— Pomodliłaś się już? — zapytał nastolatki patrząc jak wstaje z betonowych kafli. Aoi kiwnęła twierdząco głową wkładając jeszcze kilka niebieskich kwiatów do wazonu stojącego na nagrobku.
— Kiedy tak właściwie się poznaliście? — spojrzała na ojca z zaciekawieniem.
— W liceum. — kucnął aby zetrzeć brud, który zakrył już imię i nazwisko.
— To pewnie musiało być wieki temu, były już wtedy telefony? — zaśmiała się zakrywając usta. -
— Musisz być tak samo okropna jak twoja matka? —rzucił jej ostre spojrzenie zza ciemnych okularów.
— Mówisz dokładnie tak jak mama tylko ona zawsze powtarzała "musisz być jak swój ojciec?" — zrobiła cudzysłów palcami w powietrzu i zaśmiała się.
— Wolałbym chyba żebyś miała taki charakter jak ona. Ludzie zazwyczaj twierdzą, że jestem przemądrzały. Oczywiście nie twierdze, że taki nie jestem ale mogli by być czasami milsi. Na przykład staruszek Masamichi wiecznie miał problem do tego jaki jestem. — przymknął oczy wypuszczając przy tym głośno powietrze tak aby wyglądać na zasmuconego.
— Spoko, też tak uważam. — nastolatka wzruszyła ramionami kompletnie niewzruszona wyznaniem ojca.
— Masz szesnaście lat a jesteś gorsza od tego starego pryka. — dłonią rozczochrał jej białe jak śnieg włosy.
— No dobrze, pora chyba wracać. — zła na ojca dziewczyna ruszyła przed siebie zostawiając Satoru w tyle. — Mogłem jednak zostać w tej kostce. —westchnął ruszając zaraz za nią.
— Aoi! Gojo sensei! — wykrzyczał Itadori już z daleka do nich machając.
— Yo. — oboje odpowiedzieli gdy chłopak już się do nich zbliżył.
— Obiad za chwilę będzie gotowy i nie zgadniecie kto do nas wpadł. — dodał cicho, a Aoi się do niego zbliżyła.
— Nie chcesz chyba powiedzieć, że głowa klanu Zenin? — wyszeptała cicho gdy odeszli trochę dalej od Satoru.
— Właśnie tak, ponoć był zajęty bardzo ważną sprawą. — zaczęli szeptać między sobą coraz bardziej oddalając się od białowłosego.
— Wybacz tato mamy ważne sprawy do obgadania! — krzyknęła z daleka i wróciła do rozmowy z Itadorim.
— Matko. Czy ja też byłem taki okropny? — zadał sobie to pytanie kładąc dłoń na czole.
— Co więcej, byłeś jeszcze gorszy. — spojrzał w miejsce skąd usłyszał kobiecy głos. Stała oparta o brązową balustradę z jak zawsze miękkim uśmiechem. Wyszczerzyła do niego zęby, a potem zeszła z tarasu. — Witaj w domu, Satoru. — złapała jego dłoń delikatnie ją ściskając.
— Jak było na cmentarzu? — zapytała idąc z nim ramię w ramię.
— Drętwo. — rzucił obojętnie z podtekstem żartu.
— Powinieneś nigdy nie wyjść z tej przeklętej kostki. — odpowiedziała trochę lekko obrażona.
— Co nie? Też niedawno o tym pomyślałem. — zaśmiał się i ona również.
— Przepraszam, że nie mogłam pójść, ale ostatnio robi się coraz więcej zamieszania i nos wiecznie mam w papierach albo w telefonie. Dasz wiarę, że dzisiaj znowu dzwonili do mnie abym przygarnęła kolejnych trzech uczniów? Nie ma zielonego pojęcia kto zapanuje nad taką zgrają uczniów po wakacjach. —schowała twarz w dłoni w lekkim akcie zrezygnowania.
— Naprawdę myślisz, że nie dasz rady? — złapał jej dłoń i spojrzał na jej twarz. — Jesteś jedyną osobą, która to wszystko ogarnie poza tym jest mnóstwo osób, które cię wspierają. — objął jej twarz i delikatnie pocałował.
— Przestańcie się w końcu przy mnie całować. Obiad już gotowy. — wypowiedziała obojętnie Aoi po czym znikła.
Zasiedli przy stole na ogromnej stołówce i zaczęli ucztować ostatni dzień wakacji. Nie było ich szczególnie dużo, ale robili hałas jakby było ich tu co najmniej ze stu. [y/n] siedziała w środku tego hałasu próbując wysłuchać chociaż po trochę każdego jednak z wielkim trudem, bo każdy coś od niej chciał.
— Odwołaj to co powiedziałeś! — krzyknęła Aoi, a w stołówce zrobiło się cicho.
— Nic nie będę odwoływał, jesteś najgłupszą dziewczyną jaką kiedykolwiek poznałem! — wykrzyczał do niej Itadori.
— I vice versa! — tak właśnie zaczęła się pierwsza potyczka dzisiejszego dnia. Satoru widząc jak w [y/n] zaczyna się gotować złość złapał ją za rękę
— Uspokój się, niech sami to wyjaśnią. — powiedział do ucha kobiety po czym zaczął przyglądać się kłótni. Spojrzała na niego ze zmarszczonymi brwiami. Jak mógł się tak świetnie bawić? Ich córka prawdopodobnie zacznie się zaraz rzucać do bicia, a on się głupio cieszy. Gdyby mógł pobiegłby szybko po popcorn. Szale goryczy przelał Itadori kiedy rzucił kawałkiem mięsa w nastolatkę.
— Nie marnuj mięsa. — rzucił Satoru znudzony już ich kłótnią.
— Dosyć tego! — [y/n] wstała od stołu mocno zdenerwowana. Dwie pary oczu spojrzały na nią aby potem wybuchnąć gromkim śmiechem.
— Nie zauważyliście? — Aoi wycierała z kącików oczy łzy od śmiechu. — Itadori rzucił mnie mięsem ale dosłownie mnie nawet nie tknęło. — dalej się śmiała i raczej nie zamierzała przestać. Kobieta spojrzała na Aoi, a potem na kawałek mięsa leżący na stole. Faktycznie powinien ją trafić ale nie miała na sobie ani plamy od rzuconego w nią mięsa.
— Wspaniale, moja córka posiada tą samą technikę co ja! — krzyknął białowłosy zarzucając rękę na Aoi. [l/n] patrzyła i dosłownie nie dowierzała. Po tylu latach nie wykazywania żadnych znaków, że posiada przeklętą energię nagle okazuje się, że ją ma i musi wiedzieć już o tym od dawna.
— Mówiłem, że nie ma się czym martwić. — złapał ją ponownie za dłoń i uśmiechnął się delikatnie. Miał racje nie miała się czym martwić. Usiadła spokojnie i wsłuchiwała się w rozmowy zebranych osób.
Dosłownie nie mogła opisać jak wielkie szczęście spotkało ją w życiu. Mimo ogromnych upadków zawsze odbijała się od dna z pomocą innych czy też nie. Posiadała teraz swoją dużą rodzinę do, której nie wliczali się tylko jej mąż jak i córka ale cała szkoła, którą miała pod swoją pieczą. Budziła się każdego ranka obok mężczyzny którego kochała, a on kochał ją. Do szczęścia brakowało jej tylko usunąć złe wspomnienia jednak gdyby nie one nie była by taka jaka właśnie jest.
— Myślisz, że czekają nas jeszcze złe chwile? —zapytała Satoru gdy zmywali naczynia po obiedzie.
— Myślę, że tak ale tym razem to nie my będziemy w centrum wszystkiego tylko oni. — spojrzał przez okno i uśmiechnął się widząc jak Itadori znowu kłóci się z jego córką, a wszyscy dookoła się śmieją.
— Masz rację, chyba jesteśmy na to nieco za starzy. — również się uśmiechnęła wycierając dłonie ręcznikiem i zakładając złotą obrączkę.
— Mając nawet sto lat nigdy nie będę za stary. —pocałował ją, a potem schował drobną postać w swoich ramionach.
A więc tak to już koniec! Dziękuje wszystkim za każdy wasz komentarz polubienia i za samo przeczytanie moich wypocin. Chcę jeszcze coś kiedyś napisać ale kompletnie nie wiem co.
see you next time. <3333
CZYTASZ
𝑻𝒉𝒐𝒔𝒆 𝒃𝒍𝒖𝒆 𝒆𝒚𝒆𝒔 ★ Gojo Satoru x f!reader
FanficTe błękitne tęczówki od zawsze płatały jej figle, ale nigdy nie sądziła, że w pewnym momencie zatraci się w nich aż tak bardzo. [zawiera spojlery do mangi!]