Rozdział VII.

1K 54 16
                                    

Minęło już sześć dni. Przez ten czas lepiej poznała możliwości trójki nastolatków jak i ich samych. Nie spodziewała się, że mogą być aż tak mocni. Nobara, pewna siebie i mądra kobieta, Yuuji zabawny ale zarazem silny i Megumi spokojny, wycofany i mądry chłopak. Pokłada w tej trójce całe nadzieje, z tego co wie pojawi się jeszcze trójka innych uczniów których nie miała okazji jeszcze poznać.

Dzisiaj jak zwykle wstała rano, ubrała mundurek, nakarmiła kota a potem sama coś przekąsiła i wyszła z pokoju. Idąc do Masamichiego pod tunelem zauważyła Nobare i Megumiego rozmawiającego z kimś dla niej obcym.

— Czego tu szukacie? — zapytała podchodząc bliżej do nieznanych twarzy.

— Nie powinno cię to interesować. — zaśmiała się brunetka z krótkimi włosami.

— Jesteśmy z Kyoto. —wciął się w rozmowę bardzo dobrze zbudowany mężczyzna.

— Takiej odpowiedzi oczekiwałam. — [y/n] puściła oczko do dziewczyny znajdując się jeszcze bliżej niej.
— Mam nadzieje, że nie będziecie robić krzywdy moim podopiecznym, prawda? — kątem oka spojrzała na chłopaka z dziwną fryzurą.

— [l/n] sensei, proszę dać sobie z nimi spokój. —wtrącił się Megumi zbliżając się do niej.

— Spokojnie Megumi, wiesz, że dam sobie radę z obojgiem. —uśmiechnęła się zadziornie. Krótkowłosa widząc chwilę nieuwagi wyciągnęła rewolwer mierząc jej prosto w głowę. Jednak nie spodziewała się, że kobieta zareaguje równie szybko, bo przy jej szyi już znajdowała się katana.

— Chyba nie chciałaś mnie zaatakować złotko. —spojrzała na nią marszcząc brwi. Speszona nastolatka schowała po chwili broń.

— Jestem Mai, a to Todo. — wskazała palcem na chłopaka.

— No dobrze. Mai, Todo proszę was abyście już sobie poszli i nie przeszkadzali moim najdroższym uczniom. — schowała katanę do pochwy głową wskazując, że mają sobie pójść.
— Proszę dzieciaki, trening czeka.

— Rozliczymy się z tego jutro. — rzuciła Nobara odchodząc. Nie czekając [y/n] sama odeszła zostawiając dwójkę uczniów z Kyoto samych. Załatwiła u Masamichiego co miała załatwić i po chwili znalazła się na treningu jej uczniów.

— [l/n] jesteś w końcu! — rzucił uradowany Gojo.

— Przepraszam, że musieliście czekać. Teraz możemy zaczynać. — uśmiechnęła się na co wszyscy rzucili się w wir pracy.

— Spotkałam dzisiaj ciekawą dwójkę Mai i Todo z Kyoto. — wyrzuciła z siebie stoją obok Satoru oglądając przy tym zaciekłą walkę uczniów.

— A tak, słyszałem, że właśnie przyjechali, jak wrażenia? — spytał zerkając na nią kątem oka.

— Dziewczyna wyszczekana, a chłopak widać, że jest silny. — nie odpowiedział jej już nic. Dał jej się skupić na oglądaniu walki i poprawianiu ich błędów.

Zawsze zastanawiał się dlaczego to on głównie był liderem. Wiedział, że był silny ale nigdy nie był tak dobry w tym jak ona. Zawsze wiedziała co ma robić i wiedziała co kto ma robić. Potrafiła nawet podważać taktykę samego Masamichiego Yagi, a ten jej na to pozwalał. Na samą myśl o tym chce mu się śmiać. Jest gotowy zobaczyć jej umiejętności przywódcze w prawdziwej walce. Dzień zleciał im bardzo szybko, [y/n] nie pozwoliła nastolatkom dzisiaj się przeforsować aby mieli siły na jutrzejszy dzień.

Wieczorem siedziała przy kubku herbaty zastanawiając się co może jeszcze przekazać trójce aby byli jeszcze lepsi. Gdy usłyszała pukanie do drzwi wstała od stolika aby je otworzyć. — Czego ktoś tu jeszcze szuka. — rzuciła pod nosem otwierając drzwi.

— Dobry wieczór! — zaśpiewał białowłosy, a kobiecie już zrobiło się niedobrze.

— Spać nie możesz? — zapytała unosząc lewą brew do góry.

— Tak się składa, że nie.

— A ja mogę, żegnam.

Niestety stopa mężczyzny uniemożliwiła jej zamknięcie drzwi. — Pozwól, że wejdę. — zaśmiał się wchodząc do środka. Kobieta nie chcąc z nim gadać położyła się do łóżka. Przykryła się szczelnie kołdrą i odwróciła do niego plecami.

— Nie porozmawiasz ze mną?

— Nie.

— No weź, no.

— Nie.

— No proszę, chociaż chwileczkę.

— Nie.

Nie przedłużając już dłużej sprzeczki po prostu usiadł obok niej. — Myślisz, że dadzą sobie jutro radę? — zapytał cicho.

— Oczywiście, że dadzą. W końcu to ja ich szkoliłam przez ostatnie sześć dni. — prychnęła pod nosem na co ten się zaśmiał.

— Jak zwykle ma rację, prawda kocie? — pogłaskał sierściucha, który wskoczył mu na kolana. Siedzieli tak długo w ciszy, że kobieta w końcu zasnęła.

— Śpisz? — zapytał cicho i nie słysząc żadnej odpowiedzi spojrzał na nią. Pierwszy raz widział ją tak bezbronną. Mógłby ją teraz zabić, a ona nawet by nie poczuła. Schylił się składając na jej czole delikatny pocałunek. Po wszystkim po prostu wyszedł zostawiając ją samą.

𝑻𝒉𝒐𝒔𝒆 𝒃𝒍𝒖𝒆 𝒆𝒚𝒆𝒔 ★ Gojo Satoru x f!readerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz