ꓚ⌊⌋ 𝚁𝚘𝚣𝚍𝚣𝚒𝚊ł 𝚍𝚠𝚞𝚍𝚣𝚒𝚎𝚜𝚝𝚢 𝚌𝚣𝚠𝚊𝚛𝚝𝚢 ⌊⌋ꓛ

811 51 3
                                    

»»————- ★ ————-««

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

»»————- ★ ————-««

𝕄𝕣𝕠𝕜 𝕣𝕠𝕫𝕤𝕚𝕖𝕨𝕒 𝕤𝕚𝕖̨ 𝕟𝕚𝕔𝕫𝕪𝕞 𝕫𝕒𝕣𝕒𝕫𝕒

꧁꧂

Morana po pracy spotkała się z szeryfem Stilinski'm. Mężczyzna przekazał jej wszelkie informacje jakie mieli o profanacji grobu oraz o włamaniu do domu pogrzebowego. Właściciel budynku wycofał zgłoszenie, ponieważ nic nie zostało ukradzione. Kamery niczego nie nagrały. Jednak Morane interesowało coś innego niż zniknięcie jakiś przedmiotów. Chciała wiedzieć czy w budynku były czyjeś zwłoki. W momencie włamania, w domu pogrzebowym znajdowały się dwa ciała. Nie były one naruszone w żaden sposób, a przynajmniej nikt niczego podejrzanego nie zauważył. Zostali pochowani i nikt ich grobu nie naruszył.

Czarnowłosa poprosiła o dane tych osób. Chciała sprawdzić w jaki sposób umarli. Być może coś ich ze sobą łączyło. Mogła to być z jej strony paranoja, ale przeczucie podpowiadało jej aby tego nie zbagatelizować. Lepiej było ujść za szaloną, niż by doszło do jakiejś tragedii. Morana poprosiła szeryfa również że gdyby doszło do podobnych incydentów, to dać jej znać. Niech funkcjonariusze sprawdzą na wszelki wypadek ciała jeśli znowu ktoś sprofanuje czyjś grób.

Morana opuściła biuro szeryfa. Ruszyła w kierunku wyjścia z budynku. Wtedy zauważyła funkcjonariusza z trzema kartonami papierów. Nie widziała jego twarzy, bo ułożone pionowo pudła go zasłaniały. Mężczyzna trącił biodrem o biurko, którego nie zauważył. Pudła zachwiały się. Morana podbiegła w idealnym momencie i podtrzymała pudła, aby nie spadły na podłogę. Wtedy wszystkie papiery w środku rozsypałyby się po podłodze. Wzięła jedno pudło z góry, a wtedy jej oczom ukazały się znajome zielone tęczówki.

Parrish zastygł zaskoczony widokiem czarnowłosej.

— Gdzie to postawić? — odezwała się Morana. Zastępca otrząsnął się, po czym skinął głową w kierunku biurka, które stało dwa metry dalej. Oboje podeszli tam i odstawili pudła na blat. 

— Dziękuje. Szef by mnie zabił gdybym to wszystko rozsypał. — na jego twarzy zagościł wdzięczny uśmiech.

— Nie ma sprawy. Trzeba sobie pomagać. — lekko się uśmiechnęła. Przez chwilę stali w milczeniu. Morana miała ochotę odejść, ale zawahała się gdy zauważyła, że Parrish zamieszał się odezwać.

— Wyszłaś z biura szeryfa. Wszystko w porządku?

— Nie jestem pewna. — powiedziała wprost. Po chwili zrozumiała że nie powinna była tak mówić. Na twarzy zastępcy pojawiło się zaniepokojenie. — To znaczy... nic się nie dzieje... po prostu... — poplątała się we własnych słowach. Kłamanie nigdy nie było jej mocną stroną. — To skomplikowane.

— Jeśli będziesz potrzebować pomocy... wystarczy zadzwonić.

— Na numer alarmowy? Zapamiętam. — trochę rozbawiło ją wydźwięk jego słów. 

Pośrednik między życiem, a śmiercią | D.H. | ZakończonaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz