Rozdział VI.

1.1K 55 8
                                    

Po długim monologu Satoru dotarli w końcu do ulubionej knajpki za czasów technikum. Już po przekroczeniu progu budynku w powietrzu unosił się zapach smacznego jedzenia. Restauracja nie różniła się niczym od kiedy była tu ostatni raz. Czerwone ściany, brązowe stoliki i krzesła ozdobione czerwono białymi poduszkami. Usiedli w rogu knajpki, a po chwili znalazła się przy nich kelnerka. Oboje nie zmienili swoich ulubionych dań. [y/n] zamówiła najlepszy ramen jaki kiedykolwiek jadła, a Satoru to samo oczywiście z deserem do tego. Od kiedy go poznała już wtedy uwielbiał zajadać się przeróżnymi słodyczami. Ciągle ciekawi ją jakim cudem mężczyzna nie dostał cukrzycy.

— A więc? Czemu wyjechałaś? — zapytał patrząc w okno. Siedzieli tutaj dopiero kilka minut, a na dworze zdążył runąć już deszcz zasłaniając wcześniej świecące słońce.

— Przechodzisz do rzeczy, myślałam, że może porozmawiamy o czymś milszym. — spojrzał na nią przelotnie odpowiadając jej ciszą.

Wzięła głębszy oddech wiedząc, że wiecznie nie może tego ukrywać. Nie była nigdy z nim jakoś mocno blisko ale jednak najbliżej ze wszystkich osób, które poznała w tamtym okresie. Zazwyczaj śmiał się z niej gdy coś nie szło po jej myśli i zwyczajnie w świecie coś zawalała ale lubiła w nim to, że mimo wszystko na końcu starał się jej pomóc w poprawie. Satoru był najzdolniejszy z wszystkich nastolatków w tamtym okresie. Krótko mówiąc urodzony w czepku.

— Po prostu, nie pasowałam do was. — wzruszyła ramionami również patrząc w okno.

— Jak to nie? — tym razem spojrzał na nią unosząc lewą brew do góry.

—Tak to, każdy z was miał jakąś super zdolność a na końcu byłam ja. Ta na którą nikt nigdy uwagi nie zwracał i zawsze pomijana. Tak naprawdę gdyby nie te soczewki to nie byłabym nawet w stanie zobaczyć tych głupich klątw. — wskazała palcem na oczy, a na stoliku kelnerka właśnie położyła gotowe dania.

— Smacznego. — powiedziała chwytając w ręce pałeczki, a on odpowiedział jej tym samym. Jedli w ciszy, jednak nie była to jakaś krępująca cisza. Nie chciała przyznać ale podobało jej się to. Po prostu jedli myśląc o własnych sprawach zatapiając się w swoich ideach. Gdy zjedli ramen Satoru zabrał się za swój deser zachwycając się nim jakby nigdy w życiu nie miał cukru w ustach.

— Musiałam wyjechać dla dobra szkoły. Wiesz, że wtedy dla szkoły nie było korzystne, że ktoś taki jak ja się w niej uczy. Szczerze mówiąc uważam, że wyjazd nie był złym pomysłem. Szybko odnalazłam się w nowym miejscu. Poznałam nowe osoby, które również urodziły się bez tego co wy. — uśmiechnęła się sztucznie.

— Powiedzmy, że ci w to wszystko wierzę. — rzucił kończąc swój deser. [y/n] podniosła rękę aby poprosić o rachunek. Po zapłaceniu wyszli z restauracji. Na ich szczęście ulewa ustała pozostawiając po sobie czarne chmury i zapach po deszczu. Maszerowali powoli rozmawiając o zwykłych bzdetach.

— Też to czujesz prawda? — przerwała rozmowę [y/n]. — Ktoś nas obserwuje. — dodała po chwili lekko poważniejąc.

— Nie przejmuj się. Dobrze wiesz, że widzę wszystko. — położył jej rękę na ramieniu delikatnie się uśmiechając. [l/n] odwzajemniła ciepły uśmiech jednak dalej pozostając w czujności. Lekko się zdziwiła gdy Gojo odprowadził ją pod same drzwi jej pokoju.

— Mogę wejść? — zaskoczona tym pytaniem dziewczyna kiwnęła twierdząco głową i pozwoliła mu wejść za sobą. Ściągnęła ze stóp uwierające ją buty i usiadła przy małym stoliku.

— Wiesz, że nie musiałeś mnie odprowadzać pod same drzwi. Poradziłabym sobie gdyby coś się stało. — wzruszyła ramionami otwierając magazyn modowy.

— Za tydzień jest turnier między naszą szkołą a siostrzaną szkołą w Kyoto. Jesteś jednym z nadzorujących więc lepiej się pojaw. Ktoś musi przypilnować te rozwydrzone nastolatki. — powiedział kompletnie ignorując jej wywód.

— Postaram się przyjść. — machnęła ręką w dalszym ciągu przeglądając magazyn.

Białowłosy mężczyzna podszedł bliżej stołu kładąc na nim niebieską spinkę do włosów. — To chyba należało do ciebie. — spojrzała na spinkę, a oczy aż jej się zaświeciły. W końcu udało mu się zwrócić jej uwagę. Wzięła mały przedmiot w dłoń i spojrzała na Satoru.

— Skąd to masz? — zająkała się lekko nie spuszczając z niego wzroku.

— Szczerze mówiąc to nie pamiętam. Znalazłem ją dawno temu i dopiero teraz mam okazję oddać. — podrapał się po karku wzruszając przy tym ramionami.

— To dobranoc. — odwrócił się, a po chwili wyszedł z pokoju. [y/n] w dalszym ciągu siedziała przy stole wpatrując się w spinkę.

Nie mogła uwierzyć, że po tylu latach nadal ją miał. Bardziej dziwi ją to, że nigdy mu jej nie dała, po prostu ją znalazł i zatrzymał. Może faktycznie czekał aż tyle lat aby zwrócić jej własność, a może to po prostu czysty przypadek. Z resztą to nie jest ważne musiała się wziąć w garść, w końcu nie jest tu dla romansów czy podobnych spraw a tylko i wyłącznie dla pracy. Zmęczona dniem i niemocą na wszystko położyła się obok białego sierściucha odpływając powoli w objęcia Morfeusza.

𝑻𝒉𝒐𝒔𝒆 𝒃𝒍𝒖𝒆 𝒆𝒚𝒆𝒔 ★ Gojo Satoru x f!readerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz