, gdyby nie to, że „przynajmniej raz odwiedziło mnie szczęście".

Jeśli ktoś jest mi przeznaczony, to tym kimś na pewno jest Jeongguk. Dlatego że zanim go poznałem, moje życie było tak parszywe i nędzne, że trudno je było nawet nazwać życiem. Może i lepiej już było nie żyć. Dlatego mogę spokojnie powiedzieć, że Jeongguk dał mi też życie. Nic więc dziwnego, że jest dla mnie wszystkim. I że jest właścicielem tego obrazu.


*


Jeongguk wraca z pracy i jemy razem kolację. Zastanawiam się, w którym momencie najlepiej będzie powiedzieć mu o obrazie. Chciałbym zrobić to już teraz, ale się powstrzymuję, bo boję się, że wtedy przestanie jeść i pobiegnie do pracowni. Jeongguk zagaduje do mnie jak zwykle, nie mając o niczym pojęcia. Nalewa mi wodę do pustej szklanki i sprawdza, czy wszystko, co wkładam do ust, mi smakuje. Już od samego wyobrażania sobie, jak będzie wyglądała jego reakcja, kiedy zobaczy obraz, unoszą mi się kąciki ust. Mam wrażenie, że nie muszę już więcej jeść, żeby poczuć się pełnym, więc odkładam pałeczki. Jeongguk chyba się tym przejął, bo uważnie mi się przygląda. Taehyung-ah, nie smakuje ci? Jeśli jest coś, co chciałbyś zjeść, to zamówię to do domu. Dawno nie jedliśmy sushi, może masz na nie ochotę? Znam dobrego szefa kuchni. Im dłużej kręcę głową, tym większą troskę słyszę w jego głosie.


- Źle się czujesz? Zadzwonić po doktora Nama?

- Nie, Jeongguk-ah, tu nie o to chodzi...


Boję się, że jeśli będę dłużej milczał, to w końcu naprawdę zadzwoni po tego doktora, więc, chcąc nie chcąc, mówię mu prawdę.


- Skończyłem obraz. Zamierzałem powiedzieć ci o tym po kolacji, ale przez cały czas o tym myślałem i nie mogłem skupić się na jedze... Jeongguk-ah, najpierw zjedz kolację.


Jeongguk zrywa się z miejsca, ale udaje mi się go jakoś zmusić, żeby z powrotem usiadł. Przez chwilę udaje, że je, ale zaraz potem mówi, że już skończył. I właśnie dlatego chciałem powiedzieć mu o tym później... Parskam pod nosem. Jeongguk bierze mnie na ręce i idzie do pracowni. Jak tylko otwiera drzwi i zapala światło, wita nas leżący na środku pokoju obraz. Jeongguk przez chwilę nic nie mówi. Przez długi czas wpatruje się w płótno, które jest większe od niego. Przygląda mu się uważnie, jakby liczył każde muśnięcie pędzla. Nie mogę już wytrzymać. Jestem taki ciekawy jego opinii. Jeongguk otwiera usta dopiero po długiej chwili.

zło • taekookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz