Rozdział 17

557 30 4
                                    

Rosie

Gdy budzę się ze snu nic nie czuję.

Ani bólu, ani sztywnych kości.

Leżę na czymś przyjemnie miękkim.

Przesuwam ręką po twarzy otwierając oczy.

Znajduję się sterylnie białej sali, wyglądającej na szpitalną, ale na pewno nie jestem w nim.

- Obudziłaś się. - głos mojego brata sprawia, że na mojej twarzy pojawia się uśmiech. - Tak się o ciebie bałem...

- Żyję. - odpowiadam.

Łapie mnie za rękę.

- Nic ci nie zrobili? - pyta patrząc z troską.

Chyba klęczy przed łóżkiem.

- Poza tym co widzisz? To chyba jestem cała.

- Nie strasz mnie tak więcej. - mówi.

- Postaram się. - mój głos jest cichy i ochrypły, jakbym nie piła od dawna. - Jak długo tu leżę?

- Kilka godzin. Mikael właśnie poszedł wziąć prysznic. Siedział tu przez cały czas odkąd lekarz cię skończył badać. - wyjaśnia. - Romero... też był.

No tak.

Jesteśmy w rezydencji.

- Rozmawiałeś już z nim?

- Nie, powiedział, że chce z naszą dwójką o tym porozmawiać, gdy już się obudzisz. Zawołam lekarza.

Wstaje i wychodzi, a ja przymykam powieki na chwilę.

Po badaniu do pomieszczenia wchodzi Costello.

Jesteśmy sami.

- Cześć – mówi cicho.

- Hej – odpowiadam mu.

Podchodzi do mnie i prawie klęka przed moim łóżkiem.

- Tak się o ciebie martwiłem, Rosie. - zaczyna. - Nie wybaczyłbym sobie, gdybym nie zdołał cię uratować z ich rąk. To wszystko moja wina... gdybym wtedy cię posłuchał. Nie doszłoby do tego.

Patrzę na niego przez chwilę.

Gdyby mnie posłuchał?

Patrzę na mężczyznę, a w moich oczach stają łzy, gdy łapie mnie za rękę.

- Po tym co mi się stało chcesz powiedzieć, że mnie zostawiasz? - wypalam. - Ty egoisto!

Teraz to on jest zaskoczony.

- Nie mam zamiaru cię zostawić – mówi z mocą. - Jesteś moja i nikomu innemu cię nie oddam. - Mówi z mocą.

Poprawiam się na poduszkach, zanim powiem:

- Jestem twoja? - pytam kpiąco. - Nie jestem rzeczą, ani kartą przetargową czy jakimś innym cennym przedmiotem. Jestem osobą, a oni... chcieli dopaść ciebie. Chociaż cię mieli woleli uderzyć we mnie.

- Rosie. Wiedzieli, że wtedy zaboli mnie najbardziej, gdyby to wtedy mnie zabrali... umarłbym wiedząc, że jesteś bezpieczna. Kocham cię, Różyczko. - całuje wierzch mojej dłoni, a po moich policzkach spływają łzy.

- Ja ciebie też. - mówię cicho.

Uśmiecha się na moje wyznanie.

Wstaje po czym siada na krawędzi łóżka, nie wypuszczając ze swojej ręki mojej dłoni i pochyla się, żeby mnie lekko pocałować. Odpowiadam na tę pieszczotę lekko muskając jego wargi swoimi.

Kładzie mi dłoń na policzku, w który uderzył mnie jeden z tych mafiosów.

- Zapłacą za wszystko co ci zrobili.- mówi z mocą. - Umrą w męczarniach.

Przechodzi mnie dreszcz.

- Nie chcę tego wiedzieć – mówię, - wystarczy mi, że będę z tobą bezpieczna.

- Nie zapewniłem ci ochrony, myślałem, że jesteś przy mnie bezpieczna.

- Nie twoja wina, ich było więcej, a ty nie jesteś niezwyciężony.

Całuje mnie w czoło.

- Dla ciebie będę.

Uśmiechamy się do siebie.

Ten mężczyzna właśnie powiedział mi, że mnie kocha. A ja wyznałam mu to co czuję do niego. Również go kocham, chyba zaczęłam się w nim zakochiwać od dnia, w którym pojawił się moim progu z butelką wina i pokazał mi swoją drugą stronę, tę dobrą i to ona mnie urzekła.

Ale nie wszystko jeszcze zostało powiedziane.

Biorę głęboki oddech.

- Muszę ci coś powiedzieć – zaczynam, ale przerywa mi pukanie do drzwi.

Do pomieszczenia wchodzi Daniello Romero mój ojciec.

- Rosie, możemy porozmawiać? - pyta, widząc, że nie jestem sama.

- Miałam właśnie powiedzieć Mikael'owi, że jesteś moim ojcem. - mówię prosto z mostu.

Nie mogę ukrywać, że tego nie wiem.

- Powiedziałem mu o tym, gdy cię porwano. - odpowiada mi. - Chciałem porozmawiać najpierw z tobą i wyjaśnić coś zanim porozmawiamy w trójkę z Arturem.

- Okey – odpowiadam przenosząc wzrok na Costello. - Przyjdziesz do mnie później?

- Jasne. - Całuje mnie w czoło i wychodzi.

Romero przysuwa sobie krzesło do mojego łóżka i na nim siada.

Milczy, ale nie mam zamiaru mu tego ułatwiać. Jest moim ojcem, którego nie widziałam nawet na oczy, tylko kilka fotografii z młodości mamy i jego, no i później całe pudło zdjęć, które przed nami ukrywała i jej wyjaśnienie dlaczego go przy nas nie było.

- Nie chciałem was opuszczać, ale mafia rządzi się własnymi prawami. Technicznie mogłem ją opuścić, tylko, że nie byłem żołnierzem. Oni mogli od nas odejść, gdy zadanie jakie dostali na pożegnanie zostało wykonane. Jednak ja jako jedyny następca swojego ojca miałem obowiązek pozostania w mafii. W rodzinie, która kazał mi wybierać między miłością mojego życia i dziećmi a władzą jaką mi chcieli nadać. Adrianna zdawała sobie z tego sprawę – zacina się – i zgodziła się na to, aby spędzić ze mną ostatnie lata mojej wolności przed poślubieniem Corine. Nikt poza kilkoma osobami nie wiedział o was, a ja nie chciałem się tym dzielić. Zabraliby was od Adrianny i wychowywali na moich następców, ciebie sprzedaliby jakiemuś kapitanowi jak kawałek mięsa, a Artura przygotowali do objęcia po mnie władzy. Wolałem, żebyście byli bezpieczni z matką, więc milczałem. Wiedział o tym tylko mój przyjaciel. Odwiedzał waszą matkę i dbał o to, aby nic wam nie brakowało, ale po kilku miesiącach zniknęła. Nie chciała mojej pomocy, zdawałem sobie z tego sprawę, więc pozwoliłem jej odejść. Ale Rosie, nigdy nie chciałem, żebyś była zamieszana w działania mafii, ale gdy zobaczyłem cię wtedy na śniadaniu, wiedziałem, że jesteś moją córką. Że Adrianna gdzieś tu jest i wiedziałem doskonale, że mieszka w Elizabeth. Przed mafią się nie ucieka, dlatego podjąłem próbę zdobycia Nowego York'u, aby mieć na was oko z daleka. - Chwila ciszy. - Nie mogłem odwieźć Mikael'a od ciebie, bo widziałem jak na ciebie patrzy, jak ja na twoją matkę. Dlatego nie zabroniłem mu kontaktu z tobą. Wydaje mi się to błędem w obecnej sytuacji, bo przez to weszłaś w nasz świat – nie jako moja córka, ale jako jego kobieta. Tacy jak my umieramy za mafię, a ja nie chciałem dla was takiego losu.

Kończy swoją wypowiedź, a ja mam w oczach łzy.

- Czemu?

- Bo kochałem twoją matkę tak bardzo, że nie mogłem pozwolić jej umrzeć za coś co było mi pisane.

Płaczę.

Po wyrazie jego miny widzę, że i on ma chęć zapłakać, ale nie pozwala sobie na to. Mężczyzna mafii. Taki jak Mikael. 

Panna Gangstera, Rosie PoseyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz