Siedziała właśnie w pokoju pełnym osób z jej przeszłości. Wszyscy chętnie komentowali rywalizację uczniów wyświetlaną na kilku monitorach. Jednak ona cały czas siedziała cicho słuchając co wszyscy zgromadzeni sądzą o umiejętnościach uczniów.
Cały czas miała w głowie jakieś dziwne przeczucie, że zaraz coś może się stać. Jednak nic nie mówiła, w końcu to tylko jej przeczucie, nikt by się tym nie przejął. Widząc znajomą twarz na monitorze na usta wdarł jej się mały uśmieszek.
— Z czego się tak cieszysz? — zapytał siedzący obok Satoru.
— Nie mówiłeś, że będzie tu Maki. —spojrzała na niego z małą iskierką w oczach.
— A dlaczego miałbym mówić? Znasz ją? — uniósł prawą brew ku górze również na nią spoglądając.
—Chyba nie myślisz, że przez cały czas przebywałam w Osace. Swego czasu trochę podróżowałam i trafiłam na klan Zeninów. Widząc, że Maki jest taka sama jak ja i ma tak ogromny cel musiałam pomóc tej dziewczynie. Nie widzisz podobieństwa ruchów? — zmarszczyła brwi, a ten zerknął na monitor.
— Faktycznie, teraz widzę w niej młodą ciebie. —zaśmiał się cicho.
W pokoju nagle zrobiło się cicho gdy wszystkie kartki przyklejone na ścianę oznaczające klątwy po prostu się spaliły. — Gra skończona? — zapytał Gojo. Długo się nie zastanawiając wstała z fotela wychodząc z pokoju, a reszta osób zrobiła to samo. Biegła z Gojo, Utahime oraz ze starszym Gakuganji.
— Kurtyna? — rzuciła zatrzymując się przy niej. Pierwszy dotknął jej Satoru, a jego ręką odbiła się od niej zostawiając trochę dymu.
— To mamy mały problem. — rzuciła Utahime tym samym zwracając na siebie uwagę. Jej ręką znajdowała się za kurtyną.
— W porządku. [l/n], Utahime, staruszku idźcie dalej. Tylko ja nie przejdę. — uśmiechnął się wskazując kciuk do góry. Nie przedłużając [y/n] po prostu zrobiła co kazał. W tej kwestii ufała mu jak nikomu innemu, w końcu był najsilniejszy na świecie. Biegła nie oglądając się za siebie. Teraz jej priorytetem było uratowanie uczniów.
Kątem oka zauważyła stojące na dachu trzy osoby. Znalazła się tam w mgnieniu oka. — Maki, Megumi. — powiedziała stając obok nich. Naprzeciwko stała klątwa, której nigdy wcześniej nie widziała. Już na pierwszy rzut oka było widać, że jest to specjalna klątwa. Dwa razy większa niż [y/n], całe ciało ma pokryte jakimiś czarnymi liniami, zamiast oczu wystające gałęzie, a na lewym ramieniu biała chustka.
— Sensei? — zdziwiony Megumi spojrzał na [y/n].
—Nie ma na to teraz czasu, trzeba to stąd odciągnąć! —krzyknęła wyciągając z pochwy katanę. Cała trójka starała się jak tylko mogła aby oddalić się od szkoły najdalej jak tylko można. Klątwa w pewnym momencie wypluła coś w podobie nasionka prosto w stronę Megumiego.
— Megumi! — krzyknęła Maki, a zaraz po tym została opleciona wokół szyi gałęzią z ciała klątwy. [y/n] widząc co się dzieje, próbowała jakkolwiek wyciągnąć z tego dziewczynę. Chciała się do niej zbliżyć jednak klątwa ani trochę jej na to nie pozwalała co chwilę kierując w jej stronę gałęzie.
— [y/n], Megumi, wykonaliśmy swoją robotę. To koniec. — powiedziała cicho Maki, a na miejscu zjawiła się dwójka nastolatków. Przez wodę nie widać dokładnie kto to, ale słysząc głosy już wiedziała.
Wykorzystując chwilę nie uwagi klątwy Todo udaje się wyrwać Maki z rąk klątwy. — Co ty tu robisz? —spytała spoglądając zmęczonymi oczami na [l/n].
—Pomagam. — posłała jej ciepły uśmiech.
— Panda. Zabierz ich stąd, jak najszybciej. — odezwał się Todo, a Panda nie czekając zarzucił Maki i Megumiego przez ramię.
— Spokojnie, mi nic nie jest. Pomogę im. — [y/n] odparła gdy ten chciał ją podnieść. Złapała w dłoń swoją białą katanę stając obok chłopaków.
Walczyli jak najlepiej potrafili, jednak w pewnym momencie Todo postanowił zdzielić Itadoriego w policzek tłumacząc mu pewne rzeczy. [y/n] stała zszokowana patrząc na nich jak na skończonych idiotów. Jednak przysłuchując się rozmowie wiedziała, że będzie dobrze. Pierwszy ruszył Yuji uderzając klątwe pięścią, ale nie zwykłym uderzeniem. W końcu udało mu się włożyć w to przeklętą energię. Nikt nie zdawał sobie sprawy jak dumna właśnie była. Dumna, bo jej uczeń dokonał czegoś czego pragnął. Szkoda, że Satoru tego nie widział.
— Świetnie, teraz pora na mnie. Zacznijcie atakować. — powiedział Todo śmiejąc się. Różowowłosy bez chwili zawahania zrobił to co kazał mu starszy. [y/n] postanowiła jednak zostać w tyle przyglądając się temu co chce zrobić. Mrugnęła kilka razy kiedy zauważyła, że zamienili się miejscami. Jak to możliwe? Przecież niedawno znajdowali się kompletnie gdzieś indziej. Czy on naprawdę poprzez klaśniecie w dłonie potrafił zamienić się miejscami? Jeszczę chwilę się temu przyglądała aż sama włączyła się do walki.
W pewnym momencie klątwa widząc, że mają nad nią przewagę zdjęła z ramienia biała chustę, a spod ziemi wyrosło pełno gałęzi odsuwając od niej przeciwników. [y/n] ani na chwilę nie schodził uśmiech z ust. Podobało jej się to. Ta adrenalina, to jak chłopcy bawią się z klątwą nie zwracając uwagi na to jak silna może się stać. Jednak ta chwila nie trwała wiecznie.
Itadori silny ale nadal głupi zamiast skupić całą uwagę na przeciwniku dał się ponieść emocjom. Widząc lecącą w jego stronę gałąź z ogromną prędkości nie myśląc rzuciła się w jego strone.
— Yuji! — zdążyła krzyknąć i odepchnąć chłopaka. Gałąź przeszyła jej lewe ramię, a katana wypadła z ręki. — Cholera. — rzuciła łapiąc za krwawiące ramię. Przestraszony tym wszystkim Itadori leżąc właśnie na ziemi spojrzał na nią.
— Prze.. Przepraszam. — wydukał kłaniając się jak najniżej.
— Yuji, to nie pora na przeprosiny! Rusz się i pomóż Todo! — krzyknęła na niego nie panując nad własnymi emocjami. Była wściekła. Nie na chłopaka, a na samą siebie. Mogła uniknąć tego ataku jednak była zbyt wolna. To był tylko głupi ułamek sekundy, a ona w tym momencie nie jest zdolna do walki. W dodatku od utraty dużej ilości krwi już zaczyna kręcić się jej w głowie.
— Kurtyna spadła! — krzyknął Yuji. Ledwo widząc spojrzała w górę widząc lewitującą postać.
— Itadori, zostawmy to mu. — rzucił starszy podnosząc cię na ręce. Odsunęli się, a Satoru mógł wykonać swoją robotę. Kobieta nie widziała z tego praktycznie nic. Rozmazał jej się obraz. Zauważyła tylko fioletową kulę energii toczącą się przed nią zabierając ze sobą klątwę.
— Niesamowite Gojo sensei! — krzyknął podekscytowany Yuji gdy ten się przy nich zjawił.
— Następnym razem zrobię to lepiej. — puścił chłopcu oczko. — Co z nią? — zapytał podchodząc do Todo.
— Dostała w ramię, chyba straciła przytomność. —Satoru jedynie mruknął pod nosem i wziął kobietę na ręce. [y/n] czując lekkie szarpanie z trudem otworzyła oczy zaglądając w te niebieskie tęczówki.
— Satoru? — zapytała cicho.
— Już wszystko dobrze. — powiedział mocniej ją ściskając.
CZYTASZ
𝑻𝒉𝒐𝒔𝒆 𝒃𝒍𝒖𝒆 𝒆𝒚𝒆𝒔 ★ Gojo Satoru x f!reader
FanfictionTe błękitne tęczówki od zawsze płatały jej figle, ale nigdy nie sądziła, że w pewnym momencie zatraci się w nich aż tak bardzo. [zawiera spojlery do mangi!]