Rozdział XV.

808 33 9
                                    

Od rana kompletnie nie mogła się skupić i najchętniej zaszyłaby się gdzieś daleko gdzie chociaż trochę mogłaby uwolnić się od natarczywych myśli. Pocieszał ją jedynie fakt, że uczniowie szkoły jak i Gojo zbytnio nie biorą sobie tego do serca ale mimo to widać jak bardzo zmotywowani są aby wygrać i dać z siebie wszystko. Siedziała przy stoliku w swoim pokoju popijając ciepłą herbatę zrobioną przez Satoru. Co chwilkę zerkała na białowłosego, który był jakoś dziwnie rozluźniony, stał przy małej kuchennej wyspie tupiąc nogą i śpiewając coś pod nosem. Zastanawia się jak można być tak spokojnym kiedy za niecałą godzinę muszą znaleźć się zwarci i gotowi do walki w Shibuyi. [y/n] dosłownie cała chodziła, nie potrafiła się kompletnie skupić, a do tego to jeszcze jego śpiewanie.

— Mógłbyś być troszeczkę ciszej? Próbuje się skupić. — wycedziła przez zęby biorąc po tym duży łyk herbaty.

— Jesteś aż tak zdenerwowana? Nie masz się co martwić, w końcu jestem najsilniejszy. — wyszczerzył się na co ta przewróciła tylko oczami.

— No właśnie TY jesteś. — jak poparzona wstała od stołu kiedy telefon mężczyzny zaczął dzwonić. Mozolnie wyciągnął go z kieszeni i odebrał telefon. Chcąc podsłuchać rozmowę mało nie wskoczyła na Satoru aby móc być jak najbliżej telefonu. Po głosie poznała, że rozmawiał z Ijichim jednak nie potrafiła zrozumieć żadnego słowa. Kiyotaka zawsze był dla niej miłym i przyjemnym facetem i nigdy nie rozumiała jakim cudem dawał się tak wykorzystywać białowłosemu.

— Jak się czujesz? — zapytał łapiąc w palce jej brodę.

— Dobrze, a jak miałabym się czuć? — zmarszczyła brwi przyglądając się Gojo. Jednak się myliła, dosłownie kilka chwil później czuła jak jej ciało odmawia jej posłuszeństwa, nogi uginają się pod ciężarem. Przed upadkiem ochroniły ją tylko ciepłe dłonie mężczyzny podnoszące bezwładne ciało do góry.

— Co się dzieje? — wymamrotała widząc wszystko przez mgłę.

— To dla twojego dobra. — spojrzał na nią poprawiając jej ciało na rękach. Zdążyła usłyszeć tylko te słowa i odpłynęła w bardzo głęboki sen.

Obudził ją dopiero dźwięk zatłoczonej ulicy, szum, głośne rozmowy czasami jakiś krzyk, warkot silnika samochodu. Mrużąc oczy podniosła się do pozycji siedzącej i dopiero teraz zdała sobie sprawę, że nie znajduję się w łóżku, w którym spała przez ostatnie kilka miesięcy. Zrzuciła z siebie kołdrę szybko wstając i podbiegając do okna. Przetarła rękoma oczy i wyjrzała przez szkło jeszcze raz.

— Niemożliwe. — wyszeptała do siebie poznając okolice jej starego mieszkania w Osace. Wybiegła z sypialni i chcąc wydostać się z mieszkania pociągnęła za klamkę. Zamknięte? No nic, ale jak się tu znalazła? Przecież jeszcze niedawno znajdowała się w Tokyo i rozmawiała z Satoru. Mieli wspólnie z uczniami i innymi osobami ruszyć do Shibuyi aby stoczyć prawdopodobnie walkę ich życia. Ale co ona robiła w Osace?

Usiadła na kanapie w małym salonie, podparła łokcie na kolanach a brodę na złożonych dłoniach. O co tu wszystko chodzi? Ostatnie co pamięta to moment kiedy zrobiło jej się słabo, a później straciła przytomność. No tak, głupia herbata Satoru. O ile się nie myli to jego sprawka. Nie, nie myli się, dobrze o tym wie, że to jego zasługa. Ale po co? Po co zadał sobie tyle trudu aby uśpić ją i przywieźć aż tutaj. Kompletnie nie wiedziała co ma ze sobą zrobić. Z chęcią wyszłaby z mieszkania i złapała pierwszy pociąg aby udać się do Tokyo i rozprawić się z upierdliwym mężczyzną jednak nie mogła, drzwi zostały zamknięte przez okno nie wyskoczy, bo prawdopodobnie zakończyłaby swój ciężki żywot, a jeśli nie to zostałaby kaleką do końca życia. Z rozmyślań wyrwał ją dźwięk papieru ślizgającego się po ciemnych panelach. Podeszła do drzwi podnosząc białą kopertę z podłogi.

Tym razem usiadła przy kuchennej wyspie nożem otwierając kopertę. Przełknęła głośno ślinę zanim rozłożyła kartkę. Widząc, że to raport już gula stanęła jej w gardle. Pod spodem małym druczkiem data oraz miejsce zdarzenia. Shibuya. Niemożliwe, czyżby już po wszystkim? Przecież miała tam być. Powoli czytała każde słowo, które kartka zawierała. Lekko się rozluźniła gdy Suguru stracił kilka potężnych klątw. Jednak gdy odwróciła kartkę nie była już tak zadowolona.

Kento Nanami - zginął. Przymknęła na chwilę oczy wiedząc, że to dopiero początek i choć nie znała za dobrze Nanamiego lubiła go, a raczej darzyła bardzo dużym szacunkiem.

Kugisaki Nobara - niewiadomo. Już czuła zbierające się w jej oczach łzy. Naprawdę? Nobara? Ta dziewczyna miała przed sobą jeszcze całe życie. Przysięgła sobie chronić te dzieciaki, a teraz prawdopodobnie dziewczyna nie żyje. To nie Nobara powinna tak skończyć tylko ona. Ona jest odpowiedzialna za to, bo jej tam nie było.

Masamichi Yaga - zginął. Odłożyła na chwilę kartkę aby wziąć głęboki oddech — Miałeś zaprowadzić mnie do ołtarza głupi staruchu. — wyszeptała cicho nie powstrzymując już łez. Nie była w stanie znieść śmierci osoby, która ją przed tym uratowała.

Gojo Satoru - zapieczętowany. Teraz serce pękło jej na kilka milionów małych kawałków. Położyła głowę na zimnym blacie prawie dusząc się własnymi łzami. Dlaczego? Dlaczego ciąglę musi spotykać to właśnie ją? Wróciła na stare śmieci, zaczęła powoli układać sobie, życie jednak ono miało dla niej zupełnie inne plany. Dlaczego nie pozwolił jej też tam iść i zginąć razem z innymi? Może w końcu na coś by się przydała, a nie znowu została bezpodstawnie uratowana. Dlaczego wiecznie musiała dostać po dupie? W końcu urodziło się w niej odrobinę nadziei. Nadziei na lepsze jutro. Naprawdę zaczęła powoli wierzyć w to, że może mieć lepsze życie u boku tego pieprzonego Satoru, ale ten postanowił zabawić się w zasranego bohatera zostawiając ją kompletnie samą. Leżąc głową na blacie uderzała o niego pięściami cicho wołając kogokolwiek o pomoc. Niestety ci, którzy uratowali ją przed samotnością właśnie ją opuścili. No cóż najwidoczniej taki jej beznadziejny los.

𝑻𝒉𝒐𝒔𝒆 𝒃𝒍𝒖𝒆 𝒆𝒚𝒆𝒔 ★ Gojo Satoru x f!readerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz