Rozdział XVII.

643 26 11
                                    

Od wizyty Satoru minęło około dwóch tygodni. [y/n] musiała przyznać przed samą sobą, że tęskniła za nim bardziej niż w momencie jego zapieczętowania. Aoi wcale nie pomagała jej w chociaż chwilowym zapomnieniu o mężczyźnie, ciągle pytając o "pana z białymi włosami". Dziwiło ją to, że dziewczynka nigdy nie jest w stanie zapamiętać twarzy rówieśników z klasy ale spotkanego przypadkiem mężczyzny w ich mieszkaniu już tak.

Jechała właśnie przez miasto jak najszybciej tylko mogła aby odebrać córkę z przedszkola. Jak zwykle szef wiedząc, że musi odebrać dziecko ze szkoły przytrzymał ją dłużej, przez co Aoi niemalże za każdym razem zostaje sama gdy wszystkie dzieci zostają odebrane przez rodziców. Po godzinie przebijania się przez przeklęte korki w końcu dotarła do celu, a po minucie była już w środku. Zajrzała najpierw do sali gdzie dzieci zazwyczaj się bawiły ale nikogo tam nie było. W szatni również pusto. Westchnęła ciężko myśląc, że córka jak zwykle musiała robić sobie z niej żarty.

Dlaczego musi mieć to po nim. Pomyślała ruszając do pokoju nauczycielek. — Dzień dobry, gdzie Aoi? —zapytała stając w drzwiach. Młoda kobieta spojrzała na nią lekko marszcząc brwi.

— Aoi odebrał dzisiaj tata. Nie wiedziała pani? Tak przy okazji przystojnego ma pani męża. — W ułamku sekundy serce jej stanęło. Jak mógł ją zabrać tata skoro wychowywała ją sama.

— Ma pani racje, przepraszam ale przez pracę jestem strasznie roztrzepana. — zaśmiała się nerwowo i szybko wyszła. Nie chciała robić problemów w przedszkolu więc postanowiła to załatwić na własną rękę.

Nigdy nie jechała tak szybko jak teraz, nie obchodziło ją czy trafi na policję czy inne służby. Teraz liczyło się tylko aby znaleźć córkę. Dojeżdżając pod dom zaparkowała na miejscu i wbiegła do bloku, nawet nie czekając na windę. Szybko znalazła się na szóstym piętrze biegnąc po schodach. Złapała za klamkę, a drzwi się otworzyły.

Niemożliwe.

Przecież wychodząc z domu zamykała drzwi na klucz, nawet sprawdzała dwa razy. Otworzyła cicho szerzej drzwi i weszła do środka. Widząc widok w salonie oniemiała. Dopiero gdy torebka [y/n] spadła na podłogę dwie twarze skierowały się w jej kierunku. Aoi podniosła się z kolan ruszając w kierunku matki i mocno otulając jej nogi rączkami.

— Aoi, wiesz jak bardzo się martwiłam, że nie było cię w przedszkolu. Umawiałyśmy się, że jeżeli ktoś inny niż ja po ciebie przyjedzie masz od razu zgłosić to pani i zostać w przedszkolu. — skarciła ją klękając przed dzieckiem.

— Wiem mamusiu i bardzo przepraszam ale zobaczyłam tego pana z białymi włosami i chciałam z nim pogadać. Powiedział, że ma na imię Satoru i bardzo dobrze cię zna. Poza tym zobacz jak jesteśmy do siebie podobni. — zaśmiała się radośnie. — Mamy takie same włosy i oczy. — Dopiero teraz do niej doszło jak bardzo potrafi być głupia, jak mogła nie wpaść na to, że mógł być to Satoru. Wyobrażała sobie najmroczniejsze scenariusze ale nie akurat ten.

— Dobrze ale proszę cię nie rób tak nigdy więcej. —złapała dziecko w objęcia mocno do siebie przyciągając i ściskając. Spojrzała zza pleców dziecka na Gojo. Musiała przyznać wyglądał śmiesznie siedząc po turecku i układając klocki. — Idź pobawić się na chwilkę do swojego pokoju. Mama porozmawia z dawnym kolegą. — Zerknęła na niego, a dziewczynka przytaknęła szybko uciekając z salonu.

— Mógłbyś mi to jakoś wytłumaczy? — spojrzała na niego podbierając dłonie na biodrach.

— No wiesz tak jakoś wyszło. — wypalił a ona miała ochotę rzucić go torebką, którą akurat podnosiła z podłogi. Jednak pokręciła tylko głową łapiąc się za nos.

— No dobrze, to może powiedz mi co tu robisz? —Satoru westchnął cicho i wstał z paneli

— Przemyślałem to i tamto. Nie będę cię prosił teraz o rękę czy coś. — zaśmiał się.

— Nie musisz mnie nawet widywać tylko chcę spędzać trochę czasu z Aoi. Nie sądziłem, że mimo mojego wyglądu ma twój charakter i jest tak świetnym dzieckiem, bo zazwyczaj dzieci mnie denerwują.

— I tu byś się zdziwił, nawet większość cech charakteru ma po tobie. No ale do rzeczy. —przerwała odchrząkując.

— Nie zabronię ci spotykania się z nią, w końcu to twoje dziecko. — wzruszyła ramionami.

— Faktycznie to moje dziecko. Dasz wiarę? Mam dziecko. — chyba dopiero teraz dotarła do niego ta wiadomość. Co on robił przez te dwa tygodnie? No cóż chyba nie chciała wiedzieć.

— Tak Satoru masz dziecko, dlatego ty z nią o tym porozmawiasz, że jesteś jej tatusiem i takie tam. —wskazała na niego palcem śmiejąc się.

— Ja? — również pokazał na siebie palcem

— Tak ty, jesteś dorosłym mężczyzną i musisz wziąć za to odpowiedzialność.

— Ale ja nawet nie wiem, który majonez w sklepie jest lepszy a ty każesz robić mi takie rzeczy? — spojrzał na nią z przerażeniem. Nigdy nie widziała go żeby był aż tak przerażony. Nawet kiedy czekała go najbardziej niebezpieczna misja jego życia, nie był tak przerażony jak w tym momencie. Uśmiechnęła się ciepło łapiąc go za dłoń.

— Spokojnie wszystkiego się nauczysz. Ja też nigdy nie podejrzewałam, że będę miała dziecko a co dopiero je wychowywała. Na wszystko przyjdzie czas. — puściła jego dłoń łapiąc za torebkę w której upchała zakupy.

— I następnym razem pokaże ci, który majonez wybrać. — z uśmiechem pod nosem zaczęła wykładać produkty na blat. — Dzisiaj na obiad ramen, mam nadzieje, że zostaniesz. — spojrzała na niego.

— Nauczyłam się robić dokładnie taki sam jak w naszej knajpie. — dodała szeptem.

𝑻𝒉𝒐𝒔𝒆 𝒃𝒍𝒖𝒆 𝒆𝒚𝒆𝒔 ★ Gojo Satoru x f!readerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz