Rozdział 2

961 44 10
                                    

 Dziewczyny nie dawały mi spokoju od momentu, aż wysłałam im zdjęcie, czy nie chcą może kilku róż do siebie, bo mam ich zdecydowany nadmiar. Wtedy nasz czat grupowy zalała prawdziwa lawina pytań o to kto mi je wysłał, ale jak dowiedziały się, że nie wiem, to zaczęły wypytywać czy kogoś podejrzewam.

Kruszynka: Nie domyślasz się nawet o kogo może chodzić? ^-^

Kruszynka: Przecież twoja firma nie jest wcale aż tak duża, może jakieś inicjały zgadzają się z jakimś facetem?

SuperGirl: Musi być jakieś połączenie, może to ktoś kogo poznałaś niedawno?

Kruszynka: Poznałaś kogoś niedawno? *.*

Złośnica: Nie, jakbym wiedziała to bym się nie pytała, czy to nie wy robicie sobie ze mnie żarty. :[ W końcu to drogi interes...

Starałam się od rana w poniedziałek dodzwonić do tej poczty kwiatowej, ale nie udzielili mi żadnych informacji o moim "Tajemniczym Wielbicielu". Polityka prywatności, cholera.

- Panno Posey, - Alice patrzy na mnie zaskoczona moim widokiem w kuchni pracowniczej – wszystko w porządku?

Ściskam kubek w dłoniach tak mocno, że knykcie mi pobielały.

- Tak, przepraszam, Pani McClark, zamyśliłam się. - Odstawiam pusty kubek do zlewu.

- Na pewno?

Widzę, że chce do mnie podejść, ale się powstrzymuje.

- Długi weekend - odpowiadam jej.

Uśmiecha się do mnie.

- Chyba jednak nie taki zły, piękne kwiaty dostałaś, - oznajmia. - Szukałam cię z tego powodu. Widziałam, ze w weekend nie próżnowałaś i skończyłaś tłumaczyć pierwszą część historii. Jak tak dalej pójdzie to wyrobisz naprawdę ładną premię roczną.

Odwzajemniam uśmiech zachwycona pochwałą ze strony mojej pracodawczyni.

- Staram się jak mogę.

- Musisz pokwitować odbiór osobiście.

Wymieniamy jeszcze kilka słów, i lecę do swojego mikro biura jak chmura gradowa, ale tak, aby nie zwracać na siebie zbyt dużej uwagi ze strony innych współpracowników. Pomyślą jeszcze, że jestem walnięta do reszty.

Szybkim krokiem mijam biurko Annie i wpadam do gabineciku.

Alice faktycznie nie kłamała, na moim biurku stoi duży bukiet czerwonych róż, zajmujący prawie jego połowę, a obok stoi ten sam kurier co wczoraj i patrzy na mnie nerwowo.

- Dzień dobry, proszę tu podpisać - podaje mi papiery.

Nadal nie ma nadawcy, od którego otrzymałam ten bukiet.

Wzdycham sfrustrowana całą sytuacją, stawiam parafkę w zaznaczonym okienku i oddaję kurierowi.

- Wie Pan kto je wysłał? - pytam, ale wiem co zaraz mi odpowie.

-Nie mogę udzielić takiej informacji, jeśli nadawca sobie tego nie życzy. - Odpowiada. - Życzę miłego dnia.

Odchodzi zostawiając mnie w moim mikro biurze samą.

Cholerna polityka prywatności!

Podchodzę do bukietu, jakby zaraz miało coś z niego wyskoczyć i zabieram liścik umieszczony w kwiatach.

"Miłej pracy

- M. C."

Zła biorę bukiet i wrzucam je do kosza na śmieci stojącego przy biurku i wracam do tłumaczenia kolejnego rozdziału powieści, odciągając myśli od "Tajemniczego Wielbiciela".

Panna Gangstera, Rosie PoseyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz