Rozdział 3

857 43 15
                                    


 Nie wiem czemu reaguję jak paranoiczka, ale boję się sama wyjść z domu, bo Mikeal Costello może wyskoczyć mi zza rogu korytarza.

Nie odpowiedziałam na jego wiadomość z poprzedniego wieczoru, ale też nie mogłam zasnąć, wytrzeźwiałam wtedy w sekundę, jednak skutki picia wina i przegryzanie go lodami zostały do rana, odbijając się na mnie lekkim kacem.

Szoruję zęby w łazience proszkiem wybielającym zmieszanym z pastą do zębów. Stoję w spodniach z lekkiego materiału w kolorze przygaszonej zieleni i rozpiętej koszuli, pokazującej koronkowy stanik.

Pospiesznie kończę się ubierać, zapinać koszulę i nakłada na ramiona marynarkę.

Muszę wziąć się w garść.

Nawet go nie googlowałam poprzedniego dnia, ale dzisiaj muszę to zrobić. W końcu muszę wiedzieć z kim mam do czynienia, aby wykorzystać jego słabe strony i usunąć się z pola jego zainteresowania. Nie wiem czy w Internecie znajdę jakiekolwiek informacje na temat jego słabości, ale od czegoś muszę zacząć.

Chociaż muszę przyznać tylu kwiatów ile on mi przesłał w ciągu tych dwóch dni nie dostałam w całym swoim życiu.

Patrzę na zegarek Michaela Corsa, prezent od dziewczyn, na moim lewym nadgarstku i wciągam ze świstem powietrze, zaraz będę spóźniona!

W biegu zakładam szpilki, zabieram swoją torebkę ze stolika przy sofie w salonie i telefon z ładowarki indukcyjnej. Prawie wyważam drzwi frontowe swojego mieszkania i je zamykam tak samo szybko, staram się nie potknąć na schodach, gdy zbiegałam szybko po nich, aby dostać się na zaludnioną ulicę Manhattanu.

Kątem oka zauważam motocykl i stojącego obok niego kierowcę, ale nie spoglądam nawet w jego kierunku.

Po moim ciele przechodzi dreszcz, gdy zostaję zatrzymana siłą, chociaż nie włożył jej dużo, aby mnie powstrzymać, tylko złapał mnie za rękę i przyciągnął w swoją stronę.

Nasze usta się złączyły, a słodki smak gumy do żucia i papierosów otumania mnie na chwilę na tyle, że rozchylam wargi, a on pogłębia pocałunek wsuwając mi do ust język, a jedną z dłoni, tą którą mnie nie trzyma za nadgarstek, wplata w moje włosy.

- Dzień dobry, Rosie, spóźnisz się do pracy jeśli nie pojedziesz ze mną.

Ciągnie mnie delikatnie w stronę tej przeklętej maszyny, na boku widzę napis Ninja.

- Pójdę na pieszo, jak co dzień – chcę się od niego odsunąć. - Ślad węglowy będzie mniejszy.

- Nie żartuj. - uśmiecha się do mnie, na wymówkę jaką usłyszał. - Nie jesteś aż tak eko.

- Nie wiesz jaka jestem – odwarkuję.

Emocje biorą górę nad zdrowym rozsądkiem.

- Chcę, żebyś dał mi spokój, nic ci nie zrobiłam, nawet nie wiem dokładnie skąd możesz mnie znać! A co dopiero jak możesz wiedzieć gdzie pracuję, mieszkam i jaki jest mój numer telefonu! - zapowietrzam się, a on mi w tej chwili podaje kask, a gdy go nie odbieram próbuje mi go założyć sam. - Nawet o tym nie myśl! Nie wsiądę na tę pieprzoną maszynę!

Teraz jestem wściekła, a i jemu przechodzi dobry humor jakim mnie powitał, jego oczy ciemnieją, wyglądają jak sztorm.

- Jesteś spóźniona do pracy, a ja od dzisiaj będę cię woził tą pieprzoną maszyną, chociaż dopiero będę cię na niej brał, gdy już sama tego zechcesz – łapie mnie w pasie. - A teraz wsiadaj – popycha mnie w jej kierunku, ale gdy czuje mój upór podnosi mnie, rozkłada moje nogi i sadza na miejscu pasażera, po czym nie zważając na moje protesty zakłada mi kask i go zapina.

Panna Gangstera, Rosie PoseyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz